Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 23 kwietnia. Imieniny: Ilony, Jerzego, Wojciecha
11/09/2014 - 12:06

Sądeczanin w Kolumbii. Tak rozpoczyna się roczna przygoda

Mam na imię Michał, jestem uczniem III LO w Nowym Sączu, obecnie przebywam w Kolumbii w ramach rocznej wymiany uczniowskiej. Chciałbym podzielić się moimi doświadczeniami i opowieściami z czytelnikami „Sądeczanina”. Moja historia to dowód na to, że jeśli tylko się chce- można osiągnąć wszystkie zamierzone cele, a czym wyżej się mierzy, czym trudniejsze do zdobycia wydają się one być, tym większą satysfakcję odczuwa się zdobywając je.

Moja podróż to nie wakacje w ekskluzywnym pięciogwiazdkowym hotelu z pierwszych stron katalogów komercyjnych biur podróży, jest ona rokiem, w trakcie którego poznam od środka kolumbijską kulturę, tradycję, obyczaje, będę smakował, poznawał, doświadczał i żył innymi realiami właśnie tutaj, w średniej wielkości mieście położonym w regionie kawy w dzikich Andach. Najbliższymi mi osobami nie staną się wynajęty przewodnik, czy też kelner, a kolumbijskie rodziny, u których będę mieszkał oraz uczniowie tutejszej szkoły.

Na miejsce swojej przygody dotarłem dokładnie 21 sierpnia 2014 roku. Od kilkunastu dni jestem w centrum Ameryki Łacińskiej, w kraju pomiędzy Pacyfikiem, a Karaibami, jestem w Kolumbii!
Mój lot tutaj pełen był stresu i niepewności, czarnych myśli, przepełniony widokiem plączących rodziców, przyjaciół, żegnających mnie braci. Aż do momentu , w którym wylądowałem w Bogocie, po przejściu odprawy wizowej i wszelkich formalności, wyszedłem kilka metrów na zewnątrz lotniska i w momencie, w którym ujrzałem skrawek Kolumbii, pomyślałem „tego właśnie chciałem”. Byłem całkowicie pewien, że dobrze zrobiłem spełniając swoje wielkie marzenie, bo jak głosi pewna sentencja, powinno się podążać za marzeniami, bo tylko one znają drogę. Wszystkie negatywne emocje zniknęły, pojawiła się jedynie ciekawość i chęć odkrycia czegoś nowego, czegoś co zmieni na zawsze mnie, moje życie i światopogląd, a także otworzy oczy na całkiem inny świat.

Na lotnisku, w mojej ostatecznej destynacji, jaką była Pereira, przywitały mnie trzy rodziny, u których mieszkać będę w trakcie swojej wymiany. Miasto to leży stosunkowo blisko Bogoty, jednakże przejazd autobusem, czy też samochodem ze stolicy jest bardzo niebezpieczny ze względy na panującą wojnę domową, mało kto decyduje się tutaj na podróż między miastami drogą lądową, ponieważ ilość niebezpiecznej partyzantki oraz liczne gangi narkotykowe, nie sprzyjają poczuciu bezpieczeństwa w dłuższych trasach, dlatego też zdecydowałem się na 25-minutowy lot. Po serdecznych gestach, wypytaniu o podróż zapytano mnie o mój rozmiar spodni. To chyba było ostanie pytanie, którego osoba wycieńczona po kilkudziesięciu godzinnej podroży, łącznie trzema samolotami, mogłaby się spodziewać. Po podaniu im mojego rozmiaru usłyszałem, że jak najszybciej potrzebuję białych spodni, bo już jutro czeka mnie moja pierwsza kolumbijska fiesta. A tutaj to nie jest byle co, oj nie. Już kolejnego dnia rano, na stole, czekały na mnie białe spodnie, biała koszulka, czerwona chusta oraz kapelusz rodem z westernu…

Jeśli chodzi o samą Kolumbię wszystko tutaj jest inne, począwszy od jedzenia, które diametralnie różni się od tego europejskiego, a skończywszy na głębokim dzieleniu społeczeństwa na bardzo biedne i bardzo bogate i na wysokich płotach oddzielających slumsy i fawele od willi rodem z Hollywood. Płotach, które w wyraźny sposób, wręcz brutalny, oddzielają zdefiniowaną majątkiem wartość życia poszczególnych ludzi, w każdym jego calu. Wydaje mi się, że właśnie to jeden z wielu powodów dla którego Amerykę Łacińską albo się kocha- albo nienawidzi. Bez wątpienia Kolumbia, a także cały kontynent ma wiele cieni i blasków, które postaram się opisać, wpisując w to kulturę, kuchnię, gospodarkę, miejsca warte zobaczenia, a także, a może przede wszystkim, codziennie życie mieszkańców kraju Shakiry i Marqueza oraz moje spostrzeżenia dotyczące jego smaku, zapachu, jakie ono jest i co My- Europejczycy, możemy z niego wynieść. Poprzez swoje publikacje chciałbym zabrać państwa w małą podróż, w daleki zakątek świata, pachnący kawą, masą różnego rodzaju tutejszych owoców, który wywołuje skraje emocje, jednak trzeba przyznać- jest przez to niezmiernie ciekawy.

Michał Bodziony






Dziękujemy za przesłanie błędu