Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
24/03/2020 - 17:00

Spowiedź generalna - czy to ma sens? Przeczytaj wywiad

Z o. Mateuszem Hincem, kapucynem, psychoterapeutą i kierownikiem duchowym, rozmawiają Anna Dąbrowska i Sławomir Rusin

Ojcze, u osób, które regularnie przy¬stępują do spowiedzi, pojawia się czasem potrzeba podsumowania w sakramencie pojednania dłuższego okresu życia. Czy Kościół zaleca taką spowiedź generalną?
Przygotowując się do tej rozmowy, sięgnąłem do Katechizmu Kościoła Katolickiego i - co ciekawe - nie znalazłem w nim nic o spowiedzi generalnej. Na jej temat wypowiadali się natomiast niektórzy święci, np. Wincenty a Paulo czy Ignacy Loyola. Taką spowiedź zalecają niektóre programy duszpasterskie czy kierownicy duchowi. W programach duszpasterskich jest mowa o trzech sytuacjach, w których spowiedź generalna jest odpowiednio: konieczna, zalecana lub absolutnie niedopuszczalna. Konieczna jest, gdy ktoś odkrył, zrozumiał, że przez dłuższy czas spowiadał się w sposób nieważny, nie wyznał wszystkich grzechów, coś zataił. Oczywiście można w czasie zwykłej spowiedzi przyjść i powiedzieć, że przez taki a taki czas ukrywałem grzech, i spróbować powtórzyć wcześniejsze, ale w niektórych programach duszpasterskich uznaje się za konieczną spowiedź generalną. Zalecana jest jako pomoc w przygotowaniu się do dobrego przeżycia ważnych momentów życia, takich jak: ślub, śluby zakonne, święcenia kapłańskie, a niedopuszczalna jest u osób cierpiących na nerwicę kompulsywno-obsesyjną, czyli u skrupulantów.

Po co przystępować do spowiedzi generalnej, skoro każda spowiedź gładzi grzechy?
Na to pytanie mogę spróbować odpowiedzieć z psychologicznego punktu widzenia. Dobrze jest co jakiś czas podsumować pewien fragment swojego życia i wielu z nas tak czyni, np. w grudniu tworząc bilans mijającego roku - zastanawiając się, co wydarzyło się dobrego, a co złego. Spowiedź generalna umożliwia zobaczenie siebie nie tylko w świetle negatywnym (wady, grzechy), ale też pozytywnym, niejako Bożymi oczami. Staje się motywacją do tego, by zastanowić się nad tym, jak żyłem, czy przez te 10, 20, 30 lat popełniałem jakieś grzechy, które się ciągle powtarzały, albo czy pojawiły się jakieś nowe, czy udało mi się coś zmienić. Dzięki takiemu spojrzeniu wstecz odrywamy się od naszej codzienności.

Przyglądamy się sobie z boku?
Tak, z dystansu możemy popatrzeć na siebie i nasze życie realistycznie. Ocenić, jak było kiedyś i jak jest teraz, czy udało nam się jakieś wady czy grzechy wyeliminować. Najczęściej znamy swoje słabe i mocne strony, ale w codzienności brakuje nam czasu na refleksję nad tym, jacy jesteśmy, jak się zmieniamy. Jeżeli zrobię sobie rachunek sumienia, powiedzmy z 10 lat, to mogę zobaczyć, ile we mnie jest słabości, ile w życiu czyniłem zła. To jest ważne, bo często widzimy zło w życiu innych, a o tym, jacy sami byliśmy, zapominamy. Taki rachunek sumienia może nam uzmysłowić, że nie powinno się osądzać i krytykować innych. Jeśli zobaczę, ile mam grzechów, ile razy pobłądziłem, to stanę się bardziej wyrozumiały dla drugiego człowieka, który również upada, również popełnia błędy. Zdarza się też tak, że wydaje nam się, że jesteśmy coraz gorsi. Jeśli spojrzymy wstecz, może się okazać, że to fałszywy obraz, że jest zupełnie inaczej. Spowiedź generalna daje możliwość popatrzenia na własne życie w szerszym kontekście.

Może się jednak zdarzyć, że skupimy się tylko na tym, co było złe, na tej ciemnej stronie naszego życia.
Owszem, istnieje takie niebezpieczeństwo. A przecież przygotowywanie się do każdej spowiedzi, nie tylko generalnej, powinno oduczyć nas takiego patrzenia na siebie.

Ale na spowiedzi przecież wyliczamy grzechy…
Rzeczywiście, nie przychodzę do konfesjonału po to, żeby chwalić się dobrymi rzeczami, tylko po to, żeby powiedzieć: „Boże, zgrzeszyłem, zrobiłem to i to źle, chcę wziąć za to odpowiedzialność. Proszę, żebyś mi przebaczył". Przygotowując się do sakramentu pojednania, powinienem jednak również podziękować Bogu, za dobro, które we mnie było. Jestem przeciwnikiem ograniczania rachunku sumienia tylko do szczegółowego wyliczania grzechów. Nazywam taki rachunek patologicznym, bo pokazuje nieprawdziwy obraz człowieka - tylko jego jedną, grzeszną stronę. Owszem, powinienem uświadomić sobie własne grzechy i winy, ale trzeba, aby rachunek sumienia obejmował również dobro, które uczyniłem od czasu poprzedniej spowiedzi. Zobaczenie całego zła, które popełniłem, może mnie przytłoczyć. Jeżeli jednak jestem człowiekiem wiary, to powinienem też dostrzec, że doznałem miłości i miłosierdzia od Boga, który mi przebaczył i dał siły do walki z tym, co złe.

