Dworzec MDA Nowy Sącz: tak się pudruje czcze deklaracje. Trochę jak z "Sądeczanką"
Nie ma chyba mieszkańca Sądecczyzny, który nie widziałby upublicznionych kilka lat temu szumnie przez spółkę Małopolskie Dworce Autobusowe z Krakowa wizualizacji nowego, całkowicie przebudowanego byłego dworca PKS w Nowym Sączu. Były to wizje na miarę XXI przystające w końcu do rangi naszego miasta jako kluczowego węzła komunikacyjnego całego regionu. Miało być na bogato i z przytupem.
Ale po latach pies – znów – mydło zjadł. I co może zobaczyć podróżny wysiadający w tym miejscu? Podremontowany, „przypudrowany” ciasny budynek pamiętający pod względem funkcjonalności czasy PRL. Poczekalnia wyposażona jest zaledwie w kilkanaście miejsc siedzących. Idealna ilość zważywszy, że ławki dla podróżnych oczekujących na autobus – w tym ten dalekobieżny – ustawione są na zewnętrznej części dworca tylko przy połowie autobusowych stanowisk.
Zobacz też: Tu poczucie humoru ma swoje drugie dno
Nad każdym stanowiskiem są wiaty, zadaszenia zaprojektowane tak – przekonałam się o tym na własnej skórze – że tylko w znikomy sposób zapewniają podróżnym schronienie choćby przed deszczem.
Jednak tym, co najbardziej rzuca się w oczy jest przestrzeń, nawierzchnia przestrzeni między budynkiem dworca a stanowiskami dla autobusów. Podarujemy sobie przymiotniki, które nam w tym wypadku cisną się na usta, ale jesteśmy przekonani, że nasi Czytelnicy zgodzą się, że to najbardziej wymowny dowód na to, jakim szacunkiem i zainteresowaniem spółka MDA darzy Nowy Sącz. To trochę tak jak z „Sądeczanką” – ktoś nam cały czas mydli oczy. Niby od lat coś się dzieje, ale nic z tego nie wynika. ([email protected] Fot.: ES) (c) Materiał chroniony prawem autorskim
ZOBACZ TAKŻE









