Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
05/06/2012 - 13:50

Każda próba samobójcza jest wołaniem o pomoc

Z Anną Szczepanik-Dziadowicz, psychiatrą, dyrektorem Środowiskowego Domu Samopomocy w Nowym Sączu rozmawia Iga Michalec.
31-letni ksiądz, 26-letni mąż i ojciec, 19-letni uczeń odebrali sobie w ostatnich tygodniach życie. Co roku na Sądecczyźnie na taki krok decyduje się już nie kilkanaście, ale znacznie więcej osób. W ubiegłym roku – trzydzieści, a w pierwszym kwartale obecnego - osiem. Rok 2010 zamknął się liczbą 32 samobójstw. Czy te liczby, znajdujące potwierdzenie w policyjnych statystykach, Pani zdaniem nie są alarmujące?

- Niestety, są. Każde takie zdarzenie, gdy osoba odbiera sobie życie, jest ogromną tragedią. Tereny południowej Polski, w tym Sądecczyzna, są niestety tymi, gdzie ludzie częściej decydują się na taki krok. Gdy byłam jeszcze młodym psychiatrą miałam już tego świadomość.

Czym to jest uwarunkowane?

- Trudno powiedzieć. Być może na to, że w naszym regionie odnotowuje się więcej zamachów samobójczych, mają wpływ czynniki kulturowe, specyficzny ekosystem.

Co może być podłożem czynów samobójczych?

- W przypadku czynów samobójczych nie można mówić li tylko o jednej przyczynie. Odebranie sobie życia nigdy nie jest zdrową reakcją. Podłoża takiego desperackiego kroku należy upatrywać w zaburzeniach psychicznych u osoby, która się na to decyduje. Mam tu na myśli zaburzenia psychiczne rozumiane nie tylko w sensie choroby psychicznej, ale raczej nieprawidłowego stanu emocjonalnego. Najczęściej ofiarami samobójstw są niestety osoby chorujące na depresję. Ta choroba ma wiele rodzajów. Depresja to jedna z głównych przyczyn dokonania aktu samobójczego.

Depresja – bardzo podstępna choroba, jak Pani wspomniała - może być jedną z wielu przyczyn...

- Do tak desperackiego kroku popychają ludzi na przykład bezrobocie, przemoc w rodzinie, pogorszenie się sytuacji finansowej, uzależnienia, problemy zdrowotne np. nieuleczalna choroba, kłopoty w szkole, w pracy, a także mobbing, przewlekły stres, które mogą być przyczyną zaburzeń reaktywnych, ale też uruchamiającym chorobę psychiczną. Bardzo potężnym czynnikiem ryzyka są uzależnienia. Osoby uzależnione łatwiej mogą ulegać takiej autodestrukcji, jaką jest odebranie sobie życia. Reasumując, o tym, że człowiek dokona takiego aktu może zadecydować wiele czynników, jednak głównym jest choroba - depresja.

Jakim grupom społecznym zaburzenia depresyjne najczęściej zagrażają?

- Tego nie da się sprecyzować. Może na nią cierpieć osoba z takiej, czy innej sfery społecznej.

W jakim wieku najczęściej są osoby podejmujące próby samobójcze?

- Trudno odpowiedzieć na takie pytanie. Nie ma tutaj reguły, aczkolwiek najbardziej zagrożone są osoby około trzydziestego roku życia. W tym przedziale wiekowym psychiatrzy często zauważają pierwsze symptomy zaburzeń depresyjnych, w tym początek choroby afektywnej, ale trzeba zaznaczyć, że może na nią zapaść także bardzo młoda osoba, jak również będąca w starszym wieku. W przypadku samobójstw każdy wiek niesie w sobie zagrożenie.

Kto częściej decyduje się na taki krok - kobiety, czy mężczyźni?

- Mężczyzna, jak już podejmuje tak desperacki krok – to na ogół nie żartuje. Zazwyczaj jest to działanie skuteczne. U kobiet natomiast częściej zdarzają się próby samobójcze, które są swoistym wołaniem o pomoc. Mężczyźni najczęściej odbierają sobie życie wieszając się, a kobiety łykając leki.

