Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 25 kwietnia. Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki
10/04/2023 - 23:00

„Uciekaj bracie, bo zginiesz”. Okrutna rzeź na Sądecczyźnie, która zaczęła się od plotki

Rabowano wszystko, co tylko dało się tylko wynieść, często zostawiając dwory kompletnie puste i zdewastowane. Z rąk chłopskich zginęło w tym czasie wielu właścicieli ziemskich i zarządców. Zabijano również duchownych…

Krótki opis lecz wstrząsający tego, jak wyglądała rabacja galicyjska znajdziemy w materiale Kamila Marszałka, opublikowanym w najnowszym kwartalniku „Sądeczanin HISTORIA: Sądeccy chłopi”:

- Pod koniec pierwszej połowy XIX w. powstała w Wolnym Mieście Krakowie idea stworzenia ogólnonarodowego powstania przeciwko zaborcom. Inicjatorzy tego powstania chcieli pozyskać po swojej stronie masy chłopskie. Powstanie krakowskie rozpoczęło się w lutym 1846 r. w Krakowie oraz innych miejscowościach, lecz nie zakończyło się sukcesem. Za część tego powstania uznaje się tzw. powstanie chochołowskie, czyli wystąpienie górali podhalańskich z Chochołowa, Cichego, Dzianisza i Witowa.

Mieszkańcom Sądecczyzny, powstanie chochołowskie kojarzyło się z postaciami jego przywódców związanych z regionem, a mianowicie: ks. Michałem Głowackim, ps. „Świętopełk”, który urodził się w Ujanowicach i przez pewien czas był wikariuszem w Nowym Sączu; ks. Józef Leopoldem Kmietowiczem, urodzonym w Starym Sączu oraz ks. Jan Makuchem, wikariuszem w Podegrodziu. Aresztowani po tym powstaniu chłopi, trafiali natomiast do więzienia w Nowym Sączu.

Władze austriackie, chcąc zapobiec powstaniu krakowskiemu i wywołać zamieszanie w społeczeństwie, wypuściły plotkę, jakoby ziemianie zamierzali wystąpić zbrojnie przeciwko włościanom, w celu ich wymordowania. Nie wiadomo, kto jako pierwszy rozpuścił tę plotkę, jednak za głównego inspiratora wybuchu uważa się starostę tarnowskiego, Josepha Breinla von Wallersterna.

Austriacy trafili na podatny grunt, ponieważ chłopom coraz bardziej doskwierały obciążenia nakładane na nich przez panów feudalnych. W szczególności było to zwiększenie wymiaru pańszczyzny i wprowadzenie pracy akordowej, jak i również przemoc fizyczna stosowana przez nich wobec chłopów.

Sądy austriackie w licznych procesach chłopów ze szlachtą, zazwyczaj stawały po stronie tych pierwszych, przez co wśród mieszkańców wsi, władza ta często utożsamiana była z obrońcami ich interesów. W konsekwencji wyżej wymienionych wydarzeń, 18 lutego 1846 r., chłopi zaczęli napadać na dwory, folwarki, plebanie oraz klasztory, co dało początek tzw. rzezi (rabacji) galicyjskiej.

Wystąpienia chłopskie objęły tereny cyrkułów (obwodów): tarnowskiego, bocheńskiego, sądeckiego, wielickiego oraz jasielskiego. Rabowano wszystko, co tylko dało się tylko wynieść, często zostawiając dwory kompletnie puste i zdewastowane. Z rąk chłopskich zginęło w tym czasie wielu właścicieli ziemskich i zarządców. Zabijano również duchownych.

Powołując się na mapę zasięgu rzezi przedstawioną przez Stefana Kieniewicza, Henryk Barycz zaznaczył, że największe nasilenie tego ruchu miało miejsce w północnej Sądecczyźnie. Dokładniej chodziło tu o czworobok na północ od Nowego Sącza, zamknięty korytami rzek Dunajca i Białej, potem od Dunajca na zachód w wąskim i stosunkowo rzadkim pasie od Klęczan, Łososiny, poprzez Limanową, sięgającym aż do Myślenic.

W historiografii dotyczącej rabacji na Sądecczyźnie niewiele można znaleźć wartościowych źródeł, opowiadających nam o wydarzeniach z tamtego okresu. Warto jednak wspomnieć w tym miejscu o relacji Antoniego Wieczorka, proboszcza z Tęgoborzy. Opowiada on o tym, że rozjuszeni chłopi dotarli także do tamtejszego dworu, gdzie zrabowali i zniszczyli wszystko co było możliwe, zostawiając tylko ogołocone ściany.

