Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
22/02/2012 - 14:38

List Mariana Ryby: Nie róbmy z Nikifora posągowego bóstwa!

Marian Ryba, radny powiatowy z Krynicy - Zdroju, przysłał list odnoszący się do artykułu pt. "Nikifor nie nadaje się na potrona pociągu", opublikowanego w naszym portalu 10 lutego br.

Poniżej list M. Ryby.

                              ***

(...) W związku z tendencyjnym przedstawieniem mojego wystąpienia na sesji Rady Powiatowej w dniu 10 lutego 2012  proszę o wydrukowanie mojego sprostowania bez skrótów, w całości.

Wystąpienie dotyczyło nadania imienia "Nikifor” dla pociągu kursującego z Krakowa do Krynicy-Zdroju. Było zapytaniem skierowanym do Starosty nowosądeckiego. Nie występowałem przeciwko łemkowskiej mniejszości narodowej jak sugeruje pan Redaktor. Od urodzenia i przez ponad 30 lat mieszkałem przy ul. Źródlanej w Krynicy. Naszymi sąsiadami byli Rusini, z którymi razem bawiliśmy się, chodziliśmy do szkół, pracowaliśmy. Teraz też mam przyjaciół z tej nacji i nigdy pochodzenie nie stanowiło jakiejkolwiek bariery w porozumiewaniu się między nami. Kiedy w latach 90-tych byłem przewodniczącym Komitetu Obywatelskiego w Krynicy, to jednym z  najbliższych współpracowników był wspaniały człowiek i autorytet Bazyli Sowa.

Czy Nikifor był w 100 % Łemkiem jak chcieliby obecni działacze organizacji mniejszościowych, do końca nie wiemy. Jego matka, osoba częściowo upośledzona, była Rusinką, to nie ulega wątpliwości. Ale tylko wśród Żydów jest się Żydem po matce.

W latach 70-tych pracowałem w Funduszu Wczasów Pracowniczych w Krynicy w gronie najlepszych przewodników beskidzkich, takich jak: Leopold Burdyk, Sylwiusz Birtus, Miłka Koszucka, Franciszek Śmigielski, Zenon Gejda, Franciszka Miechur. Pasjonaci turystyki i historii. Wtedy to lwowiak, Poldek Burdyk, przyniósł przedwojenną gazetę, wychodzącą we Lwowie, w której było napisane o „żebraku z Krynicy zwanym Nikiforem”. Redaktor pisał, że matka Nikifora była zatrudniona jako sprzątaczka w pensjonacie Romanówka przy ul. Piłsudskiego, dawniej Lipowej. Do Romanówki przyjeżdżał parę razy w latach 1893-1895 słynny malarz Aleksander Gierymski, młodszy brat Maksymiliana, zmarłego w wieku 28 lat na gruźlicę. Artyści przybywający do wód przede wszystkim ze Lwowa, Krakowa, jakbyśmy to dziś powiedzieli - imprezowali. I podobno coś tam  między Aleksandrem Gierymskim, a sprzątaczką się zdarzyło. Jeśli to prawda, konkludował dziennikarz, to Nikifor talent do rysowania i malowania odziedziczył po sławnym artyście, który to kilka lat później 1901 roku zmarł w Rzymie, w szpitalu psychiatrycznym i został pochowany na cmentarzu Campo Verano. Tak więc możemy domniemywać, że Nikifor jest tylko pół - Łemkiem.

Wiele razy zetknąłem się z Nikiforem w Krynicy. Jego mowa, a raczej bełkot nie przypominał języka rusińskiego, mówił „swoim” językiem. Spotykałem go na Deptaku przy starej drewnianej Pijalni Głównej, także przy ul. Pułaskiego na murkach koło basenu kąpielowego. Wieczorami zachodził na podwórze z tyłu sanatorium FWP Soplicowo, gdzie litujące się nad nim pracownice kuchni przemycały dla niego miskę jedzenia w skrytości przed dyrektorem Grzeszczukiem i pracownikami dyrekcji FWP, która mieściła się obok w drewnianym Soplicowie. Parokrotnie spotkałem Nikifora przy ulicy Kraszewskiego, gdzie rysował na nieistniejącym już murku, na miejscu obecnej przychodni i pogotowia ratunkowego, naprzeciw starego domu pana Pelaka. Nikifor oprócz drewnianej walizeczki z pędzlami i farbami nosił laskę, którą opędzał się od zaczepiających go dzieci, a także od atakujących go psów, co parokrotnie widziałem. Mitem więc jest, że sam miał psa, którego uwieczniono na pomniku, na „Skwerze Nikifora”. Parę razy widziałem Nikifora w Krynicy Dolnej będąc u kolegi Ryśka Rapacza. Jego ojciec, kierownik cegielni w Krynicy, w swoim domu w sieni pozwalał Nikiforowi nocować i tam dostawał coś do jedzenia. Opowiadano też mi, że długi okres czasu Nikifor przebywał u rodziny Ferków przy ul. Zieleniewskiego, lecz postępująca gruźlica stwarzała zagrożenie dla dzieci.

