Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
06/09/2018 - 10:50

Dobra książka. Sądeczanin poleca. Sławomir Koper. "Życie prywatne elit II RP" 4

Czasy Drugiej Rzeczypospolitej to niezwykle barwny okres w dziejach naszego kraju. Elitę polityczną tworzyli wówczas ludzie o wielkich zasługach, ale i oni popełniali błędy i miewali swoje słabości.

Pojedynki były plagą Rzeczypospolitej Obojga Narodów, a podczas rozbiorów poszerzył się jeszcze krąg ich uczestników. Oprócz szlachty brała w nich udział inteligencja, a szczególną popularność zyskały w środowiskach studenckich. W latach międzywojennych dochodziło do 400 starć rocznie, z czego jedna czwarta kończyła się śmiercią lub trwałym kalectwem.

(…) w sprawach o pojedynki sądy II RP najczęściej wydawały wyroki uniewinniające. Szczególnie gdy ich uczestnikami byli wojskowi, którym odmowa udziału (nawet jako sekundanci) groziła wydaleniem z armii. Prawdziwą „Biblią” w sprawach pojedynków i honoru (na który się zresztą powoływano) był Kodeks honorowy  Władysława Boziewicza. Książka w dwudziestoleciu międzywojennym miała aż siedem wydań. (…).

Wielokrotnie pojedynkował się Wieniawa Długoszowski (preferował białą broń), bywał również sekundantem lub prowadzącym pojedynki. Jako dowódca 1. Pułku szwoleżerów dysponował jego ujeżdżalnią przy ul. Husarskiej – doskonale nadającą się do załatwiania spraw honorowych.

Pojedynkowali się nie tylko wojskowi i dawni bojownicy, również dziennikarze, studenci. Fatalną rolę odgrywała presja otoczenia, czasami można było wręcz odnieść wrażenie, że panowała żądza krwi. Sprawy, które można było załatwić jednym słowem „przepraszam” (szczególnie zajścia pod wpływem alkoholu), miały czasem tragiczny finał.

Podczas jednej z konferencji u premiera Bartla (1928) doszło do ostrej wymiany zdań pomiędzy nielubiącymi się ministrami:
Meysztowiczem i Staniewiczem. Meysztowicz zarzucił swojemu przeciwnikowi kłamstwo, na co Staniewicz zagroził skierowanie sprawy na drogę honorową. Po 48 godzinach nie podjął jednak żadnych działań, co, zgodnie z kodeksem honorowym, oznaczało wygaśnięcie terminu załatwienia sprawy. Jak bardzo przestrzegano terminów, świadczą wspomnienia Boya-Żeleńskiego, który pisał, że nawet niespodziewana powódź nie mogła powstrzymać sekundantów:

„Pamiętam sytuację, gdy z powodu wylewu Wisły koniec ulicy Wolskiej był zalany wraz z domem, gdzie na parterze mieszkał ktoś, kogo miano wyzwać. Sekundanci wsiedli do łodzi rybackiej kursującej po zalanych ulicach i po formie, w terminie 24 godzin, w przepisowych czarnych tużurkach, weszli przez okno do pokoju przeciwnika, gdzie zostawili na stole bilety wizytowe”.

Cytaty pochodzą z książki: Sławomir Koper, „Życie prywatne elit Drugiej Rzeczypospolitej”, wydawnictwo Bellona, Warszawa 2014







Dziękujemy za przesłanie błędu