Żmija gigant zadomowiła się w drewnianej szopie [ZDJĘCIA]
Strażacy ochotnicy z Głębokiego pojechali na miejsce i schwytali gada do metalowego wiadra. Okazało się, że to żmija, która ma prawie pół metra długości. Ratownicy zabrali węża i wypuścili na polanie, z dala od budynków mieszkalnych.
Zobacz też Żmije już wygrzewają się nad Dunajcem. Sprawdź co zrobić po ukąszeniu
Wozy Państwowej Straży Pożarnej są wyposażone w specjalne chwytaki, którymi strażacy łapią węże. Niestety takiego sprzętu nie posiadają w swoich autach strażacy ochotnicy, dlatego muszą stosować inne metody, aby schwytać niebezpieczne gady. To było pierwsze wezwanie w tym roku, kiedy to sądeccy strażacy byli wzywani do schwytania węża. Powoli również zaczynają się zgłoszenia związane z owadami takimi jak np. osy czy szerszenie.
Zobacz też Żmije nadal korzystają ze słońca. Tym razem upodobały sobie ścieżkę rowerową
Żmija atakuje jedynie w poczuciu zagrożenia. Wówczas jednak wysyła przed atakiem sygnał ostrzegawczy, podnosi głowę i zaczyna syczeć. Jeśli zauważymy ją w trawie, najlepiej ją ominąć. Część ukąszeń, a właściwie większość jest pustych. Żmija ukąsi i nie wypuszcza jadu. Moc jadu jest proporcjonalna do wielkości osobnika, im większy tym jest go więcej.
- Objawy ukąszenia są miejscowe, robi się obrzęk i występuje bolesność. To powinno każdego skłonić, aby udać się do lekarza. Szczególnie poważniejsze skutki występują u osób uczulonych, narażone są też dzieci, osoby starsze i kobiety w ciąży. Takich spraw nie wolno bagatelizować - przestrzega Marek Szostek z przychodni weterynaryjnej Herman w Nowym Sączu.
RG [email protected], Fot. OSP Głębokie