Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
13/05/2020 - 13:35

„Ślepa już jestem przez tę popapraną epidemię!” Optyk i okulista vs korona

Epidemia, epidemią, ale dobrze dobrane okulary to podstawa. Niezależnie od tego, czy musimy pracować zdalnie, standardowo czy potrzebujemy ich do codziennego funkcjonowania. Dlatego jedną z najistotniejszych spraw dla „okularników” jest teraz funkcjonowanie zakładów optycznych i specjalistów, którzy dobiorą właściwe szkła.

„Ślepa już jestem przez tę cholerną epidemię!” Optyk i okulista vs epidemia

- Ślepa już jestem przez tę popapraną epidemię! – wykrzykuje niemal codziennie nasza redakcyjna koleżanka, która jest krótkowidzem a już od dłuższego czasu, z racji wieku, potrzebuje drugich okularów do czytania. Długo się krygowała z ich zrobieniem, ale na początku tego roku obiecała sobie, że zrobi je w czasie, gdy córka będzie miała komunię, czyli w maju. Miała przyjechać jej mama i razem miały pojechać do optyka do Rzeszowa, z którego usług korzystają już od niemal dziesięciu lat. Tyle, że przyszła epidemia a w ślad za nią komunię szlag trafił a optyk musiał zawiesić działalność. Jednak liczba godzin, które nasza koleżanka musi spędzić przed komputerem wcale nie zmalała a wręcz wzrosła, bo doszła „obsługa” zdalnego nauczania jej córki – trzecioklasistki. Okulary do czytania to już rzecz niezbędna i na potrzebna „na gwałt”.

Już od kilku tygodni wraca normalność – rząd odmraża działalność kolejnych sektorów m.in. tych związanych z bezpośrednią obsługą klienta czy pacjenta. Ale w wypadku okularów „do tanga”, a trzeba jednak już nie dwóch a trzech „partnerów” – optometrysty albo okulisty, który dobierze właściwe szkła, optyka, który je osadzi w oprawce i klienta, „okularnika”, który musi poddać się badaniu wzroku i przymierzyć a potem dobrać oprawki.

Zobacz też: Region: mamy epidemiczny przełom? Może krzywa będzie się już wypłaszczała

Koleżanka zadzwoniła do Rzeszowa licząc, że już wszystko tu załatwi. Okazuje się jednak, że to nie takie proste – jej okulista nie przyjmuje a w jej ulubionym zakładzie optycznym przymierzyć może jedną, góra dwie oprawki a o zrobieniu właściwego pomiaru rozstawu do tego, żeby dobrze osadzić szkła progresywne, które będą służyć jej jednocześnie do chodzenia i czytania można zapomnieć. Dlaczego? Dobór szkieł nie jest szczególnym, pilnym przypadkiem a tylko takie konsultuje okulista w dobie kwarantanny społecznej. Optyk z kolei wpuszcza do zakładu tylko jedną osobę na raz – siedzibę ma rzeczywiście maleńką – a dodatkowo każdą przymierzoną oprawkę musi dezynfekować w ozonatorze. Rozstawu oczu manualnie nie zmierzy – bo obsługuje tylko przez ladę zabezpieczoną dodatkowo pleksą a klient musi być bezwzględnie w maseczce.

- Szlag! – podsumowała nasza zdesperowana koleżanka i zdecydowała się sprawdzić jak to wygląda w Nowym Sączu. Okazuje się, że zupełnie inaczej niż we wspominanym Rzeszowie. W pierwszym zakładzie optycznym, z którym się skontaktowaliśmy sympatyczna pani z obsługi z miejsca zaznaczyła, że oprawki można przymierzać bez ograniczeń, ale miło jeśli klient ogranicza się do tych, których zakupem jest rzeczywiście zainteresowany a nie mierzy ich tylko dla zabawy. Oprawki są oczywiście po przymierzeniu dezynfekowane, ale spirytusem a nie ozonem. Pomiar rozstawu oczu robi się elektronicznie a na szkła i realizację zamówienia nie trzeba czekać dłużej niż przed epidemią. Czasem przy jakimś nietypowym zamówieniu, niestandardowych szkłach może się zdarzyć jeden, dwa dni poślizgu. A co najważniejsze bez problemu specjalista od ręki dobierze nam szkła.

Zobacz też: Koronawirus: informacje live. Kiedy do fryzjera, kosmetyczki i restauracji?

W kolejnym miejscu, tym razem w przychodni okulistycznej, usłyszeliśmy jeszcze bardziej optymistyczne wieści – działają tu cały czas okuliści, optometryści i optycy. Dobrać szkła można bez problemu. Jest jednak jedno „ale” jeśli chodzi o okulistów, którzy obecnie wykonują jedynie badania bezdotykowe, badań aplanacyjnych czyli np. badania ciśnienia w oku – kłania się jaskra – już nie zrobimy. – Ale wczoraj na przykład przyjechała do nas pani z dzieckiem, które miało ciało obce w oku. Mama płakała bardzo, dziecko jeszcze bardziej. I co? Mieliśmy ich odesłać do Krosna czy do Krakowa na SOR? Pomogliśmy na miejscu.

Po wizycie każdego pacjenta gabinet jest dezynfekowany specjalnymi środkami odkażającymi. Oprawki oczywiście też. Tylko tu kłopot jest nie tylko z czasochłonnością dezynfekcji, ale również ze sprzętem i asortymentem – zarówno gumowe części sprzętu do badania wzroku jak i oprawki od specjalistycznych środków się niszczą, bo nawet najlepsze środki są po prostu żrące a tego producenci i dostawcy nie przewidzieli i o jakichkolwiek reklamacjach można zapomnieć. Jedno jednak jest pewne – wyjdziemy stąd z okularami a w razie innej „okulistycznej” katastrofy nikt nas stąd z kwitkiem nie odprawi. – Ale jeśli chodzi o okulary szału nie ma. Przychodzą do nas tylko ci, co rzeczywiście są w potrzebie – podsumowała szefowa placówki.

ES [email protected] Fot.: ilustracyjne archiwum sądeczanin.info







Dziękujemy za przesłanie błędu