Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
22/05/2014 - 12:56

(Samo)grający rower i fotografie z pudełka

Wernisażem fotografii i koncertem niezwykłego instrumentu Liry Rowerowej, którą Marek Styczyński skonstruował według pomysłu Juliana Antonisza, zakończyła się akcja Photo::Drone 11 i 12 Grupy Twórczej Widzi Się. Polegała ona na fotografowaniu (zwłaszcza „się”) w przestrzeni miejskiej aparatami typu camera obscura.
Pomysłowość w konstruowaniu aparatów camera obscura nie zna granic: od pudełka, przez aparat z pustej lodówki, aż po wielkie pomieszczenia. W 2010 roku w ramach Festiwalu Widzi Się za gigantyczny aparat posłużyła starosądecka Galeria pod 5. Światowy Dzień Fotografii Otworkowej (jest taki!) przypadł na ostatnią niedzielę kwietnia (w tym roku był to 27 kwietnia). Pasjonatów tej „najtańszej” techniki fotograficznej nie brakuje także w Nowym Sączu. Grupa Twórcza Widzi Się przygotowała z tej okazji warsztaty, wystawę i akację plenerową związaną z robieniem zdjęć aparatem typu camera obscura. Najpierw w Krakowie, dzień później w Nowym Sączu. Miłośnicy fotografii „z pudełka” powtarzają, że to najtańsza technika robienia zdjęć. Aparat można wykonać własnoręcznie, a wystarczy do tego pudełko lub puszka, czarny papier lub farba, taśma izolacyjna, wieczko po jogurcie i materiał światłoczuły. Taki aparat jest oczywiście jednorazowy, ale można również camerę obscurę zrobić z klasycznego aparatu analogowego, gdzie w miejsce obiektywu umieszczamy zaślepkę z dziurką. Wtedy zrobimy tyle zdjęć, ile niegdyś na jednej rolce kliszy. Plusem takiej techniki jest otrzymywanie nieskończonej głębi ostrości, minusem długi czas naświetlania (w zależności od oświetlenia – w dzień około kilku, kilkunastu sekund). Korzystając z zapasu pudełkowych aparatów (wykonane zostały na warsztatach z Katarzyną Waśko w Galerii BWA SOKÓŁ) fotograficy z Widzi Się zorganizowali happening Foto:Drone na ulicy Kościuszki w Nowym Sączu.
Foto::Drone jest akcją fotograficzną wykorzystującą jako główne medium aparat typu camera obscura, a polega na robieniu portretów w przestrzeni miejskiej. Pierwsza taka akcja odbyła się dokładnie 10 lat temu w Krakowie i w Nowym Sączu. Camera Obscura to aparat skontrowany z czegokolwiek. Może to być pudełko, pomieszczenie, przedmiot użytkowy, który da się zamknąć i włożyć do niego kawałek papieru lub filmu światłoczułego. Nie używamy obiektywu jak w aparacie, a jego funkcje pełni zwykły otworek – mówi Bogdan Kiwak, współtwórca Grupy Twórczej Widzi Się oraz Festiwalu Fotografii Widzi Się w Starym Sączu.

Wczoraj (21 maja) w Klubie Sztuki art & cafe obejrzeć można było fotografie, które powstały w ramach happeningu. Zwyczajem akcji Photo::Drone jest udział muzycznego duety Karpaty Magiczne. Tym razem sam Marek Styczyński dał koncert na dość niezwykłym instrumencie, skonstruowanym według idei pochodzącego z Nowego Sącza plastyka, filmowca i wynalazcy Juliana Antonisza.
Tak o swoim instrumencie (instalacji muzycznej?) pisze Styczyński na blogu (plasnieciewbudyn.blogspot.com):
„projekt jaki pojawił się po zobaczeniu maleńkiego szkicu w jednym z zeszytów („pomysłowników”) Juliana Antonisza podpisany: lutnia rowerowa... Inspiracja ta nałożyła się na stare pomysły i zabawy kołami roweru, brzmieniem dynama i stukotem potrącanych kijkami szprych. (...) Antoniszową „lutnię” zamieniłem na „lirę” z odniesieniem do liry korbowej. W tym wspaniałym instrumencie koło natarte kalafonią pociera struny, a grający jedną ręką kręci korbką uruchamiając koło, a drugą wciska proste „klawisze – zapadki”, które skracają struny przez co można wygrywać wiele tonów. Obraz rower i liry korbowej zapoczątkował proste rozwiązania konstrukcyjne i jeszcze tylko szukałem strun, które wytrzymają pocieranie kołem wprawionym w ruch z pomocą pedałów, łańcucha i przekładni... Ustawianie roweru na jakimś stelażu byłoby dobre, ale nie miałem czasu ani warsztatu aby taki stelaż zrobić (co jest już zaplanowane w nowej wersji instalacji) i postanowiłem rower odwrócić w pozycję jak podczas naprawy czy zmiany dętek/kół. Jedna z naszych starych gitar, znaleziona gdzieś za szafą w domu kultury i odnowiona u lutnika i w ten sposób uratowana dla muzyki... wydawała się doskonała do tego rodzaju eksperymentu. Pozostawało jeszcze wzajemne ustawienie koła pocierającego i gitary. Wybrałem prosty i dostępny wariant w postaci ruchomego stelażu z dwóch naszych statywów mikrofonowych, do których z pomocą taśmy klejącej przymocowałem gitarę. Aby móc wzmacniać i modyfikować dźwięk - sygnał z gitary został wyprowadzony kablem jack-jack do wzmacniacza z głośnikiem. Pocieranie kołem strun gitary dało dobry dźwięk, ale był on dość monotonny (zbyt starte opony...!) więc postanowiłem poeksperymentować z nakładkami na koło. Po kilku próbach z różnymi konstrukcjami najlepiej spisywały się węzełki z naddatkiem, zrobione z gumy modelarskiej (...)

Koło uderzające o struny gitary i przetworzony elektronicznie dźwięk dały świetny, niecodzienny efekt. Markowi Styczyńskiemu podczas prezentacji Liry Rowerowej pomagał Marcin Sarota.

(JB)
Fot. JB







Dziękujemy za przesłanie błędu