Dobra książka. Sądeczanin poleca. "Alfabet Tischnera" (3)
FILOZOFIA
Filozofia to jest taka nauka, o której Hegel powiedział, że przychodzi o dwa dni za późno. Kiedyś tutaj ( w Zakopanem) Makuszyński żył i opisuje takie wydarzenie, że wpadł mu w ręce katechizm wydany w Tarnowie i tam był taki rozdział: „Jak zachować cnotę czystości od uszczerbku”. Powiada, że czym prędzej zaczął rozdawać ten katechizm pomiędzy znajome panie, a tam było napisane, że jak przychodzi pokusa, to trzeba wołać: „Boże, ratuj!” I na jakiejś takiej prywatce potem co chwila wśród muzyki rozlegały się głosy: Boże, ratuj!” albo „Już?” Ale zaniósł to też do jakiejś pani, ona popatrzyła na niego smutno i mówi: „Panie Kornelu, pana to zawsze diabli o dwa dni za późno przyślą.” Otóż, filozofia to jest taka nauka, którą diabli przynoszą o dwa dni za późno.
Nie jest tak, że to my wybieramy rodzaj filozofii, którą będziemy uprawiać. Filozofia w ten sposób wybrana przez filozofa nigdy nie stanie się dobra filozofią. Jest przeciwnie – można powiedzieć, że to właśnie filozofia nas w jakiś sposób wybiera.
Filozofia nie stwarza gorączki świata, ale nieźle ją mierzy.
Staram się, aby moje wykłady były ciekawe i zrozumiałe. Stosuję tu dwie metody: pierwsza to posłużenie się obrazem (takim jak na przykład platońska jaskinia czy kartezjańska metafora złośliwego geniusza). Druga zaś jest związana z pewnym kryterium, według którego, jeśli czegoś nie da się przetłumaczyć na język góralski, to nie jest to prawdą. Gdy pojawia się coś trudnego, wówczas usiłuje to wypowiedzieć po góralsku i wtedy się okazuje, że sprawa jest jasna.
Wykładając filozofię, trzeba starać się przenieść do środka drugiego i mówić tak, by ten drugi miał świadomość, że to on mówi. To jest właśnie metoda sokratejska: rodzić w innych to, co się w nich już poczęło. Ludzie chodzą na ogół po przedpolu jakiejś prawdy i brakuje im tylko jednego kroku, żeby ją zobaczyć, dostrzec. Próbuję im ten krok umożliwić, zrobić go razem z nimi. Uwodzenie polega na tym, że chce się człowieka do siebie przywiązać, chociaż na chwilę. Natomiast tu chodzi o to, żeby słuchacza przywiązać do słowa, czyli do czegoś obiektywnego, a nie subiektywnego. W tym wypadku nie jest ważne, kto mówi, ale co mówi. Słowo jest tu pomostem do drugiego i do rzeczywistości. Potem zostawia się już sam na sam drugiego i słowo- i ono działa.
Cytaty pochodzą z książki pt. „ Alfabet Tischnera”, w której Wojciech Bonowicz zamieszcza wybór fragmentów z różnych dzieł księdza; pozycja wydana przez ZNAK, Kraków 2012.