Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
04/11/2012 - 11:22

W drodze do nieba. O umieraniu, które jest życiem.

Opowieść o życiu, które się kończy, o życiu, które w obliczu nadchodzącej śmierci nabiera nowych barw. O niezwykłym miejscu, w którym przedziwnie splatają się ludzkie historie.
 Odwlekałem rozmowę z tobą, czekając na odpowiednią chwilę. Kiedy umarłeś – to słowo brzmi tak bezsensownie, bo przecież ty żyjesz, tylko nie wiem, gdzie i jak to twoje nowe życie wygląda – kiedy więc odszedłeś i zostawiłeś nas, uznawszy, że damy sobie radę sami, coraz częściej z tobą rozmawiam. I mówię ci to, na co nigdy się nie zdobyłem za twojego życia”.
Kilka dni temu świętowaliśmy uroczystość Wszystkich Świętych i wspominaliśmy naszych zmarłych. Te dwa święta wiążą się ze sobą, są niemal nierozdzielne. Dotyczą tych, których nie ma już na ziemi, którzy umarli, odeszli. Pewnie się zastanawiamy dokąd trafili, co się z nimi stało? Może czasem nam się śnią. Pamiętamy o nich, przypominamy sobie ich twarze, rozmowy. To taki szczególny czas w ciągu roku, kiedy każdy z nas staje wobec rzeczywistości, która zawsze nas przerasta. Jedni się jej lękają, drudzy traktują obojętnie, inni – oczekują z nadzieją.
Książki Grzegorczyka nigdy nie wymagają od czytelnika wystawiania bohaterom jednoznacznych ocen, są opowieścią, spojrzeniem na skrawek życia. Autor znany jest pewnie przede wszystkim z powieści o księdzu Grosserze czy „Chaszczy”. Napisał też piękną książkę przybliżającą tajemnice Bożego miłosierdzia pt. „Każda dusza to inny świat”. Zresztą, ten tytuł pasowały i do polecanego przez nas „Nieba…”.
Dziesięć niezwykłych historii. Nie wiemy czy wydarzyły się naprawdę, to nie jest ważne. Każdą opowiada inny narrator, osoba związana z hospicjum, w którym dzieje się większość akcji. Raz jest to wolontariusz, innym razem lekarz, pielęgniarka, ksiądz kapelan, bliski zmarłego. Życie w hospicjum płynie własnym torem. Przeplatają się losy pacjentów, pracowników, rodzin umierających i ich znajomych. Poznajemy ubogiego wdowca, komunistycznego aparatczyka, kloszarda zwanego Skrzypkiem, kilkunastoletniego Arka i opiekującą się nim zakonnicę zwaną „4XL-ką”, dwóch młodych Chorwatów.
W obliczu śmierci wszyscy jesteśmy równi. Fakt śmierci wyrywa nas z pośpiechu, stawia wobec pytań, na które bardzo trudno odpowiedzieć. W hospicjum czas biegnie, inaczej, jakby się kurczył. Często, okazuje się, że jest go dramatycznie mało. Bywa jednak, że właśnie wtedy udaje się dokonać rzeczy niemal niemożliwych: odbyć długo oczekiwane rozmowy, pogodzić z bliskimi, czasem także z Bogiem. Grzegorczyk nie ubarwia swoich bohaterów, nie koloryzuje, jego postaci są do bólu autentyczne. Umierający to ludzie z krwi i kości, mają swoje dylematy, przyzwyczajenia, pragnienia: począwszy od papierosa i „czegoś mocniejszego” po wędkowanie czy powrót do domu, choćby na parę dni, tygodni, miesięcy…
To bardzo piękna książka. Pokazuje, że hospicjum to nie jest miejsce, gdzie się tylko umiera. Tam toczy się prawdziwe życie! Jest miejsce na łzy i gromki, radosny śpiew, na trudne rozmowy i zawiązanie nieśmiertelnych przyjaźni, na pomoc w znoszeniu cierpień i na żarty. To czas przechodzenia z tego świata do… nieba. Trzeba być zwinnym akrobatą, by się tam dostać.
Dzięki pracy rąk i nieprawdopodobnej technice chodził, a nie jeździł na wózku. Wiele dni obserwowałam Igora, nie mogąc odnaleźć tego jedynego skojarzenia. Aż w końcu błysnęło mi: tak pracuje gimnastyk na koźle! Balansuje ciałem, aż w końcu zeskakuje i staje na nogach. W przypadku Igora brakowało tej ostatniej fazy.
I nagle pomyślałam, że Igor perfekcyjnie opanował swoje ciało: potrafi je unieść jak atleta, wygiąć jak akrobata, wprawić je w taniec jak baletmistrz.
Akrobaci…


Anna Wojna






Dziękujemy za przesłanie błędu