Dobra książka. Sądeczanin poleca. Józef Panaś "Pamiętniki Kapelana Legionów" (4)
Boże Narodzenie 1914 r.
Rozpoczęła się mroźna zima, wśród szczytów karpackich. Żołnierze, którzy nie mogli znaleźć pomieszczenia w malutkich izbach góralskich, pobudowali sobie prymitywne szałasy z okrąglaków i jedliny i zdaje się, że lepiej było spać choćby wprost na mrozie, niż w małej izbinie w towarzystwie 20 osób i 3 krów, nie licząc kur i innego gadaństwa.
W polskim kościółku odprawiałem codziennie o g. 6 rano roraty, na które schodzili się tłumnie Legioniści, a nie brakowało także „cywilów”. Nadeszła wigilia. Chociaż zdala od rodzin, które znajdowały się poza frontem rosyjskim, spędziliśmy wieczór wigilijny nadzwyczaj przyjemnie, bo kilkomiesięczne niebezpieczeństwa i trudy wojenne znoszone razem, zadzierżgnęły już między nami bardzo silne węzły braterstwa.
Wieczerza wigilijna odbyła się we wszystkich kompaniach nadzwyczaj uroczyście. Przy łamaniu się opłatkiem jedno życzenie rozbrzmiewało powszechnie: „Obyśmy się jak najwcześniej doczekali wolnej Polski”. Nawet na pozycyach Legioniści urządzali sobie choinki i spiewali Kolendy, których echo zwabiało do nas placówki rosyjskie. Pasterka odbyła się w kościele. Wojskowej parady ani szyku nie było, ale wszyscy przyszli hurmą i z tysiąca młodych piersi zabrzmiało donośnie; „Wśród nocnej ciszy”…
Przez całe święto panował zupełny spokój, z żadnej strony ani jeden strzał nie padł. (…).
W kilka dni po Bożem Narodzeniu przybyli do nas delegaci N.K.N. hr. Michałowski i hr. Morstyn. Wizyta ich dla nas była bardzo miła, bo chociaż siedzieliśmy na okrawku polskiej galicyjskiej ziemi, to jednak wiadomości z niezajętego przez Moskali Krakowa, wędrowały do nas przez Wiedeń i Budapeszt.
W czasie świąt dostaliśmy bardzo serdeczny i pochlebny dla nas telegram z życzeniami od pułkownika Piłsudskiego, do którego zwracaliśmy się również często z całą sympatyą.
Staropolskim zwyczajem kolendy, wybrałem się po Bożym Narodzeniu na wędrówkę, aby odwiedzić wszystkich Legionistów rozrzuconych w górach, w chatach i pałacach. Była to niezwykle miła wędrówka, zwłaszcza że znaczną jej część odbywałem przy pomocy nartów. (…). Przychodziłem do kwater zazwyczaj niespodziewany, a znachodziłem wszędzie porządek. Wolne od służby chwile spędzali żołnierze na czytaniu książek, spiewie i na hartowaniu się przez znoszenie zimna przez prowadzenie zawziętej wojny kulami śniegowemi. Naturalnie, że czasami trafiały się także różne niewłaściwości, ale to już zwykła kolej spraw ludzkich.
Po odbyciu Kolendy w „Rzeczypospolitej rafajłowskiej”, wybrałem się na węgierską stronę do szpitalu. (…). Jechałem konno wśród olśniewającej białości gór i głuchej ciszy, śledząc, czy gdzie koło drogi nie zobaczę wilka. Ale te bestye przekonały się, że ludzie podczas wojny stali się gorszymi od nich i zdaleka uciekały przed każdem dwunożnem stworzeniem. (…).
Przez Brusztury, Dombo, Krasną horę, Kalipolu i.t.d. dotarłem aż w doliny węgierskie do Bustyahsza i Viz, gdzie również mieliśmy szpitale we własnym zarządzie. Tutaj doszła mnie wiadomość, że w Rafajłowej wrze straszna walka. Natychmiast więc siadłem na konia (…). Gdy wróciłem, Rafajłowa przedstawiała jeszcze straszny widok, na zboczach gór i nad rzeką było co niemiara trupów rosyjskich, a w szpitalu cisnęło się wielu ciężko rannych naszych i Rosyan.
26 stycznia odbył się uroczysty pogrzeb poległych Legionistów i porucznika Floryana Węglowskiego, Wprawdzie nie byłem świadkiem strasznego ataku Rosyan , d. 24 stycznia, gdyż przybyłem dopiero w dwa dni później, ale godzi się bodaj według opowiadania naocznych świadków opisać to ważne zdarzenie. (…).
Ks. Józef Panaś, Pamiętniki Kapelana Legionów Polskich, nakładem księgarni St. Rehmana, Lwów 1920;
reprint w 2014 r. przez Oficynę Wydawniczą „Ajaks” i Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku
Wybór tekstów B.P.
Zachowano oryginalną pisownię
Osoby zainteresowane współpracą w zakresie doboru tytułów do prezentacji zapraszamy do kontaktu: [email protected]