Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
10/09/2012 - 05:13

„Wiem, że jestem matką” – o małżeńskim oczekiwaniu

W tym tygodniu na naszym portalu przeczytacie fragmenty książki Wandy Półtawskiej "Eros et iuventus!"
Wanda Półtawska "Eros et iuventus" (fragm. VI)
Osobą, która zwykle najwcześniej dowiaduje się o istnieniu dziecka jest jego ojciec. Przeważnie tak się dzieje, gdy układ małżeński jest prawidłowy i porozumienie małżonków dobre. Ojciec powinien dowiedzieć się przed światem – ale w układzie konfliktowym zdarza się, że ktoś inny zostaje obdarowany zaufaniem kobiety, może to być jej matka lub przyjaciółka. Kogoś kobieta czyni godnym zaufania (bywa, że lekarza, który jakże często zawodzi to zaufanie). Teraz już dalszy lis dziecka zależy tylko od decyzji matki.
Wątpliwości zmieniają się w pewność. „Wiem, że jestem matką” mówi kobieta. W tym okresie ma ona ogromną szansę doświadczyć radości, która dla niej zgotował Pan, może przeżyć najpełniejszą radość ludzkiej miłości, która czeka na swój owo, i najgłębszą radość człowieka, którego Bóg dopuścił do swojej twórczości. Macierzyństwo powinno być radością kobiety i radością świata. Jeżeli tyle kobiet współczesnych przeżywa inaczej, jest to krzywdą wyrządzoną matce i jej dziecku – dziecko ma prawo być z miłością oczekiwane od pierwszej chwili poczęcia i matka ma prawo do niczym niezmąconej radości macierzyństwa. Ale ta matczyna radość jest uwarunkowana przez wiele czynników. Najbardziej jest zależna od postawy ojca i jego akceptacji. Jeżeli ojciec dziecka cieszy się faktem jego istnienia i daje temu wyraz, radość macierzyństwa narasta mimo trudu, natomiast jeżeli kobieta matka zostanie przez ojca odrzucona, osamotniona w swoim macierzyństwie, wówczas trud zostania matką wydaje się ponad jej siły. Troska mężczyzny o ciężarną kobietę matkę, o swe dziecko, jest miarą jego miłości.

Wanda Półtawska ""Eros et iuventus" (fragm. V)
Tak jak potem poród jest własnym przeżyciem kobiety, tak i teraz to, co się dzieje, w niej tylko się dzieje, w takiej głębi, że ona sama nie umie się w nią zanurzyć.
Pełne zrozumienie tej tajemnicy domagałoby się z jej strony najgłębszej kontemplacji – bo ona teraz jest już terenem działania nie człowieka, nie męża, ale samego Boga – tu kryje się najważniejsza prawda o kobiecości i o macierzyństwie. Chce Bóg działać w ukryciu i w kobiecie. Dzieje się tutaj coś na podobieństwo tamtej wielkiej chwili, gdy miłość Boża zaowocowała Jego mocą w kobiecie – Matce Syna Bożego, jest powtórzeniem dzieła stwarzania, ale nie tylko. Kobieta nie odczuwa zapłodnienia, nie potrafi tego momentu zaobserwować, może go jedynie przeczuwać i nad tym zatrzymać myśl, ale zwykłych cielesnych odczuć wielkiej chwili brak. A przecież stało się. Za każdym razem jest to fakt (zaczyna istnieć nowy człowiek) nieznany nikomu oprócz Stwórcy – On wie, że jest już nowy byt ludzki, nowa osoba, którą obdarzył płcią; dla niej znalazł już jej jedyne, niepowtarzalne w dziejach ludzkości miejsce. (Płeć, jak wiadomo, jest uwarunkowana genetycznie w chwili zapłodnienia i można ją ustalić już w pierwszym okresie ciąży). Współczesna medycyna i biologia starają się jak najwcześniej rozpoznać ciążę, jednakże chwila zapłodnienia jest nieuchwytna.
Pojawia się oto nowa istota, osoba ludzka, byt, który spodobało się Bogu stworzyć i obdarzyć człowieczeństwem. Rodzice mają jasno zakreśloną rolę narzędzi w rękach Boga – Paweł VI powiedział o ojcu i matce, że to współpracownicy Boga samego w dziele stwarzania (por. HV, 1). Taka świadomość, że jesteśmy narzędziami w ręku Boga, zmienia poprzednio cytowane wypowiedzi, nie można już powiedzieć „dziecko niechciane” czy „dziecko zaplanowane przez nas”, jedynie poprawne sformułowanie powinno brzmieć: „dziecko przez Boga nam dane”. Wola rodziców jest przyporządkowana i poddana woli Stwórcy

