Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 20 kwietnia. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha
06/08/2018 - 10:10

Poeci Sądecczyzny: Andrzej Krzysztof Torbus

Czwarty członek, po przywoływanych już w tym cyklu: Wiesławie Kolarzu, Andrzeju Warzesze, Adamie Ziemianinie, powołanej do życia w roku 1969 pod patronatem Jerzego Harasymowicza grupy poetyckiej Tylicz, współorganizator Konfrontacji Ruchu Artystycznego Młodzieży KRAM w Myślcu nad Popradem, autor wierszy i piosenek o Beskidzie Sądeckim.

Andrzej Krzysztof Torbus urodził się 18 stycznia 1950 r. w Sosnowcu. Jego rodzicami byli Władysław i Otylia Kurowska. Ojciec pracował jako giser w Mostostalu. Do szkoły podstawowej uczęszczał w latach 1956–1963 w Będzinie, jednocześnie pobierał nauki w Szkole Muzycznej I stopnia (fortepian i akordeon) w Sosnowcu. W Będzinie w r. 1967 zdał maturę w Liceum Ogólnokształcącym. Studia polonistyczne ukończył na Uniwersytecie Jagiellońskim (1967–1971).

Podczas studiów debiutował jako poeta na łamach „Głosu Młodzieży” w r. 1969 (nr 3). Pierwsza książka poetycka Torbusa Lato pogańskie ukazuje się dopiero w r. 1978 w Młodzieżowej Agencji Wydawniczej. Oto następne publikacje poetyckie: Podróż Pana Smoka [dla dzieci]. Kraków 1982, Przedszkolaka elementarz dziejów. Kraków cz. I, 1985, cz. II 1986, cz. III 1987, Olimpiada w ZOO [dla dzieci]. Rzeszów 1988, Powrót Pana Smoka [dla dzieci]. Kraków 1988, Ballady marnotrawnego. Warszawa 1990, Błędomierz. Poemat o prowincji. Kraków 1995, Krakowskie gołębie [dla dzieci]. Kraków 1995, Nocne rozmowy. Kraków 1996, Nostalgie. Kraków 1998, Miłośniki. Miłosne liryki. Częstochowa 2001, Na skraju lasu jest zielony dom. Wybór wierszy i słowo wstępne Tadeusz Skoczek. Kraków 2006, Moje wigilie, moje zimy. Warszawa–Rzeszów 2012, Trzy pocałunki. Kraków 2017.

Utwory poetyckie, proza, teksty dla dzieci i piosenki Andrzeja Torbusa ukazywały się w licznych czasopismach, m.in. w „Kontrastach”, „Magazynie Kulturalnym”, „Zdaniu”, „Życiu Literackim”, a także w „Świerszczyku”, „Płomyku”, „Płomyczku” oraz w licznych antologiach i almanachach.

Jak prezentowała się jego działalność pozaliteracka? Wymienię niektóre zatrudnienia i inicjatywy społeczne. Po ukończeniu studiów pracował jako redaktor w miesięcznikach: „Regiony”, „Okolice”, współpracował z „Gazetą Krakowską”. Zredagował wiele tomików poezji, katalogów plastycznych. Był aktywny w Korespondencyjnym Klubie Młodych Pisarzy, współorganizował Konfrontacje Ruchu Artystycznego Młodzieży KRAM i Sejmiku Młodych Twórców (1972–1982), a także licznych przedsięwzięć Klubu „Forum”. Jest członkiem Związku Literatów Polskich od 1979 r.

Bogata jest lista nagród i wyróżnień tego, ongiś znanego i uznanego, poety, dziś raczej zapomnianego, nieeksponowanego w mediach, kroczącego spokojnie swoją poetycką drogą. Dla potrzeb tego artykułu przypomnę wybrane, nieliczne przykłady: kilkakrotnie zwyciężał w Turnieju Jednego Wiersza o Jaszczurowy Laur (Kraków 1968, 1970, 1974), był laureatem w Konkursie XII Łódzkiej Wiosny Poetyckiej (Łódź 1970), dwukrotnie Wydział Kultury i Sztuki Urzędu Miasta Krakowa wyróżniał jego twórczość (1976, 1982), zwyciężył w Konkursie Literackim „Ikarowe Strofy” (Warszawa 1996), w konkursie literackim o Laur Radia „Alfa” (Kraków 1996). W 1984 r. otrzymał stypendium twórcze miasta Krakowa. Jego piosenki zdobywały często nagrody na ważnych konkursach w całej Polsce.

