Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 25 kwietnia. Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki
01/03/2019 - 09:00

Dobra książka: Michał Zioło OCSO, "Po co światu mnich" (5)

Kiedy koń zarży i położy mi łeb na ramieniu, uważam, że dzień nie jest stracony. Albo pies podejdzie i przytuli pysk do mojej ręki. Chcecie większych znaków? To szukajcie. Mnie te wystarczają.

Więc trzeba sobie zrobić listę i odpowiedzieć na pytania – oczywiście nie w ciągu jednego dnia, bo to troszeczkę trwa – po co tu jestem i co jest najważniejsze.

Jak brzmi pierwsza odpowiedź na liście?
Jestem tu po to, żeby wyzbyć się mojego fałszywego „ja”, a ono nie znosi być podległe, więc najlepiej rozciągnąć je na siatce zakonnej reguły i uznać społeczność, która mnie przyjmuje, za środowisko mojego życia, mój mikrokosmos. Ja ją w jakiś sposób oczywiście tworzę, kształtuję, ale ona była przede mną. A Pan Bóg mówi jeszcze tak: Przyszedłeś tu po to, żeby czekać na Moje objawienia, będę ci dawał pożywienie w ilości, którą uznam za wystarczającą dla ciebie. Czasem będzie go więcej, czasem będzie mniej. Czasem cię pocieszę, czasem cię nie pocieszę.

A co jest najważniejsze?
Najważniejsze jest trwanie, wierność.

W jednej ze swoich książek napisał ojciec, że Pan Bóg to taki hak, który nas łapie i podciąga.
Tak, Pan Bóg podnosi nas w momencie, kiedy się tego nie spodziewamy. Mogę być w dołku i Pan Bóg mnie właśnie wtedy podciągnie. Dlaczego? Żebym zobaczył swoje życie z perspektywy ptaka. Jesteśmy za bardzo skupieni na detalu, dlatego Pan Bóg czasami podnosi nas do góry i mówi: Zobacz, jakie to jest piękne. Jacy ci bracia są piękni. Bo ja tego nie widzę. Dopiero kiedy On interweniuje, jestem w stanie spojrzeć i powiedzieć, że to rzeczywiście cudowna sprawa.

Ten detal to czasami praca, dom albo nasze obowiązki. Chyba dobrze, że się na tym skupiamy, prawda?
Pod warunkiem że nie przywiązujemy się za bardzo do myśli, że ma być tak, jak ja chcę. Pan Jezus mówi: Sprzedaj wszystko, co masz, rozdaj ubogim i pójdź za Mną. I widzimy młodzieńca, który odchodzi zasmucony. Bo my byśmy chcieli zachować wszystko i iść za Nim. Albo zachować co nieco na później. Kiedy byłem w nowicjacie u dominikanów, przełożony przywoływał historię mnicha, który zrezygnował ze wszystkiego, ale w klasztorze przywiązał się do dobrze zaostrzonego ołówka – to był jego ołówek i wara innym od niego! Jednym słowem – ofiarować i nic nie stracić. Oddać wszystko, ale terroryzować innych przez całe późniejsze życie drobnymi maniami, przyzwyczajeniami i upodobaniami. Trzeba wybrać. Inaczej się nie da. Nasze kłopoty biorą się stąd, że boimy się zaufać Panu Bogu. Mówimy do Niego: Uzdrów mnie, ale na moich warunkach, ja będę prowadził Twoją rękę chirurga. 

No bo trudno jest zaufać Bogu, którego nie widzimy, którego obecności nawet nie czujemy, nie doświadczamy…
Ależ doświadczamy! Tylko że się tego wstydzimy. Zobaczcie, jest piękna jesień.
Jeśli komuś powiem, że Pan Bóg namalował to dla mnie, to on mi odpowie, że lekko przesadzam. Wiatr wieje i muska mnie po twarzy. Niby zwykły mistral. A dla mnie to gest Pana Boga. On nie ma innych środków niż kolory liści, podmuchy wiatru, śpiew ptaków. Kiedy koń zarży i położy mi łeb na ramieniu, uważam, że dzień nie jest stracony. Albo pies podejdzie i przytuli pysk do mojej ręki. Chcecie większych znaków? To szukajcie. Mnie te wystarczają.


Michał Zioło OCSO, Katarzyna Kolska, Roman Bielecki OP, „Po co światu mnich”, wydawnictwo „W drodze”, 2018
wybór fragmentów: wyd. „W drodze”







Dziękujemy za przesłanie błędu