Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
04/04/2016 - 13:40

Radny z Wierchomli: O wieszczach i płaceniu podatków

Niewątpliwie sympatyczna dziennikarka, Olga Szpunar z „Gazety Wyborczej”, pyta świetnego historyka z krakowskiego liceum i w pytaniu stawia tezę: „Z tych [czyli przyszłych] podręczników będzie płynął przekaz, że patriota to ten, co recytuje wiersze narodowych wieszczów na pamięć, a nie ten, co nie jeździ na gapę i płaci podatki.”

Niezależnie od tego, że rozmówca (Zdzisław Bednarek) odpowiedział jej sensownie, chciałbym zapytać p. Olgę, czy teza w jej ustach to była dysjunkcja. Czy zatem – według niej – ten, kto płaci podatki to patriota, a recytujący romantyków – na pewno nie? Gdyby tak uważała, sądziłbym, iż p. Szpunar minęła się z powołaniem (do rozumu).

Muszę wyznać, że moi uczniowie nie tylko recytowali na pamięć trochę Norwida, ale też umieli Wielką Improwizację oraz niejeden fragment „Beniowskiego”, np. ten:

- Jednak wierzę,
Że ludy płyną jak łańcuch żurawi
W postęp... że z kości rodzą się rycerze,
Że nie śpi tyran, gdy łoże okrwawi
I z gniazd najmłodsze orlęta wybierze,
Że ogień z nim śpi i węże, i trwoga...
Wierzę w to wszystko - ha! - a jeszcze w Boga!

Czy to niedobra wiara w „Gazecie…”? A co Olga Szpunar powie o „Uspokojeniu” Słowackiego:

Więc lada dzień, a nędza sprężyny dociśnie:
To naprzód tam na rynku para oczu błyśnie
I spojrzy w Świętojańską na przestrzał ulicę;
A potem się poruszą wszystkie kamienice, (…)
Usłyszycie wy wtenczas, serc naszych złodzieje,
Jaki wiatr z tej ulicy na miasto powieje;
Przez harmonijkę tonów swój krzyk przeprowadzi,
O kościół katedralny skrzydłami zawadzi,
Porwie królewski zamek, otworzy jak trumnę,
A potem na Zygmunta uderzy kolumnę (…)

Nie wypada tego znać, choćby i na pamięć, a przy okazji rozumieć? Mówią niektórzy, żeby w szkole się uczyć głównie tego, jak się uczyć. No dobrze, ale gdy chłopak już się nauczy, JAK się uczyć, to CZEGO się zacznie uczyć? Gdyby przypadkiem (oprócz fizyki czy genetyki) nauczył się na pamięć, jakimi słowami romantycy zwracają się do ukochanej kobiety, to źle? Zbyt grzecznie, jak na nowoczesność?

Nauczenie się nieco języka i obrazowania romantyków to błąd edukacyjny? (Tu dodam nawiasem, że moi uczniowie uczyli się wcześniej na pamięć wierszy Horacego i Kochanowskiego, a więc norm klasycznych. Mogli też wybrać coś ze współczesności. Nie słyszę dziś, by mnie wyklinali.)

Podzielam pogląd wyrażony w wywiadzie („Gazeta…” z 1 04 2016, wkładka „Magazyn Krakowski”) przez Zdzisława Bednarka, że można było uczyć dobrze i w PRL-u, a dodam: w szczególności, gdy dyrektor był do rzeczy. Tak się składa, że moim uczniom dałem w 1974 roku do wyboru „Ludzi bezdomnych”, „Pałubę” lub „Fałszerzy”. Mogli sami wybrać prozę modernistyczną, więc paru przeczytało wszystkie trzy powieści. Z kolei Artur (klasa matematyczna) świetnie omówił „Ludzi bezdomnych” bodaj ich nie czytając.

Omawialiśmy też „na języku polskim” prozę Faulknera („Niedźwiedź”), braci Strugackich („Przenicowany świat”), Himmilsbacha („Partanina”), Zielińskiego („Sny pod Fumarolą”). Ech, były czasy…

Witold Kaliński

Autor jest radnym gmina Piwniczna-Zdrój, prezesem Towarzystwa Literackiego im. C. Norwida w Nowym Sączu, felietonistą miesięcznika „Sądeczanin”. W przeszłości uczył języka polskiego w renomowanych liceach warszawskich.







Dziękujemy za przesłanie błędu