Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
28/01/2017 - 23:25

Poeci Sądecczyzny: Małgorzata Lebda

Najmłodsza autorka wśród prezentowanych w tym cyklu sądeckich poetów. Przypadek zrządził, że byłem świadkiem narodzin jej talentu.

W 2005 roku przewodniczyłem jury XII edycji konkursu prozy i poezji „O Złoty Kałamarz i Złamane Pióro”, organizowanego przez Klub Studentów „Bakałarz”, ówczesnej Akademii Pedagogicznej im. KEN w Krakowie (dzisiaj Uniwersytet Pedagogiczny).  

Po przeanalizowaniu nadesłanych tekstów doszliśmy do wniosku, że przyznajemy tylko jedną nagrodę (III miejsce) i parę wyróżnień. Po otwarciu kopert z nazwiskami autorów okazało się, że nagrodę zdobyła Małgorzata Lebda, studentka I roku Informacji Naukowej i Bibliotekoznawstwa AP.

Dyplom wręczyliśmy jej 31 maja. Widnieją na nim podpisy - oprócz mojego, Jana Poprawy, twórcy Salonu Literackiego, publicysty i krytyka muzycznego oraz nieżyjącego już dziś Ryszarda Rodzika, redaktora audycji „Każdy rodzi się poetą” w Radiu Alfa w Krakowie.

Małgorzata Lebda urodziła się 23 sierpnia 1985 roku w Nowym Sączu. Jej rodzice pracowali na średniej wielkości gospodarstwie rolnym w Żeleźnikowej Wielkiej. Ojciec był pasjonatem hodowli pszczół.

W latach 2001 do 2004 uczęszczała do VI Liceum Ogólnokształcącego im. Bolesława Barbackiego w Nowym Sączu. Po maturze podjęła studia na kierunku Informacja Naukowa i  Bibliotekoznawstwo Akademii Pedagogicznej w Krakowie, które ukończyła w 2009 roku (Uniwersytet Pedagogiczny). Od 2009 do 2013 roku odbyła studia doktoranckie na UP w zakresie literaturoznawstwa.

W 2014 roku uzyskała tytuł doktora nauk humanistycznych w zakresie teorii literatury i sztuk audiowizualnych za pracę pt. Utajona mowa obrazu. Analiza wybranych cykli fotograficznych. Temat ma związek z jej zainteresowaniem fotografią w sensie praktycznym i teoretycznym. Od 2016 r. pracuje na stanowisku adiunkta w Instytucie Nauk o Informacji UP. Współpracuje z miesięcznikiem „Kraków”.

Oboje rodzice Małgorzaty Lebdy zmarli, matka w 2011, a ojciec w 2012 roku. Jest zwolenniczką ekstremalnego wysiłku fizycznego. We wrześniu 2016 roku brała udział w Biegu Siedmiu Dolin, organizowanym przez Zygmunta Berdychowskiego po zakończeniu Forum Ekonomicznego w Krynicy. Pokonała 100 km w ciągu czternastu godzin.

Jako poetka debiutowała w pisemku uczelnianym „Nowy Legion” (nr 7 – 8, 2005), zaś jej pierwszy tom poezji ukazał się w roku 2006 w Krakowie pt. Otwarta na 77 stronie (Wydawnictwo i Drukarnia Towarzystwa Słowaków w Polsce). Dotąd opublikowała cztery książki. Kolejna to Tropy (Gniezno 2009). „Zeszyty Poetyckie” Biblioteka Debiutów, tom II, Granica lasu (Poznań 2013) oraz Matecznik (2016). Wydawnictwo Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu.

Genezę swojej twórczości wyjaśniła w rozmowie ze mną w grudniu 2016 roku w następujący sposób: „Poetycko myślę przez pryzmat swojego dzieciństwa, pozwala mi to wyrazić współczesność. Kontakt z przyrodą, ze zwierzętami, które w moim domu były traktowane jak członkowie rodziny, a z drugiej jako podstawa egzystencji, pokarm. Las, pola, religijność wiejska, obrzędy to zapadło w moją świadomość i podświadomość na zawsze. Kościół i szkoła wyznaczały porządek, określały wartości, a Nowy Sącz – pierwsze miasto, jakie zobaczyłam, otworzyło mi oczy na kulturę. Ważną, inspirującą rolę odegrali rodzice i nauczyciele.”

Debiut poetycki Małgorzaty Lebdy rekomendowała tak Anna Kajtochowa: „wnosi do współczesnej poezji swój własny, niepowtarzalny ton. Internetowy? Wirtualny? Czatowy? Emajlowy? […] Najważniejsza jest wszakże jego istota: maksymalna kondensacja treści, szukanie prawdy w jej niepowtarzalnym błysku, najważniejszym dla podmiotu w danej chwili.”