Wanda Półtawska "Eros et iuventus" (fragm. IV)
Mieszanina to coś więcej niż jednorodna substancja. Jako czyste więc rozumiemy to, co ma być samo w sobie, samo w swojej istocie. Określenie „czysty” w stosunku do czegoś oznacza po prostu szczyt możliwości tej danej rzeczy. Na przykład czysty głos, czysty styl, czysty gotyk itp. Te wszystkie sformułowania oznaczają wartości pozytywne.
W takim razie określenia „czysta dziewczyna” bądź „czysty chłopak” powinny być także wartościami. A zatem oznacza to, że ona sama albo on sam jest taki, jaki jest w samej swojej istocie. Istota czystości informuje po prostu: jestem taka (taki), jaką (jakiego) mnie Pan Bóg stworzył.
Do istoty stanu przedmałżeńskiego z natury rzeczy należy czystość, jednorodność – człowiek jest sobą. Jeżeli chcielibyśmy zastanowić się, czym można niejako zanieczyścić ten stan przedmałżeński, to zrozumiemy, że do istoty bycia dziewczyną nie należy chłopak ani do istoty chłopaka nie należy dziewczyna. Dlatego współżycie między nimi jest zamieszaniem, jest nieczystością, nie należy do tego układu. Ta sytuacja zmienia się radykalnie w małżeństwie.
Małżeństwo właśnie polega na zjednoczeniu osób. Nie może ono istnieć w jednym człowieku. Do istoty małżeństwa zatem należy właśnie akt jednoczący – zjednoczenie dwojga to jest sama natura małżeństwa. Akt seksualny nie jest nieczysty w małżeństwie, bo należy do istoty małżeństwa. Oczywiście, człowiek może również zanieczyścić i ten akt w małżeństwie, jeżeli zmieni jego naturę – ale sam w sobie należy on do istoty małżeństwa. A do istoty stanu człowieka samotnego, przed małżeństwem, należy jego integralność, indywidualność, jego pojedynczość, jego nietykalność.
Trzeba być sprawiedliwym. Dlaczego czystość – w każdej innej dziedzinie – nazywamy wartością, a odrzucamy ją w dziedzinie seksualnej? Jest w tym brak logiki i brak sprawiedliwości. (…)

Wanda Półtawska "Eros et iuventus" (fragm. III)
W świadomości ludzi XXI wieku bardzo często zachodzi prymitywne uproszczenie: miłość daje prawo do działania seksualnego i do dysponowania człowiekiem. W imię rzekomych praw miłości ludzie wyrządzają sobie krzywdę. W imię prawa do miłości usuwają poczęte, nienarodzone dziecko, bo ono im przeszkadza w swobodnej realizacji miłości.
Prawo do współżycia seksualnego daje wyłącznie małżeństwo, a miłość daje prawo do świadczenia dobra, do oddania, do całopalenia. Z miłości można oddać życie, bo miłość jest wartością większą niż życie. Miłość daje prawo do wymagań: „Ponieważ cię kocham, mogą wymagać od ciebie, żebyś był godny mojej miłości”. Tylko miłość ma prawo żądać przemiany i tylko miłość ma moc przekształcenia człowieka. To jest siła twórcza: „Jeżeli kocham, potrafię zdobyć się na to, czego nikt inny nie potrafi”. Im większa miłość, tym większa gotowość do podjęcia trudu; wdzięczność za dar miłości zobowiązuje.
Kochany człowiek nie może być taki, jaki jest, ale musi nadążać musi stawać się coraz lepszy i pełniejszy, bo wtedy miłość rośnie. Trud pracy nad sobą jest właśnie budowaniem miłości. Ponieważ kochasz, masz prawo poświęcić się dla osoby kochanej, a ponieważ chcesz ją obdarować sobą, nie możesz być byle kim. Miłość wyprowadza człowieka ku dobru. Z dramatycznych zakrętów ludzkiego losu nieraz ratuje człowieka tylko prawdziwa miłość. Miłością prawdziwą można nawet uratować człowieka przed nim samym.