Natomiast właściciele dworu [Petronela i Nikifor Dunikowscy], szczęśliwie dwie godziny przed wkroczeniem chłopów do ich posiadłości, zdołali wyjechać do Nowego Sącza. Proboszcz Wieczorek wspominał także, jak rabacja dotarła na jego plebanię:

Po uczynionym rabunku na dworze przyszło około 300 chłopów do podpisanego na plebanię i to właśni parafianie, z kosami, widłami, siekierami, a widząc to wyszedłem na ganek przeciwko nim, a widząc ich tak rozjudzonych, pytałem się, po co przyszli, gdy mi żaden nie odpowiedział, tylko po sobie spoglądali, a widząc, co już indziej uczynili i poznawszy ich zamiar, przemówiłem do tychże treściowo w religijnym sposobie, róbcie co się wam podoba, ale wznieście oczy swoje ku niebu, że Pan Bóg patrzy na was, potłuczcie wszystko, zrabujcie, mnie możecie zamordować, ale w czasie swoim ciężki rachunek Panu Bogu z tego zdać musicie itp., to ich wzruszyło, dopiero zaczęli czapki i kapelusze z głowy zdejmować i powoli porozchodzili się.

Drugim ciekawym źródłem, opisującym wydarzenia z 1846 r. (pomimo tego, że przedstawia jedynie punkt widzenia z perspektywy dworu), jest relacja Nikodema Gojskiego pt. „Opisanie niektórych zdarzeń podczas powstania chłopów w miesiącu lutym 1846 r. w obwodzie sądeckim zaszłych”.

Był on rządcą i mandatariuszem w dominium Konstantego Fihausera we wsi Bruśnik (wtedy należącej do obwodu sądeckiego). Zajmował się tam wykonywaniem czynności policyjno-administracyjno-sądowych w stosunku do ludności chłopskiej, osiadłej na obszarze tego majątku. Nikodem Gojski zdołał zbiec z Bruśnika, ostrzeżony o nadchodzących od strony obwodu tarnowskiego mas chłopskich przez swojego brata Leona następującymi słowami:

Uciekaj bracie, bo zginiesz, nie myśl o obronie, okropna jest masa uzbrojonych ludzi, do których zaraz się i miejscowi poddani przyłączą, rąbią mieszkania i mordują mieszkańców.

Z relacji dowiadujemy się, że rozjuszeni chłopi trafili do Bruśnika bezpośrednio z Ciężkowic, a za rabunki i morderstwa odpowiedzialna była banda niejakiego Korygi. Jak pisał Stefan Kieniewicz, oddziałowi Korygi przypisuję się sianie spustoszenia w dworach pomiędzy Bogoniowicami a Grybowem, z czego szerokim echem odbiło się obrabowanie zamku w Bobowej. Warto pamiętać, że cyrkuł sądecki ciągnął się w tym czasie od Ciężkowic i okolicznych miejscowości na wschodzie, aż do Mszany Dolnej na zachodzie.

Gojski we wspomnieniach wymienia również inne miejscowości ówczesnej Sądecczyzny, które według jego wiedzy, zostały napadnięte przez grupy chłopskie, a mianowicie: Bogoniowice, Kąśna Dolna, Kąśna Górna, Jastrzębia, Zimna Wódka [część wsi Pławna], Bobowa, Brzana, Jankowa, Biała Niżna, Stróże, Wojnarowa, Jeżów [część wsi Wilczyska], Niecew, Lipnica [Wielka], Jasienna, Podole [Górowa], Korzenna, Łyczana, Gródek [nad Dunajcem], Roztoka [Brzeziny], Znamirowice, Tęgoborze, Witowice, Łososina [Dolna], Męcina, Mszana, Poręba [Wielka].

Nikodem Gojski wspomina również nieudane próby natarcia oddziału Korygi na Limanową. W trakcie rabacji galicyjskiej, na terenie obwodu sądeckiego największe natężenie rewolty chłopskiej miało miejsce w Bruśniku i jego okolicach. Z dwudziestu jeden osób, które zginęły w naszym obwodzie w trakcie rabacji, aż sześć zamordowano w samym Bruśniku.

Kiedy upadło powstanie krakowskie, chłopi przestali być potrzebni Austriakom i wojsko szybko przywróciło spokój na wsi. Dwa lata później natomiast, nastąpiło uwłaszczenie chłopów i zniesienie pańszczyzny w Galicji…

Przeczytaj cały artykuł Kamila Marszałka w marcowym kwartalniku „Sądeczanin HISTORIA: Sądeccy chłopi”. Kup je w kioskach lub zamów już teraz w e-wydaniu (KILKNIJ, aby dowiedzieć się więcej).

Sprawdź, o czym jeszcze przeczytasz w kwartalniku. KLIKNIJ TUTAJ.

(oprac. [email protected], fot. „Rzeź galicyjska” 1846, obraz pędzla Jana Lorenowicza. Muzeum w Dołędze, zdjęcie autorstwa Pesell - Praca własna, CC BY-SA 4.0,  )







Dziękujemy za przesłanie błędu