To prawda. Wiersze naszej autorki są bardzo samodzielne, prezentują doświadczenia pokolenia, dla którego klawiatura komputera jest tym samym, czym kiedyś dla pisarza pióro. Podmiot liryczny stara się odnaleźć w świecie, z jakim się zetknął w domu i wielkim mieście. Cechuje go przy tym ogromny dystans do otaczającej rzeczywistości, do siebie, ostra ironia i autoironia.

Tom dzieli się na dwie części: Gosha – to jakby autoportret rysowany w kontekście rodzinnych stron i wielkiego miasta z jego hałasem reklamowym, sloganami ekonomicznymi, z życiem według haseł słownikowych. Wszystko to w ujęciu z dystansu, z ogromnym sceptycyzmem; część druga – to są jakby owe definicje, paradoksy; aforyzmy, maksymy.

Przykłady: „anatomia nieba dwa anioły na krzyż”, „anatomia ciszy mięsień odejścia”, „anatomia miłości żyły myśli”, „anatomia palców kości dotykania”. Gdyby szukać kontekstu literackiego dla tych wierszy, to na pewno krąg awangardowy (Przyboś, Peiper), współcześni poeci amerykańscy i angielscy, doświadczenia postmodernizmu. Wszystko to jednak z ogromnym stemplem oryginalności.

Ta poezja to stwarzanie nastroju, mnożenie wątpliwości, pytań. Jeżeli pojawiają się elementy rodzinnego krajobrazu wiejskiego, to dalekie od sielanki czy naturalistycznych opisów. Zdarzenia zapamiętane z dzieciństwa konfrontuje z wiedzą z późniejszych doświadczeń życiowych. Nie jest to łatwa liryka, tu nie ma prostych rozwiązań, nie ma jednoznacznych recept na życie. Nawet topografia pobliskiego miasta (Stary Sącz) staje się tu pretekstem do stawiania pytań egzystencjalnych. Podobnie jak przywołane postaci: matka, ojciec, babcia, siostra, on.

Granica lasu  jest mocno usytuowana w krajobrazie wsi Beskidu Sądeckiego, a więc dom, przyroda, pszczoły, miód i  ule. Część wierszy pisanych jest jakby z perspektywy dorastającego dziecka, dla którego otoczenie, przyroda są pełne tajemnic, spowite opowieściami starszych, wywołują niepokój (studnia). Często pojawiającym słowem jest tutaj „śmierć”, egzystencjalny przed nią strach (ciemny miód). Raz po raz powraca postać ojca wykonującego jakieś czynności gospodarcze (biały chleb), rozmowy z nim (ziarna cieciorki), czy spacer na cmentarz ruch. To bardzo smutne, pełne zadumy wiersze.

Matecznik, ostatni, jak dotąd, zbiór wierszy Małgorzaty Lebdy, podobnie jak  Granica lasu to opowieść o dzieciństwie, o odkrywaniu świata, o doznaniach życia i śmierci z postacią ojca w tle. O ile w poprzednim tomie pojawia się on od czasu do czasu, to tutaj jest wszechobecny, matka jedynie na dalekim planie. Są to wiersze zupełnie pozbawione metafor, to przeważnie krótkie,  niezwykle rzeczowe opisy zdarzeń. Wojciech Bronowicz uważa, że „Małgorzata Lebda osiągnęła sukces, gdyż wybrała drogę wstrzemięźliwości i dyskrecji, wierności wobec konkretu, pozwalając jednocześnie, żeby ów konkret ujawnił swój potencjalny symbol” („Znak”, październik 2016).

Autorka bardzo wysoko postawiła sobie poprzeczkę na swojej poetyckiej drodze i bardzo konsekwentnie dąży do jej pokonania. Toteż twórczość ta z tomu na tom, z wiersza na wiersz się rozwija. Lebda sprawdza coraz to nowe konstrukcje językowe, z zaciekawieniem obserwuje otaczający świat, poddaje go analizie, poetyckiemu odczytaniu. Lektura wierszy Małgorzaty Lebdy przypomniała mi słowa Stanisława Barańczaka, wypowiedziane przed laty w jednym wywiadzie, że „wiersz nie może być wystrzyganką słowną wpadającą do kosza zapomnienia” oraz, że do pisania poezji trzeba dojrzeć wewnętrznie, przedyskutować z sobą samym najistotniejsze problemy.

Definiuje on też istotę twórczości poetyckiej, którą określa  jako „układanie słów i zdań tak, aby powstawały wypowiedzi zarazem zwięźlejsze i zawierające w sobie więcej sensu niż jakikolwiek typ  wypowiedzi w tym samym języku”. Autorka Matecznika wymogi stawiane poezji przez Barańczaka spełnia z naddatkiem. Pamiętajmy jeszcze, że twórczość ta jest w trakcie rozwoju, i że poetka nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa…

Bolesław Faron

fot. Kacper Tekieli







Dziękujemy za przesłanie błędu