Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
15/09/2018 - 13:50

Jezioro Rożnowskie: prawy brzeg ma długą i bogatą historię

Na naszej Sądecczyźnie jesteśmy szczególnie uprzywilejowani. Wszak natura obficie nas obdarzyła pięknem gór i lasów, a i nasi przodkowie dołożyli nieco od siebie.


Weźmy choćby urokliwy akwen rożnowski. Jeszcze na razie nie dojedziemy tu wprawdzie rowerem ścieżką EuroVelo 11, o której niedawno pisaliśmy w „Sądeczaninie” (to kwestia przyszłości), lecz i tak warto przyjechać – odpocząć nad wodą, popływać albo i trochę pozwiedzać. Bo też w niejednej z owych niepozornych miejscowości, rozłożonych nad brzegiem, znajdziemy jakiś cenny zabytkowy pomnik dawnych dziejów. Weźmy kilka przykładów z samego tylko prawego brzegu jeziora.

Rozpoczynając więc podróż od góry rzeki, zaraz na początek napotykamy na nieco dziś senną i zapomnianą wioskę - Zbyszyce. Niegdyś popularne miejsce dla plażowiczów i wędkarzy, ale w ostatnich latach jezioro trochę „uciekło”, a więc i skończyła się popularność… Śladem minionych czasów są wciąż istniejące domki wczasowe. Jeszcze chwalebniejsza jest jednak dalsza przeszłość Zbyszyc. Ta sięgająca dawno minionych stuleci. Wieś to bowiem o dziejach długich i dość niezwykłych.

Jej początki sięgają co najmniej XIII w., ale sądzić można, że powstała jeszcze wcześniej. Według treści inskrypcji widniejącej niegdyś na nieistniejącej dziś belce „tęczowej” zbyszyckiego kościoła, w 1242 r. założono tutaj parafię, a z pewnością istniała ona już w początkach XIV stulecia. Jej fundatorem miał być Bartłomiej Kępiński, choć to akurat informacja błędna, a przy tym nieszczęśliwie rozpowszechniona – powielają ją liczne publikacje i niezliczone strony internetowe. Być może kościół i parafię w Zbyszycach ufundował jakiś Bartłomiej – dziedzic wsi w XIII w. – bowiem nosi ona wezwanie św. Bartłomieja. Na pewno jednak nie Kępiński, jako że rodzina Kępińskich herbu Niesobia weszła w posiadanie miejscowości – w dokładnie znanych okolicznościach – dopiero w drugiej połowie XIV w.

Niejaki Mikołaj Kępiński - syn Wierzbięty z Palowic i Dobrochny ze Zbyszyc, dziedzic wsi w XV w. – ufundował natomiast istniejący do dziś piękny zbyszycki kościół. W nim też spoczął i do dziś znajduje się tu jego nagrobek z wyrzeźbionym herbem rodowym Niesobia. Sama zbyszycka świątynia zaliczana jest do najcenniejszych zabytków architektury naszego regionu. Kościół rozmiarów wprawdzie niewielkich, ale za to bogaty w liczne zabytki, w sporej liczbie pochodzące jeszcze z okresu średniowiecza. Znawcy sztuki zwracają uwagę na bogatą XV-wieczną kamieniarkę, gotyckie polichromie we wnękach ołtarzowych, czy wreszcie unikatowe XVI-wieczne stalle. Kiedyś do kościoła przylegała nowożytna drewniana wieża, która jednak spłonęła w 2003 r.

Można powiedzieć, że bogate wyposażenie kościoła stanowi ślad dawnej pozycji Zbyszyc. Ta niewielka dziś osada stanowiła bowiem niegdyś znaczącą miejscowość. Była ważnym punktem przy pradawnym szlaku dunajcowym i rozwinęła się tak, że – jak podają dawniejsi autorzy – stała się „nieomal miasteczkiem”. Znajdował się tu rynek, na którym odbywały się jarmarki, działała słynna karczma, poczta, browar, gorzelnia oraz… posterunek żandarmerii. Cóż się więc z tym wszystkim stało?