Wanda Półtawska "Eros et iuventus!" (fragm. II)
Gesty ciała, dotyk mają zdolność przekazania czułości, troski i miłości, ale ich znaczenie również zależy od ich wewnętrznej treści i od intencji, jaka ten gest wywołała, a także od skutku. Jeżeli jakiś gest, jakieś przylgnięcie, ma na celu wywołanie podniecenia i gotowości do podjęcia aktu, to gest taki nabiera znaczenia skutku, może być na przykład wstępem do aktu cudzołożnego. By mieć prawo do okazywania gestów ciała, musi być oczyszczone serce człowieka, uwolnione od myśli egoistycznych i pożądliwych. Znaczenia gestu nie można ocenić, bez znajomości wnętrza człowieka, jego intencji i skutków – dlatego, patrząc z boku, nie można ocenić, jaką treść dany gest zawiera. Czasem młode dziewczęta pytają na przykład, czy pocałunek jest grzechem. A odpowiedź zawiera się w pytaniu: „Dlaczego pytasz?”. Pytanie bowiem nasuwa przypuszczenie, że coś niepokoi, że nie do końca rozumiane jest znaczenie tego gestu.
Do Ogrodu Getsemani przyszedł Judasz i nie uderzył Chrystusa, ale Go pocałował i ten pocałunek pociągnął za sobą cały dalszy ciąg zdarzeń poprzez Drogę Krzyżową aż do śmierci na krzyżu. Chłopiec nieraz całuje dziewczynę, tak się zwykle zaczyna, a po jakimś czasie ona decyduje się zabić ich dziecko – wtedy tamten pierwszy pocałunek nabiera znaczenia zbrodni. O znaczeniu gestu decyduje więc intencja i skutek. Lepiej zachować pewną ostrożność wobec gestów ciała. Najpierw musi się zrodzić zaufanie, żeby można było ich swobodnie używać. Po prostu miłości trzeba się uczyć. To nieprawda, że ona się sama realizuje, to człowiek decyduje o profilu swojej miłości i on ją czyni wielką i piękną albo ją niszczy.
Przykazanie „nie cudzołóż” nie ma na celu pozbawienia człowieka radości, ale przeciwnie – chce ludzką miłość uratować i nadać jej najwyższy wymiar.

Wanda Półtawska "Eros et iuventus!" (fragm. I)
Człowiek – stworzenie Boże – może jedynie otrzymać drugiego człowieka; ale aby odpowiedzieć na ten dar, osoby muszą sobie przed samym Bogiem przysiąc miłość nieodwołalną. Gdy mają już wolę kochania wiernego, dozgonnego, wtedy oddają się sobie na całe życie, obdarzając się sobą wzajemnie w pełnym wymiarze zawierają święty związek małżeński, przymierze z Bogiem. Sakrament oznacza przymierze trzech osób – ci dwoje i Bóg. Akt zatem nie może być narzucony, ale winien zostać podjęty przez małżonków, za zgoda ich obojga, i powinien być zawsze otwarty na życie (choć nie zawsze może stać się płodny), nie może więc być ubezpłodniony. To działanie przebiega w najgłębszej intymności, akt powinien być zatem ukryty przed ludźmi, nie może być ani oglądany, ani fotografowany, ani pokazywany – bo wszystkie te sposoby mogą ujawnić tylko jeden powierzchowny wymiar ciała, a miłość rozgrywa się zawsze dwuwymiarowo. ma swoje znaki cielesne, jednakże powstaje i żyje w duszy ludzkiej, w tym przedziwnym zjednoczeniu komunijnym, którego człowiek opisać ani do końca ujawnić nie potrafi, ale które jest odkryte przed Bogiem.
Gdy dwoje ludzi sobie oddanych do końca, na całe życie, jednoczy się w miłosnym spotkaniu małżeńskim, Bóg jest zawsze obecny i akt taki może stać się hymnem pochwalnym na cześć Boga Stwórcy, który dal im tę możność kochania i wzajemnego obdarowywania się sobą. Akt wtedy staje się święty i może się stać płodny, choć nie zawsze.
Miłość jest niezależna od płodności i świętość aktu także jest od płodności niezależna. Świętość aktu zależy od zgodności z planem Bożym. Akt ma być realizowany tak, jak Bóg zaplanował, a więc ma być naturalny. Człowiekowi zatem nie wolno sztucznie odrywać aktu płodności ani tez płodności od aktu. Oba te grzechy ciążą na ludzkości XXI wieku, która wymyśla coraz to nowe sposoby ubezpłodnienia aktu małżeńskiego i coraz to nowe sposoby na oderwanie płodności od zjednoczenia małżonków przez sztuczne zapłodnienie i zapładnianie w ogóle poza człowiekiem – in vitro. Boża moc w ludzkich rękach jakże często staje się źródłem nieszczęść, a nawet zbrodni.

O książce możecie przeczytać TUTAJ
Wanda Półtawska, Eros et iuventus!, Edycja Św. Pawła, Częstochowa 2008.






Dziękujemy za przesłanie błędu