Z czego to wynika, że więcej mężczyzn popełnia samobójstwo?

- Ich psychika, w porównaniu z psychiką kobiet jest nieco inna. Mężczyźni z natury są chyba bardziej zdecydowani, ale zastrzegam - nie możemy tego generalizować.

Na taki krok decydują się nie tylko osoby dorosłe. Zamachy samobójcze podejmują także nastolatkowie...

- Jest to wiek, kiedy młody człowiek nie ma jeszcze w pełni ukształtowanych mechanizmów adaptacyjno-kompensacyjnych, czyli umiejętności dostosowywania się do określonych sytuacji. Wiekowi młodzieńczemu siłą rzeczy przypisana jest pewna niestabilność emocjonalna.

Czy młodzież jest teraz mniej odporna psychicznie?

- Jeśli młody człowiek wychowuje się w tak zwanej normalnej rodzinie, która jest pełna, nie ma w niej przemocy, w której znajduje oparcie, w której rodzice i dzieci ze sobą rozmawiają, to można mówić o mniejszym zagrożeniu, że nastolatek zdecydować się na taki tragiczny krok. Choć, jak mówię, nie jest to regułą.

Część dzieci w obecnych czasach chowa niestety ulica, bo rodzice pracują niejednokrotnie wiele godzin, by utrzymać rodzinę...

- No właśnie. Codzienne życie wymusza galopadę za zdobywaniem dóbr materialnych, galopadę za tym, by związać koniec z końcem, by utrzymać rodzinę. W wielu przypadkach odbija się to na tym, że zapracowani rodzice poświęcają mniej uwagi swoim dzieciom. Z kolei młodzież mimowolnie w obecnych czasach uczestniczy w wyścigu o to, by mieć najlepsze stopnie, wysoko plasować się w takiej, czy innej grupie społecznej. Ale są też zgoła odmienne postawy nastolatków. Mówię o młodych ludziach – abnegatach, najczęściej wywodzących się z niezamożnych środowisk, mających poczucie niedowartościowania. Oni najczęściej sięgają po narkotyki, alkohol, działają w różnych nieformalnych grupach młodzieżowych. W tych przypadkach młodzi ludzie zazwyczaj mają zaburzoną hierarchię wartości tego, co jest ważne. To wszystko, o czym tutaj powiedziałam może zaważyć na tym, że młody człowiek zdecyduje się na to, by się zabić. Nawet dzieci ulegają takim sytuacjom. Z mojej praktyki zawodowej przypominam sobie kilkuletniego chłopca, który nie umiał znaleźć wspólnego języka z mamą. Dziecko postanowiło się otruć. Połknęło leki. Chłopca na szczęście odratowano.

Czy można stwierdzić, że większość osób , które targnęły się na swoje życie, taki krok wcześniej zaplanowały?

- Zazwyczaj decyzja o zamachu samobójczym podejmowana pod wpływem nagłego impulsu i dotyczy osób uzależnionych, albo posiadających organiczne uszkodzenia mózgu, będące na przykład konsekwencją przebytego wypadku. Pojawiająca się depresja, czy też inne zaburzenia u osób, mających nieprawidłowe cechy osobowości, mogą wyzwolić u nich popędy samobójcze. Taki impuls może też pojawić się nagle u osoby chorującej na schizofrenię, nawet wówczas, gdy wydawało się, że dobrze ona funkcjonuje w społeczeństwie. Czy ludzie planują samobójczy krok? Z tym stwierdzeniem dyskutowałabym, bo nikt będący w pełni zdrowia psychicznego nie planuje tego, że z własnej, i tylko własnej woli zejdzie z tego świata. O planowaniu samobójstwa możemy mówić raczej u osób chorych na depresję, przeżywających urojenia depresyjne i przekonanych o braku jakichkolwiek pozytywnych perspektyw, którym przychodzą myśli, iż wygranie z chorobą będzie niemożliwe, że „nic mi już nie pomoże, nic dobrego mnie nie czeka, nic się nie uda, grozi mi potępienie, kary, nędza” itp. Po takim swoistym negatywnym bilansie, rozpatrzeniu wszelkich za i przeciw, podjęta może zostać decyzja o skróceniu sobie cierpienia.