Otóż początek końca świetności Zbyszyc przyniosła powódź w 1813 r. Spowodowała ona dotkliwe zniszczenia w miejscowości, która nigdy już nie wróciła do swej dawnej pozycji. Z upadku nie pozwoliły podnieść się jej późniejsze klęski: epidemie cholery i tyfusu (które przetoczyły się przez okolicę ciężko wyniszczoną, nawet jakiś czas głodującą, po tragicznych wydarzeniach rabacji 1846 r.), potem dwa pożary, wreszcie następna powódź – już w 1934 r. Symbolicznym kresem dawnych Zbyszyc było zalanie w latach czterdziestych minionego stulecia zbiornika rożnowskiego – skądinąd utworzonego właśnie z powodu powtarzających się na Dunajcu powodzi. Dla Zbyszyc tak się jednak nieszczęśliwie złożyło, że większa część miejscowości, położona blisko Dunajca, zniknęła na zawsze pod taflą jeziora.

Przetrwał kościół oraz XVIII-wieczny dwór - dziś wchodzący w skład zabudowań miejscowego DPS-u i niedostępny dla turystów. W przeszłości stanowiący siedzibę kilku kolejnych rodzin właścicieli Zbyszyc, m.in. Stadnickich i Szujskich. Tutaj u swego wuja Piotra spędzał młode lata późniejszy słynny historyk i literat, jeden z czołowych „Stańczyków” krakowskich, poseł do Sejmu Krajowego we Lwowie i członek wiedeńskiej Rady Państwa Józef Szujski.

Szujski, dla nas, sądeczan, znany głównie jako darczyńca, czy wręcz twórca wspaniałej dziś Sądeckiej Biblioteki Publicznej (noszącej jego właśnie imię). Tak widać za młodych, „zbyszyckich” lat ukochał ziemię sądecką, że swym testamentem przekazał miastu Nowemu Sączowi swój księgozbiór – 1791 dzieł w 2942 tomach – który w 1891 r. stał się zalążkiem nowosądeckiej biblioteki.

Zatem Zbyszyce. A to dopiero początek. Posuwamy się więc dalej – wciąż trzymając się prawego brzegu jeziora – i docieramy do kolejnej ważnej, historycznej, a dziś głównie turystycznej miejscowości, tj. Gródka nad Dunajcem. Z plażami, coraz nowocześniejszymi ośrodkami wypoczynkowymi i infrastrukturą turystyczną, jakiej nie powstydziłyby się popularne miejscowości nadbałtyckie oraz z wyniosłym… grodziskiem. A więc słynną – wyrastającą znad tafli jeziora – „Małpią Wyspą”.

Kiedyś poświęciliśmy już w „Sądeczaninie” trochę uwagi temu niezwykłemu miejscu, więc teraz tylko skrótowo. Tajemnicza wyspa na jeziorze to pozostałość po rycerskiej siedzibie rodu Gryfitów – gródku, od którego właśnie pochodzi nazwa miejscowości. Zamieszkiwała go początkowo – w XIV w. – rodzina podkoniuszego Gedki z Giedczyc herbu Gryf, który być może wybudował tutejszy zameczek (choć też możliwe, że powstał on wcześniej, nawet w XIII w.).

Następnie budowla przechodziła z rąk do rąk; w XV w. władali nią (oraz okolicznymi dobrami) Słupscy herbu Świnka, Kurowscy herbu Szreniawa, Grodeccy herbu Turzyna; i ci ostatni z wymienionych byli też ostatnimi mieszkańcami warowni. Opuścili ją jeszcze przed połową XV w., a niedługo później najwyraźniej stare „castellum” w ogóle przestało istnieć (zostało rozebrane? spłonęło?), bowiem Jan Długosz ponoć już go nie oglądał.

Zostawmy więc Gródek, bo brak nam miejsca na powtarzanie tu całej jego historii, a udajmy się dalej w dół Dunajca – do drugiej ważnej miejscowości, również związanej z rycerskim rodem Gryfitów, jak też i w pewnym sensie ze wspomnianym także Józefem Szujskim. Chodzi oczywiście o Rożnów, który stał się miejscem akcji poetyckiej powieści Szujskiego, zatytułowanej „Pan Rożnowa”, opowiadającej o rycerzu Rożenie i o jego tragicznym małżeństwie ze znacznie młodszą starościanką Bolechną oraz wynikłym z tegoż ożenku konflikcie z sąsiadami z zamku Tropsztyna. Strasznie krwawa i smutna opowieść…







Dziękujemy za przesłanie błędu