Wprawdzie grupa poetów Tylicza, do której należał Torbus jako młody autor, nie ogłosiła specjalnego manifestu, nie miała zwerbalizowanego programu, to jednak takie przesłanie można z ich twórczości odczytać, a jest nim kult prowincji. Autor Pogańskiego lata jest przy tym najbardziej konsekwentnym jego wyznawcą. Świadczy o tym debiutancki tomik, a przede wszystkim tom Błędomierz. Poemat o prowincji. Poeta jest tutaj wiernym kronikarzem małych miasteczek, wiejskich podwórek, zanikających dzisiaj, ludzi, co odeszli (dziadek, chłopcy z lasu). Jest to świat czasem odrealniony, baśniowy, przypominający wiersze Jerzego Harasymowicza, jak choćby Miasteczko w Karpatach. Oba te tomy tworzą swoisty hymn na cześć prowincji. Piotr Kuncewicz w notce na trzeciej stronie okładki Błędomierza napisał: „Siłą Torbusa, zarówno tu, jak i w utworach wcześniejszych, nie jest refleksja, a wzruszenie i towarzyszący jej obraz. Jest tu jakaś tonacja rzewna, dość prosto i bezpośrednio trafiająca do odbiorcy. Przy tym Torbus pamięta o efektach eufonicznych i eurytmicznych, walnie wspomagających niby piosenkową konstrukcję. Jest tu sporo stylizacji, bardzo udanych”.

To prawda. Poeta bez reszty utożsamia się tutaj z prowincją: „na wieki wieków, po wsze czasy| zostaniesz dla mnie pępkiem świata | chociażby nie wiem, w którą stronę | kręciły wiatry dziejów wiatrak”. Jest ona dla poety wartością nieprzemijającą, zakorzeniona w polskiej kulturze, w polskiej historii, tradycji, w polskich symbolach i wizerunkach, wartością zanikającą, odchodzącą w przeszłość.

Muzyczność i rytmiczność poezji Torbusa została dość wcześnie zauważona przez krytyków literackich. Potwierdza to tom Nocne rozmowy, w którym, jak i w poprzednich, poeta nie stroni od wiersza regularnego, rytmicznego, sylabotonicznego. To zbiór bardzo osobisty, w którym autor konfrontuje się z bliskimi, z przyrodą, z kosmosem, rzeczami; obok nostalgii pojawia się tutaj ironia i czarny humor. „Wszystko się w tym polifonicznym śnie konkretyzuje” – napisał Maciej Naglicki w Posłowiu do Nocnych rozmów. – I zarówno ojczyzna, jak i krzesło, mają swoją filozofię – najczęściej równo sobie ważne. […] Torbus tworzy oniryczny świat, w którym kreatorem wszechrzeczy jest poezja”.

Miłośniki – miłosne liryki – to książka monotematyczna, dedykowana wszystkim Ewom świata, poświęcona jest relacjom między kobietą a mężczyzną, uczuciom niejednokrotnie opiewanym w poezji, które apogeum osiągnęły w liryce Adama Mickiewicza i Kazimierza Przerwy-Tetmajera. Erotyki Torbusa są wyciszone, zawierają charakterystyczne dla tego typu tekstów przeżycia oczekiwania, niepokoju, nadziei. Demonstruje je autor często w kontaktach z przyrodą („przywożę ci pogodę”, „bukiet polnych kwiatów”, „leżę nad rzeką”). Zgromadził tu poeta oprócz wierszy nowych również teksty drukowane we wcześniejszych tomach.

Nie obdarza nas autor w ostatnich czasach zbyt licznymi książkami. Po wyborze poezji Na skraju lasu jest zielony dom (Kraków 2006), odnotujemy jeszcze Moje wigilie, moje zimy (Warszawa–Rzeszów 2012) oraz Trzy pocałunki (Kraków 2017). Tom Moje wigilie, moje zimy gromadzi teksty, których naczelnym desygnatem jest dom, a w nim matka i ojciec, dom, z którego się odchodzi i do którego się wraca. Przystań, oaza spokoju, tradycji, w tym wypadku bożonarodzeniowej, a więc Wigilii ze wszystkimi jej aspektami: stołem, sianem pod obrusem, rodzinną atmosferą, kolędami. Tu również znajdziemy wiersze wcześniej drukowane, jak Erotyk grudniowy czy Erotyk wigilijny. Druga część zbioru to Ballady i piosenki. Wszystko utrzymane w tonie nostalgicznym, który pogłębia zima, pora roku towarzysząca świętom Bożego Narodzenia. Podczas lektury kolejnych zbiorów wierszy Torbusa zastanawiałem się nad tym, które z nich zasługują na szczególne wyróżnienie. Myślę, że bardzo dojrzałe są przede wszystkim debiut, Pogańskie lato i Błędomierz. Poemat o prowincji, zaś z ostatnich Moje wigilie, moje zimy.

