Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 25 kwietnia. Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki
28/05/2019 - 11:35

Siedemnastowieczny rękopis z kolegiaty nowosądeckiej pójdzie pod młotek?

W połowie czerwca w Warszawie odbędzie się aukcja antykwaryczna, podczas której zostanie wystawiona na sprzedaż księga aktów stanu cywilnego (zaślubin kolegiaty nowosądeckiej z lat 1666 – 1776). Czy jest to rękopis z sądeckiej kolegiaty? Prawdopodobnie tak. Udało się nam dotrzeć do obecnego właściciela rękopisu i z nim porozmawiać.


Wyceniony na 29 tysięcy złotych dokument dziejów Sądecczyzny z przełomu XVI i XVII wieku jest obecnie własnością dr Wojciecha Lizaka, antykwariusza, właściciela domu aukcyjnego w Szczecinie. Rękopis (papier czerpany) zachował się, jak mówi jego właściciel, w dobrym stanie. Szczegółowy opis tego dzieła znalazł się w katalogu wydanym na potrzeby zbliżającej się aukcji. Widnieje on pod numerem 381.

Księga zawiera 3797 wpisów. Jak czytamy w opisie „w każdym wpisie pojawiają się imiona małżonków oraz dwojga świadków (często wraz określeniem ich pochodzenia), daje to ponad 15 000 wymienionych z imienia i nazwiska osób”... W rękopisie można natknąć się także na nazwiska poszczególnych wikarych kolegiaty. Z opisu w katalogu można dowiedzieć się, też że ostatnie strony rękopisu są niezapisane. Są w nim też trzy niezidentyfikowane oznaczenia pieczętne.

Do katalogu dotarły osoby interesujące się historią, kulturą i dziedzictwem narodowym i przesłały opis rękopisu do naszej redakcji z prośbą, aby zainteresować się tą sprawą. Zadzwoniliśmy więc do proboszcza Bazyliki św. Małgorzaty w Nowym Sączu ks. dr Jerzego Jurkiewicza i zapytaliśmy, czy taki rękopis mógł się kiedyś znajdować w zasobach sądeckiej parafii? Proboszczowi przesłaliśmy również opis dzieła, które niebawem trafi na aukcję. Ks. prepozyt Jurkiewicz natychmiast zawiadomił kurię.

Wiadomość o tym, że taki rękopis zostanie wystawiony do sprzedaży szybko rozeszła się w kręgach sądeckich archiwistów i historyków. Sylwester Rękas, kierownik nowosądeckiego oddziału Archiwum Narodowego w Krakowie uważa, że taki rękopis może być bezcennym źródłem między innymi do prowadzonych przez historyków i archiwistów badań genealogicznych.

- Też już w tej sprawie kontaktowałem się z kierownictwem Archiwum Narodowego w Krakowie. Takie materiały archiwalne są wystawiane na aukcjach bardzo rzadko. Trzeba potwierdzić, czy ten rękopis znajdował się kiedyś w zasobach kolegiaty nowosądeckiej, wyjaśnić skąd się znalazł na aukcji, jak długo był w obiegu? – uważa Sylwester Rękas.

- Trzeba wyjaśnić dogłębnie, jak taki rękopis znalazł się w rękach domu aukcyjnego – mówi Leszek Zakrzewski, prezes oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego w Nowym Sączu. – Kto go sprzedaje i jak wszedł w jego posiadanie? Przypuszczam, że ten rękopis mógł znajdować się w zbiorach parafii i zaginąć. Jest to dla mnie dziwna sprawa. Moim zdaniem powinno się wystąpić do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego o zablokowanie sprzedaży tego dokumentu.

Jak się okazuje rękopis wystawia do sprzedaży dom aukcyjny w Szczecinie, którego właścicielem jest historyk i antykwariusz dr Wojciech Lizak. Portalowi Sądeczanin.info udało się z nim skontaktować i porozmawiać.

- Rękopis kupiłem lege artis dziesięć lat temu, biorąc udział w niemieckiej akcji antykwarycznej - mówi dr Wojciech Lizak. -  Zdecydowałem się na to po sprawdzeniu wszystkich niezbędnych kwestii, w przypadku zakupu takich dzieł, między innymi tego, czy nie zostało ono skradzione. Rękopis nie był wykazany w rejestrze dzieł zaginionych. Nie ma go także w dziele ks. Józefa Fijałkowskiego pt. „Nowosądecka Kolegiata”, gdzie znajduje się wykaz strat m.in. rękopisów, które kiedyś były w posiadaniu tej kolegiaty.

Pod względem formalno-prawnym wszystko było OK. Sprawdziłem także moje prawa do tego dzieła. Posiadam legalny dokument jego zakupu. Do takich dzieł podchodzę z pietyzmem i dużą ostrożnością jeśli chodzi o ich nabywanie. Rękopis nie posiadał żadnych pieczęci własnych, na podstawie których można byłoby zidentyfikować właściciela, ani też śladów usuwania pieczęci.

W opisie rękopisu jest także mowa o trzech niezidentyfikowanych oznaczeniach pieczętnych. Właściciel dzieła wspomniał, że może to być litera A, być może oznaczająca archiwum.

Pojawiają się pytania, czy  rękopis będący własnością szczecińskiego antykwariusza może pochodzić z kolegiaty nowosądeckiej, a jeśli tak, to czy w przeszłości mógł być skradziony, komuś wypożyczony, sprzedany, czy też zaginął, jak to często w historii się zdarzało. Jakie były jego koleje, jak to się stało, że dziesięć lat temu był do kupienia na niemieckiej akcji antykwarycznej?

- Moim zdaniem można wysnuć hipotezę, że ten rękopis musiał zaginąć w XVIII wieku, a z pewnością jeszcze przed I wojną światową – twierdzi dr Lizak. - Kiedyś mógł znajdować się w zbiorach kolegiackich. Mógł być wyprowadzony, a później, jak to bywa w naszych dziejach, po prostu się zawieruszył. Jeszcze przed wystawieniem tego rękopisu na akcję dzwoniłem zarówno do kolegiaty nowosądeckiej jak i do Archiwum Diecezji Tarnowskiej i pytałem, czy ten rękopis był kiedykolwiek w ich posiadaniu, ale odniosłem wrażenie, że zarówno pod jednym, jak i drugim adresem chyba nikt nie miał świadomości, że taki rękopis istnieje.

[email protected], fot. Karol Lizak.







Dziękujemy za przesłanie błędu