Czy osoby, które myślą o popełnieniu samobójstwa wysyłają wcześniej komunikaty w rodzaju: „Zabiję się”, „Nie mam po co żyć”, „Skończę ze sobą”, czy też na przykład porządkują swoje życie – segregują dokumenty, zamykają sprawy w urzędach?

- Tak się zdarza. Jeśli ktoś werbalizuje głośno takie komunikaty - groźby, to zazwyczaj nie planuje ich zrealizować. Natomiast zdarzają się też takie sytuacje, że osoba jest zdesperowana i wie, że coś takiego zrobi. Wówczas na przykład pisze list pożegnalny, zamyka swoje sprawy, sporządza testament.

Jak powinna zareagować najbliższa rodzina, czy krewni słysząc takie komunikaty, wysyłane przez bliską im osobę?

- Przede wszystkim nie powinna ich bagatelizować. Bliscy powinni posłuchać, co ta osoba ma do powiedzenia, a więc z nią rozmawiać. Rozmowa ta ma być prowadzona nie na zasadzie „Nie opowiadaj głupot”, ale przede wszystkim należałoby się dowiedzieć, dlaczego, ktoś o czymś takim myśli. Warto dociec, jaki jest tego powód. Niezwykle ważką sprawą jest wysłuchanie tej osoby. To najlepsza interwencja kryzysowa.

Ale nie zawsze taka osoba może chcieć się otworzyć przed kimś bliskim. Jak postąpić w takiej sytuacji?

- Naturalnie nie zawsze chce się rozmawiać o tym, co nas trapi z kimś niby bliskim, albo z którym straciło się już wspólny język. Wtedy trzeba jednak przekonać tę osobę wszelkimi możliwymi sposobami, aby udała się po pomoc do psychologa. Jeśli natomiast rodzina zauważy, że bliski zachowuje się w sposób niekonwencjonalny, sugerujący, że mogą to być zaburzenia psychiczne, a więc na przykład mówi niedorzecznie, cierpi na bezsenność, jest smutny, ma płacz na końcu nosa, albo staje się zamknięty w sobie, to wtedy rodzinna powinna zrobić wszystko, by taka osoba, jak najszybciej trafiła do lekarza psychiatry.

Jak można pomóc takim osobom?

- Błędem jest podsuwanie im leków, bez konsultacji z lekarzem specjalistą. Często ktoś, w dobrej wierze mówi do kogoś bliskiego: „Zażyj taki lek. Mnie pomógł, to Ty też się dobrze poczujesz”. Nic bardziej mylnego. Takim postępowaniem można trafić, jak przysłowiową kulą w płot. Zamiast pomóc - można pogorszyć sytuację. Takiej osoby nie powinno się próbować pocieszać. Mówić na przykład: „Uśmiechnij się, weź się do życia, jutro będzie lepiej, gdzieś wyjedź.” Nie tędy droga. Często taka próba wsparcia osoby, będącej w depresji odnosi odwrotny skutek. Taka osoba popada w jeszcze głębszą depresję. Przede wszystkim należy szukać jej źródła, czynników, sytuacji, które ją wywołały i bezwzględnie, jak najszybciej szukać fachowej pomocy. A do tego czasu z taką osoba powinno się jak najwięcej przebywać, rozmawiać, po prostu być z nią. Szeroka sieć oparcia rodzinnego i środowiskowego jest znakomitą profilaktyką i pomocą.

Gdzie taką pomoc psychologiczną, czy psychiatryczną można otrzymać w Nowym Sączu?