Często boimy się spowiedzi właśnie dlatego, że skupiamy się tylko na naszych grzechach i na tym, co negatywnego usłyszymy od spowiednika. Zapominamy o dziękczynieniu.
Jestem przekonany, że istota dobrego rachunku sumienia zawarta jest w 1 Liście do Koryntian. Św. Paweł pisał w nim do pierwszych chrześcijan o tym, że każdy ma inne dary: jeden dar mówienia językami, drugi tłumaczenia ich, trzeci służenia, czwarty uzdrawiania itd. Najważniejszym pytaniem, jakie powinniśmy sobie zadawać, jest właśnie pytanie o to, jakie ja mam dary i czy służę nimi innym, bo mój dar nie jest tylko dla mnie, ale też dla wspólnoty, w której jestem. Jako grzesznik zrobiłem wiele rzeczy źle, ale dzięki moim darom zrobiłem też wiele dobra.
Jeśli ktoś chce się wewnętrznie rozwijać, to od czasu do czasu dobrze, aby zrobił sobie taki generalny rachunek sumienia, aczkolwiek ja sam spowiedzi generalnej nikomu nie zalecam.

Dlaczego?
Bo każda zwyczajna spowiedź jest spotkaniem z Bogiem, który wybacza grzechy. Jeżeli jednak ktoś chce, to oczywiście może przystąpić do spowiedzi generalnej, która oprócz najważniejszego wymiaru duchowego - ponownego zbliżenia się do Boga, który jest pełen miłosierdzia i potrafi wszystko przebaczyć ma też wymiar psychologiczny, czyli podsumowanie jakiegoś etapu w życiu. Taka spowiedź skłania nas do refleksji nad tym, czy zawsze dopełniliśmy zadośćuczynienia, czy naprawiliśmy to, co powinniśmy byli naprawić.
Pamiętajmy, że pojednanie obejmuje nie tylko moją relację z Bogiem, ale także ze wszystkimi wokół i ze sobą samym. Moje grzechy mają wpływ na innych. Mamy różne dary, co oznacza, że powinniśmy sobie nimi nawzajem służyć. Jeżeli ja zgrzeszę, to mój grzech nie tylko osłabia mnie, ale też całą wspólnotę, w której żyję.

Czy spowiednik inaczej podchodzi do spowiedzi generalnej niż do zwykłej?
Na pewno dobrze byłoby na początku poinformować spowiednika, że chcemy przystąpić do spowiedzi generalnej, bo nie każdy spowiednik musi się na nią zgodzić. Warto się wcześniej umówić, także po to, by nie doznać rozczarowania, ponieważ wielu spowiedników, gdy ktoś przychodzi do konfesjonału i mówi: „Chciałbym odbyć spowiedź generalną, bo odkryłem, że wielu grzechów nie wyznałem", każe mu przystąpić do normalnej spowiedzi. Nie ma osobnego rytu spowiedzi generalnej. Różnica dotyczy jedynie dłuższego czasu, który jest potrzebny na taką spowiedź, i emocjonalnego przeżywania jej przez penitenta.
Gdybym miał przystąpić do spowiedzi generalnej, to chciałbym wiedzieć, u kogo się spowiadam. Chciałbym mieć pewność, że spowiednik nie tylko mnie wysłucha, ale będzie umiał odnieść się do moich grzechów, do tego, co się działo w moim życiu. Robiąc rachunek sumienia, dostrzegamy pewne rzeczy, a inne pomijamy. Ktoś, kto nas słucha, może mieć większą jasność, może lepiej je ocenić. Możemy np. mocno przeżywać coś, co obiektywnie wcale nie jest takie ważne, a rzeczy ważne uznać za nieistotne. Doświadczony spowiednik czy kierownik duchowy może nam pomóc to rozeznać.

Co zrobić, by uniknąć ryzyka zanegowania dotychczasowych spowiedzi, by spowiedź generalna nie była „nadspowiedzią"?
Istnieje niebezpieczeństwo, że ktoś, kto się regularnie spowiada, od czasu do czasu odbędzie też spowiedź generalną, aby uzyskać pewność, że się naprawdę dobrze wyspowiadał. Takie myślenie neguje sens jednostkowej spowiedzi i pokazuje, że taka osoba tak naprawdę nie wierzy w Boże miłosierdzie i łaskę przebaczenia.

Jak więc dobrze się przygotować do spowiedzi generalnej?
Obawiałbym się dwóch skrajności. Pierwsza dotyczy ludzi, którzy mówią: „Nie, ja nie jestem grzesznikiem. Coś tam mi się przytrafiło, ale to przecież nic ważnego". Druga odnosi się do tych, którzy widzą w sobie tylko grzech. A przecież Ewangelia pokazuje człowieka zupełnie inaczej. Jezus przyszedł do nas, grzeszników, po to, aby nas zbawić. Umarł za nas, wziął na siebie nasze grzechy, a więc sakrament pojednania służy temu, żebym wyznał swoje grzechy, ale też, abym zobaczył siebie w prawdzie i stanął wobec siebie w pokorze. Moim zdaniem pokora w biblijnym rozumieniu to widzenie siebie takim, jakim widzi mnie Bóg. A On nie widzi we mnie tylko grzesznika, lecz także swoje dziecko. Ks. Krzysztof Grzywocz, kierownik duchowy, powiedział kiedyś, że słowa, które Jezus usłyszał: Ty jesteś mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, przypominają mu się zawsze, gdy wchodzi do kościoła. Wkłada wtedy ręce do wody święconej, wykonuje znak krzyża i mówi swe imię dodając: „ty jesteś mój syn umiłowany, ja ciebie lubię".

Całość artykułu znaleźć można w marcowym numerze miesięcznika LIST.
Materiał dzięki współpracy ze Stowarzyszeniem Ewangelizacji przez Media LIST

Artykuł archiwalny z 23 marca 2013 r.







Dziękujemy za przesłanie błędu