Na rowerze i joggingu po Sączu w maseczce czy bez? Wlepią mandat, nie wlepią…
- Jedna starsza pani nakrzyczała ma mnie, że jadę rowerem bez maseczki i mówiła, że powinni wlepić mi mandat – mówi Jacek z Nowego Sącza, który codziennie, bez względu na pogodę dojeżdża do pracy.
- Ja jej na to, że to absurd. Przecież na nikogo nie chucham z bliskiej odległości, a poza tym można się udusić. Ale prawdę mówiąc, to ja już sam nie wiem czy muszę tę maseczkę zakładać, czy nie. To samo pytanie zadają sobie moi znajomi, którzy biegają. Nie możemy znaleźć informacji na ten temat.
Czytaj też Prognoza dla epidemii. Trzeba odwołać Sylwestra i Boże Narodzenie z rodziną
Jak na te wątpliwości odpowiada ministerstwo zdrowia?
- Obowiązek zakrywania ust i nosa funkcjonuje w zależności od miejsca uprawiania sportu. Takiego obowiązku nie ma na terenie lasów, parków czy zieleńców. Natomiast jeśli ktoś biega po chodniku w centrum miasta, to wtedy musi to zrobić – wyjaśnia Justyna Maletka z biura prasowego ministerstwa.
A jak jest z jazdą na rowerze po miejskich ścieżkach rowerowych. W maseczce, czy bez?
Obowiązuję zasłanianie ust i nosa – odpowiada Maletka.
Jak sprawę komentują sądeccy cykliści?
- Przecież od tego można się pochorować. Maseczka zaraz zrobi się wilgotna. To pożywka dla wirusa - łapie się za głowę para studentów, których spotykamy na ścieżce rowerowej. – Ale my mamy sprawdzony patent. Zasłaniamy nos i usta bafem, który przecież zawsze może się „właśnie” zsunąć w czasie jazdy – dodają.
Policja zapowiedziała akcję "zero tolerancji" dla tych, którzy nie stosują się do wprowadzonych sanitarnych rygorów ministra zdrowia.
Czytaj też Jakby tej paniki było mało. Straszą koronawirusem i policją przez telefon
Ile kosztuje brak maseczki w przestrzeni publicznej? Można za to dostać od 20 do 500 zł kary. Wysokość mandatu określa interweniujący policjant. ([email protected])