Wyjątkowa rocznica absolwentów sądeckiej „Dwójki”. Spotkali się po 50 latach
Czym była i czym jest matura? Nazwa wywodzi się z języka łacińskiego: maturus - to po polsku tyle co dojrzały, dostatecznie rozwinięty, czy po prostu dorosły. Pokrewne, łacińskie słowo, maturitas oznacza dojrzałość, pełny rozwój, a nawet szczyt rozwoju. Z kolei czasownik maturo znaczy czynić dojrzałym, dojrzewać.
Można zapytać o jaki rozwój i dojrzewanie tu chodzi? Wszak mówimy o młodym człowieku, który jako uczeń, zapoznaje się w szkole ze szczytowymi osiągnięciami ludzkiej kultury, zwłaszcza europejskiej i polskiej, a w ciągu wielu lat dorastania rozwija się nie tylko intelektualnie, ale i moralnie, kształtuje swoją osobowość, swój charakter, buduje w sobie właściwą postawę życiową, uczy się życia społecznego, pogłębia swoją wiedzę i socjalizuje się. W ten sposób staje się dojrzałym do życia w społeczeństwie i do zajęcia w niej swojego miejsca.
Matura rozumiana jest też jako egzamin z zakresu wiedzy na poziomie szkoły średniej i otrzymanie świadectwa dojrzałości, uprawniającego do podjęcia dalszej nauki w szkole wyższej. Wspomniane spotkanie zgromadziło kilkanaście osób, uczniów dawnej klasy IV c, którzy świętowali wspólnie złoty jubileusz, pięćdziesiątą rocznicę matury.
Świętowanie rozpoczęli zgodnie ze starą tradycją, od mszy św. w kaplicy sióstr Felicjanek przy ul. Jana Długosza. Podczas eucharystii modlili się w intencji zmarłych i żyjących nauczycieli. Następnie na cmentarzu komunalnym złożyli wiązankę kwiatów na grobie wychowawczyni dr Anny Grefner, wyrażając w ten sposób swoją wdzięczność za jej wielkie zaangażowanie i trud wychowawczy.
- Pani profesor była znana w całym mieście i okolicy jako „Walera”, stawiająca wysokie wymagania nauczycielka, zwolenniczka stosowania surowych zasad wychowawczych – wspominają uczestnicy spotkania.
- O klasie IV c mówiono „klasa Walery”. Dbała o swoich wychowanków; obowiązkowe śniadania na długiej przerwie, a jeśli ktoś nie miał, to otrzymywał 2 złote na bułkę. Sprawdzała noszenie mundurków (granatowe stroje) i tarcz na rękawach, itp. Żona przedwojennego legionisty, oficera WP zaginionego na Wschodzie w Sowieckiej Rosji, matka zmarłego na grypę „hiszpankę” w Lublinie 12-letniego syna (gimnazjalisty), nauczycielka w szkołach średnich innych miast w Polsce. Troszczyła się jak matka o powierzone sobie „szkolne dzieci”. Wtedy tego nie rozumieliśmy i nie docenialiśmy, dziś jako ludzie dorośli i rodzice, a często dziadkowie, lepiej rozumiemy jej zaangażowanie w nasze dobro – dodają.
W samo południe jubilaci spotkali się w „swojej szkole” z obecną dyrektor Dorotą Smagą i przedstawicielami samorządu uczniowskiego szkoły. Zapoznali się z aktualną sytuacją szkoły i zwiedzili sale, w których przed laty pobierali naukę. Rozmowom i wspomnieniom nie było końca.
Następnego dnia, jubilaci spotkali się na uroczystym obiedzie. Był to czas wielogodzinnych wspomnień, wielu wzruszeń, radości z wzajemnego bycia razem po tylu latach i żalu z tego faktu, że tak szybko mija życie. Był to także czas swoistego dzielenia się swoimi życiowymi osiągnięciami, sukcesami i porażkami, spełnionymi i nie spełnionymi oczekiwaniami i nadziejami. Z prowadzonych rozmów wynika, że jubilaci w zasadzie swoje życiowe aspiracje prawie wszyscy zrealizowali, ukończyli wybrane studia, założyli rodziny, mają dzieci i wnuki, zdobyli określone pozycje społeczne i nadal mają swoje marzenia.
Wszyscy uczestnicy spotkania wyrażali wielką radość z bycia razem po tylu latach. Oglądali i wymieniali wspólne fotografie z lat szkolnych oraz aktualizowali adresy. W jubileuszowym spotkaniu, oprócz wymienionych już osób, uczestniczyły panie Władysława Witek – emerytowana nauczycielka języka polskiego i jubilaci: Tatiana Henclik (Miller), Danuta Karwala (Szot), Grażyna Kler, Anna Majka (Borsz), Dorota Puścizna (Maliszczuk), Hanna Ratuszyńska (Demusz) oraz panowie Wojciech Butscher, Włodzimierz Dłubacz, Marek Jasiewicz, Krzysztof Stadnik, Andrzej Szczygieł i Wiesław Śledź.
Można na koniec filozoficznie zapytać: jaki sens mają takie jubileuszowe spotkania? I odpowiedzieć krótko: by utrwalać w nas dojrzałe człowieczeństwo, które wyraża się między innymi we wspólnym dzieleniu naszych radości i smutków, w osobistej retrospekcji, w postawie wdzięczności za otrzymane dobro. (WD, Fot. RD)