Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
17/07/2018 - 10:10

Dobra książka. Sądeczanin poleca. Jędrzej Pasierski, "Dom bez klamek" (2)

Czasami własne wspomnienia mogą być więzieniem, z którego najtrudniej się wyrwać… "Dom bez klamek" to pierwszy tom z cyklu powieści kryminalnych z Niną Warwiłow.

(...). Matkowski miał rację, poza tym zapamiętała jego ostatnie słowa, dlatego teraz wiedziała, co powinna zrobić  z tym wieczorem. Przebrała się szybko w dresy, żeby nie zmienić zdania. Upięła włosy, włożyła zimowy strój biegowy i przemagając zmęczenie przemieszane z lenistwem, wyszła na zewnątrz. Było zimno, mokro i ogólnie paskudnie, ale już się nauczyła, że bieganie nie zna przerw ze względu na pory roku. Chwilę porozciągała się przy pustym, opuszczonym trzepaku, zastanawiając się, czy bardziej jej dzisiaj odpowiada zapuszczony brzeg Wisły, czy park Skaryszewski: skromniejsza, dziksza, ładniejsza wersja Central Parku. Zdecydowała się na to drugie. Sprawnie pokonawszy kilka ulic Saskiej Kępy, znalazła się w Skaryszaku.

Tu było trochę lepiej. Śnieg nie był tak brudny, pachniało liśćmi i zgnilizną, ale przynajmniej nie spalinami. Zrobiła dwa kółka wzdłuż głównej alei, mijając innych zdeterminowanych biegaczy, a potem zerknęła na zegarek i przecięła park wpół, by wybiec na Grochowską niedaleko fabryki Wedla. Nozdrza Warwiłow łapczywie chwytały zapach czekolady, którym na chwilę rozkosznie się wypełniła. Minęła Teatr Powszechny i wbiegła w Targową – tutaj zimowi nocni biegacze byli równie częstym zjawiskiem jak trzęsienie ziemi. Nieliczne żuliki albo bezdomni zebrani w okolicach Szmulek patrzyli na nią obojętnie. Wbiegła w ponurą, apokaliptycznie szpetną Białostocką, gdzie zahaczyła o osiedlową Żabkę. Kupiła bochenek chleba, ser w plasterkach, sok pomarańczowy i jajka.

Stamtąd już szła szybkim krokiem, minęła ławkę, na której nie bacząc na zimno, przysypiał na boku żul. Zapamiętała, żeby go obudzić w drodze powrotnej – w razie czego zamacha mu odznaką. Pod ponurym blokowiskiem RSM Praga pachniało mieszanką zupy i marihuany. Nacisnęła numer sto dwanaście. Zadzwoniła kilka razy, bez skutku, aż zaczęło jej się robić zimno. Niestety kod kompletnie wyparował jej z głowy, sklęła samą siebie, że nie wzięła kluczy. Była pora wieczornych wiadomości, więc ruch na gigantycznym blokowisku był niewielki.

Warwiłow wyjęła telefon z kieszonki i zadzwoniła: ojciec dawno zgubił komórkę, a stacjonarny działał tylko dlatego, że sama go opłacała. Nikt nie odbierał. Zastanawiała się, gdzie się podział Aleksander Siergiejewicz Warwiłow, czy może leży nieprzytomny w mieszkaniu.  
 

Cytaty pochodzą z książki: Jędrzej Pasierski "Dom bez klamek", wydawnictwo Czarne,  czerwiec 2018







Dziękujemy za przesłanie błędu