- Można udać się po pomoc psychologiczną do Sądeckiego Ośrodka Interwencji Kryzysowej. Jest „Arka” - Poradnia Specjalistyczna i Telefon Zaufania przy parafii świętej Małgorzaty, w której mam przyjemność pracować. Jest to poradnictwo anonimowe. Można tam przyjść i zasięgnąć porady psychologa, pedagoga, lekarzy, prawnika. Chciałabym także powiedzieć, że osoby, cierpiące na zaburzenia psychiczne mogą się zgłaszać do szpitala bez skierowania i prosić o pomoc. Jeśli ktoś znajdzie się w sytuacji dramatycznej, ma myśli samobójcze to, bez skierowania może się udać na oddział psychiatryczny w sądeckim szpitalu, poprosić o rozmowę z lekarzem psychiatrą. Jeśli lekarz uzna, że są przesłanki przemawiające za tym, by taka osoba była hospitalizowana, to pacjent zostanie przejęty do szpitala. Najprostszą drogą jest kontakt z Poradnią Zdrowia Psychicznego, z którymkolwiek gabinetem psychologicznym, czy psychiatrycznym lub zgłoszenie się do lekarza rodzinnego.

Prawdą, czy mitem jest, że zmiany pogody - na przykład występowanie wiatru halnego w górach mogą mieć wpływ na to, że ktoś zaczyna intensywniej myśleć o samobójstwie, albo dokonuje tego aktu?

- Z pewnością pogoda ma wpływ na to, jak ludzie funkcjonują. Gdy wieje wiatr halny, wszyscy z reguły robią się bardziej nerwowi. To da się na przykład zauważyć w szpitalach. Wtedy trafia tam znacznie więcej pacjentów. Jesteśmy elementem przyrody, w związku z tym też reagujemy na zachodzące w niej zmiany.

Czy psychiatrzy spotykali się ze stwierdzeniami, że zamach na własne życie to nie efekt choroby, ale na przykład akt rozpaczliwej demonstracji, żalu, z powodu doznanej od kogoś krzywdy, zawiedzionej miłości?

- Naturalnie. Takie zachowania dotyczą nie tylko człowieka. Przestrzega się przed oswajaniem wilków. To zwierzę tak przywiązuje się do człowieka, że jeśli ten go zostawi, to wilk może sam się zagryźć. Oswojone papugi, które są porzucane przez właścicieli wyskubują sobie pióra. W jednym i drugim przypadku w świecie zwierząt i ptaków mamy do czynienia z autodestrukcją.

Czy osoba, która raz targnęła się na własne życie może ponowić taką czynność?

- Oczywiście. Każda próba samobójcza jest groźna i może zakończyć się śmiercią.

Często przyczyny samobójcze pozostają tajemnicą na zawsze?

- Sądzę, że w dużej większości aktów samobójczych, gdzieś w tle można doszukać się czynnika, który mógł spowodować, że osoba podjęła taką decyzję. Czasami te sygnały mogą być bardzo dyskretne, które przez najbliższych mogą być w ogóle niezauważone. Natomiast dla specjalisty byłyby one od razu zauważalne.

Osoby, które mają myśli samobójcze nie zawsze szukają fachowej pomocy psychologów, czy psychiatrów?

- Zazwyczaj o taką pomoc się nie zwracają. Dlaczego? Między innymi, dlatego, by nie być ośmieszonym przez środowisko, w którym mieszkają, pracują (czasem by nie być zwolnionym z pracy). Niestety mamy tu do czynienia ze stygmatyzacją. Pójście do psychologa, albo psychiatry części społeczeństwa kojarzy się niestety jednoznacznie. Niejednokrotnie także środowisko, w którym żyje osoba potrzebująca pomocy nie wspiera jej, nie podpowiada, by pójść po pomoc do specjalisty. A przecież wizyta u psychologa, czy psychiatry nie jest czymś nagannym i nie oznacza, że taka osoba jest zaburzona.

Co zatem zrobić, by nastawienie społeczeństwa pozytywnie do osób korzystających z pomocy lekarzy psychiatrów zmieniło się?

- Mówić, mówić i jeszcze raz mówić, że lekarz psychiatra jest takim samym lekarzem, jak każdy inny lekarz specjalista, który może pacjentowi pomóc.

Rozmawiała Iga Michalec
 






Dziękujemy za przesłanie błędu