Takie mamy lachowskie dania wigilijne. Ile z nich pamiętamy?
Na tradycyjny jadłospis wigilijny Lachów Sądeckich i Limanowskich składały się potrawy przyrządzane z płodów rolnych zebranych z tutejszych pól, runa leśnego i sadów. Bowiem niegdyś wszystkie składniki potraw musiały pochodzić ze wszystkich środowisk, dających ludziom rośliny na pokarm. To miało zapewnić obfitość pożywienia w nadchodzącym roku.
Do najbardziej powszechnych należały zupa z suszonych grzybów, kapusta z grochem, krupy jęczmienne ze śliwkami, kapusta z grzybami i chlebem, kluski kudłate z tartych ziemniaków, karpiele pieczone w plastrach, gotowany bób, żur owsiany z ziemniakami. Pito zaś kompot z suszonych owoców, zwany suconką.
Jak to drzewiej bywało, czyli Sławomir Wróblewski o sądeckich wigiliach
Oprócz tego przygotowywano archaiczną siemionkę, która miała znaczenie magiczne. Siemionka to polewka z kiełkującego siemienia konopnego (zmielonego i ugotowanego). Podawano ją z kaszą gryczaną lub grzankami.
Według wierzeń ludowych potrawa ta miała moc leczniczą. Uważano, że chroni przed świerzbem i wrzodami. U zamożnych gospodarzy jadano także platecki, czyli łazanki z makiem, gołąbki z kaszą i grzybami i kiszonymi liśćmi kapusty. Pojawiały się też pierogi z kapustą i grzybami, z serem lub śliwkami.
Czytaj też: Karpie wcale nie muszą być "must have". Robert Makłowicz o wigilijnym pichceniu
Niegdyś potrawy wigilijne maszczono wyłącznie olejem lnianym. W Boże Narodzenie nic nie gotowano, jedzono to, co zostało z wigilii. Potrawy podgrzewano na maśle lub spyrce. W zamożnych domach pojawiały się własne wyroby wędliniarskie, głównie wieprzowe.
Oczywiście nie brakowało również różnego rodzaju wypieków. Jedzono tak zwane kołoce i kuchy, czyli słodkie bułki. Później zawijace z makiem, a wszystko popijano kawą zbożową z mlekiem. Dzieci zaś zajadały się suszonymi owocami i orzechami, które zastępowały im słodycze.
[email protected], fot. pixabay.com