Pracując w FWP, przez kilkanaście lat bywałem w domu wczasowym Tęcza przy ul. Leśnej. Pracujący tam portierzy i palacze opowiadali mi, że Nikifor przez kilka lat spędzał w Tęczy zimne i zimowe noce. Spał na pryczy w kotłowni i tam też dobre panie z kuchni dbały, aby nie umarł z głodu. Prątki Kocha były też przyczyną rozpadu małżeństwa opiekuna Nikifora – Mariana Włosińskiego. Państwo Włosińscy mieszkali w budynku Nasze Zdrowie przy ulicy Źródlanej, mieli dwie  urocze córki: Ewę i Alę, byliśmy sąsiadami z ulicy. Po wylansowaniu Nikifora przez Ewę i Czesława Banachów z Krakowa, życie ułomnego artysty zaczęło się poprawiać, otrzymał dowód osobisty, urzędowe nazwisko Nikifor Krynicki i prawnego opiekuna, wspomnianego już Mariana Włosińskiego. Kiedy z przydziału socjalnego dostał pierwsze w życiu mieszkanie przy Bulwarach Dietla, to bał się spać na tapczanie, noce spędzał na podłodze. Nie pozbył się tez nawyku żebrania.

Zadziwiające jest to, że ci , którzy teraz najgłośniej krzyczą i zawłaszczają sobie Nikifora, kiedy był tylko bezdomnym włóczęgą nie pomagali mu, wręcz najgłośniej go przepędzali i szydzili. Przysłowiową kromkę chleba dostawał od rodzin polskich.

Jak powiedział 11.02.2012 na dworcu w Krynicy-Zdroju kolega Leszek Zegzda, były przewodniczący Zarządu Wojewódzkiego Porozumienia Centrum w Nowym Sączu: „Nikifor był genialnym prymitywistą”.

Na pewno był , ale dla koneserów sztuki. Nie każdemu podobają się malowidła Ociepki czy Nikifora. Zyskał sławę, ale nie róbmy z niego posągowego bóstwa, był pełnym analfabetą, drukowane litery na akwarelach odwzorowywał z gazet. Przez ¾ życia żył w nędzy karmiony przez dobrych ludzi. To chyba cud, że nocując w komórkach, kotłowniach i jakichś zimnych budach nie zamarzł. Tragiczna postać, odrzucony przez Rusinów, nigdy nie chodził do szkół. Czy czuł się Polakiem czy Łemkiem? - tego się nie dowiemy. Chyba nie miał poczucia tożsamości narodowej, żył swoim światem. Nie znał do końca wartości pieniędzy. Sam widziałem, jak kuracjusze kupowali rysunki od "Matejki", bo tak mówił o sobie. Kiedy pytano: "Za ile obrazek?", odpowiadał niewyraźnie: "Za sto.", kuracjusz dawał Nikiforowi złotówkę, ten szczęśliwy chował monetę. Widziałem, jak za bułkę czy kanapkę dobijano z nim transakcji. Nigdy się nie ożenił, bo która panna chciałaby za męża kogoś, kto czuł wstręt do wody. Trochę dobrobytu zaznał pod koniec życia: opieka prawna, leczenie gruźlicy, wyjazdy do sanatorium do Folusza, wyjazd do Bułgarii, wystawy w Paryżu i Tel Awiwie. Był jak powiedział Leszek Zegzda „genialnym prymitywistą”, ale nie stawiajmy go w panteonie naszych bohaterów, patriotów i uczonych zasłużonych dla Ziemi Krynickiej, takich jak:

dr Józef Dietl - wskrzesiciel Krynicy,

prof. Rudolf  Zuber,

dr Henryk Ebers,

gen. Kazimierz Pułaski,

Jan Kiepura- światowej sławy tenor

ks. Władysław Gurgacz – zamordowany przez UB,

inż. Leon Nowotarski.

Adwersarze poprawnie myślący uderzcie się w swoją pierś, udowodnijcie - czy choć raz nakarmiliście żebraka Nikifora, czy raczej rzucaliście za nim kamieniami. Nie tylko ja pamiętam takie sytuacje z lat 50-tych i 60-tych. Młodzi zabierający głos nie mają pojęcia, że za komuny Nikifor był ścigany przez ORMO i Milicję Obywatelską za żebractwo i włóczęgostwo. Czy ktokolwiek z mających teraz tyle do powiedzenia protestował wtedy przeciw prześladowaniu Nikifora przez władzę ludową?

Marian Ryba,

Przewodnik Beskidzki II klasy, Radny Powiatu Nowosądeckiego

(HSZ)

Na zdjęciu Marian Ryba z Krystyną Feldman, grającą Nikifora w  filmie Krzysztofa Krauzego pt. "Mój Nikifor".







Dziękujemy za przesłanie błędu