Dobra książka: Katarzyna Grochola, "Zranić marionetkę" (5)
Puccini przebił się ze swoją La vita i zapadła cisza.
Tak dobrze to znał i tak bardzo lubił. Opera to najwyższy stopień muzycznego uduchowienia. Chciał sobie wyobrazić, że siedzi w swoim pokoju z kieliszkiem dobrego czerwonego wina i rozkoszuje się muzyką. Zasługiwał na dobre życie. Udało mu się wszystko, co zaplanował. Ciężko na to harował.
– Na zakończenie proponuję Nabucco, Va Pensiero.
Usłyszał za plecami, jak ktoś zdejmuje płytę Pucciniego.
Ostrożniej z łaski swojej! – chciał krzyknąć, bo usłyszał zgrzyt igły na płycie, zniszczy igłę, zniszczy płytę, w ogóle sobie nie zdaje sprawy, że to ma wartość, że z takimi rzeczami należy się obchodzić delikatnie, z czułością, och, gdyby tylko mógł, to za tę płytę, za takie traktowanie płyt, zabiłby!
– Nie dotykaj! – krzyknął, ale nawet rzężenie nie wydobyło się z jego ust, tylko stłumione „yahyhyha”.
W pokój popłynęły słowa:
Va, pensiero, sull’ali dorate;
va, ti posa sui clivi, sui colli,
ove olezzano tepide e molli
l’aure dolci del suolo natal!
Miał nadzieję, że przynajmniej schowa porządnie płytę.
Niczego tak nie znosił jak nieporządku w płytach. Czyżby usłyszał: „na zakończenie”? Tak, na pewno to było „na zakończenie”. „Na zakończenie proponuję Nabucco”.
Uchwycił się tego zdania i spróbował uspokoić oddech.
Na zakończenie.
Więc za chwilę będzie koniec.
Za chwilę pójdzie.
To miała być nauczka.
Tylko nauczka.
W przeciwnym wypadku nie bałby się pokazać mu twarzy. Dopóki nie widzi, kto to, jest bezpieczny.
To tylko nauczka, upewniał się, owszem, związana z upokorzeniem. Trudno. Tak bywa. Na tym się świat nie kończy.
Katarzyna Grochola, „Zranić marionetkę”, Wydawnictwo Literackie 2019
Dziękujemy Wydawnictwu Literackiemu za udostępnienie cytowanych fragmentów