Bolesław Faron

Tylicz

tu się zaczyna lata dojrzewanie
i srogość zimy swój napina więcierz
tu konie ciągną wozy z sianem
i mętny Poprad moje pisze wiersze

tu się wiosenne przewalają burze
i wrony lecą w jedną tylko stronę
na mokrym niebie chmury jak kałuże
zielony z lasu wykrzesują promień

tu zboża w jasyr wzięte przez wichurę
w pokłon się cichy pochylają górom
i o jałowiec woły czyszczą skórę
a po trzech królach pyskiem kłapie turoń

tu się mieszają wszystkie roku pory
i wilki nocą gęsi z kojca kradną
tu w jesień wielka rośnie we mnie gorycz
choć złoty owoc rodzi w sadzie jabłoń

Rozmowa z filozofem

w miasteczku które dobrze znam
na rynku konie grzebią w sianie
ratuszem jest na wróble strach
i mędrzec w stawie topi kamień

uliczki trawą zarośnięte
w karczmie ostatni kufel piwa
czy będzie wojna każdy pyta
„znad lasu jeszcze nic nie widać”

a wszak mówili że uczony
bo taką długą nosi brodę
i nos wieczorem ma czerwony
gdy wiatr z gór strąca niepogodę

w miasteczku które dobrze znam
na rynku konie grzebią w sianie
baba na jarmark taszczy garb
może go dzisiaj sprzeda taniej

a woły ciągną dzień za dniem
a rok im deszczem smaga skórę
nim zaśnie mędrzec wiecznym snem
w księgi to wpisze gęsim piórem

Wracajcie na Łabowską chłopcy...
sł. Andrzej K. Torbus, muz. Andrzej Mróz

Nasza już gwiazda niedaleko
za tamtą górą śpi schowana
lato jak mlecza gorzkie mleko
myślom nie daje spać do rana.

Ref.: Wracajcie na Łabowską chłopcy
jakie tam trawy jaki wiatr
psów wierne ślepia patrzą w oczy
najlżejszy lata węsząc ślad.
Wszystko tam jasne pewne proste
ziemia to ziemia las to las
wracajcie na Łabowską chłopcy
jeżeli macie tylko czas.

I choć przed nami kawał drogi
zakrętów tyle drzwi zamkniętych
mroźną wigilią zimnych ogni
zbytecznych słów depesz zmiętych.

Erotyk późnowiosenny

zielonym deszczem sypie czerwiec
ponad spóźnionej wiosny gotyk
to mokre wróble mówią wiersze
znajomy powtarzając motyw

i coraz bardziej niewidocznie
chyli się w ziemię gałąź zmierzchu
jak gdyby po mnie i po tobie
zostały tylko krople deszczu

Przyjazd

jedziemy z Polski na prowincję
na stare śmieci kurze stare
próg naszej chaty ucałować
raz któryś Bogu wyznać wiarę

jedziemy z Polski na prowincję
już nie zostało dużo czasu
tam czeka na nas najcierpliwiej
zielona trumna lasu

Pastorałka

trzej królowie na prowincji
mocno dzierżą trony
każdy z nich innemu bogu
oddaje pokłony

ksiądz w kościele przed ołtarzem
naczelnik w urzędzie
a sekretarz na zebraniu
w gminnym komitecie

trzej królowie monarchowie
gdzie dążycie spiesznie?
ksiądz na sumę, a naczelnik
na naradę w mieście

co niesiecie? jakie dary?
kadzidło i złoto?
mirrę dacie wojewodzie
biskupowi wotum?

poszli – każdy w swoją stronę
do swoich owieczek
wnet spotkają się przy kartach
na plebani we trzech                  

tam bez świadków wśród kieliszków
pełnych samogonu
będą długo medytować
jak nie stracić tronów

Cerkiew w Wierchomli

króluje w cerkwi wierchomlańskiej
święty na bladej polichromii
na chórze dudni basem
urwany pedał fisharmonii

w półśnie trwającym już wiekowym
do siebie czasem gada
jakby to ścianom chciał jodłowym
swe smutki wyspowiadać

gdy dzwon potrąci człek przechodny
co z gór w niedzielne wiatry schodzi
na śniegu księżyc pisze pobłysk
niebo się w nocy rozpogodzi

pójdzie na świata cztery pory
i do każdego zajdzie domu
odziany jeno w płaszcz bukowy
wycięty z ciężkich igieł szronu

i może wtedy na ikonie
drgał już nie będzie cień naftowy
umyślnie przez nadejście burzy
na inną wiarę przemieniony

cisza przysiadła na plebani
cerkiew murszeje z roku na rok
a na obłokach malowani
zmęczeni święci dalej jadą

Andrzej Krzysztof Torbus

Fot. Sądecka Biblioteka Publiczna







Dziękujemy za przesłanie błędu