Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
14/02/2023 - 15:45

Nowy rok, nowy kierunek dla Brazylii

W niedzielę 1 stycznia Luiz Inácio Lula da Silva został zaprzysiężony na prezydenta Brazylii. Ceremonia objęcia władzy różniła się od dotychczasowych, gdyż ustępujący z urzędu Jair Bolsonaro nie wziął udziału w uroczystościach.

Lula, który po 12 latach ponownie stanął na czele rządu, przyjął prezydencką szarfę z rąk reprezentantów kilku grup społecznych i etnicznych, współtworzących różnorodną populację Brazylii. Podczas przemówienia polityk wskazał obszary działań kluczowe dla rozpoczynającej się czteroletniej kadencji: walkę z głodem i ubóstwem, wzmocnienie demokracji, ożywienie gospodarki poprzez pobudzanie międzynarodowych inwestycji oraz przeciwdziałanie degradacji środowiska.

Czarnoskóra kobieta, pracownik fabryki, niepełnosprawny mężczyzna i przedstawiciel jednego z rdzennych plemion – między innymi oni towarzyszyli Luli w przemarszu centralną osią rządowej dzielnicy Brasílii pod budynki parlamentu. Wobec konieczności zmiany protokołu ustalono, że zielono-żółtą szarfę prezydent otrzyma od „ludu Brazylii”.

Symbolicznego aktu udekorowania Luli dokonała Aline Sousa, pracownica firmy wywożącej śmieci. Był to kulminacyjny moment uroczystości zaprzysiężenia Luli na 39 prezydenta Brazylii. Co znamienne dla tego kraju, wydarzenie rozpoczęto od minuty ciszy, którą uhonorowano pamięć Pelé, zmarłej kilka dni wcześniej legendy brazylijskiego futbolu. Objęcie prezydentury przez Lulę oznacza zwrot w politycznej trajektorii Brazylii, gdzie po czterech latach bolsonaryzmu władzę przejęła lewicowa Partia Pracujących (pt. Partido dos Trabalhadores).

Dziesiątki tysięcy osób przybyło do stolicy, by przyglądać się oficjalnej nominacji Luli na urząd prezydenta. Brasílię wypełniły prowizoryczne pola namiotowe, w których na kilka dni przed ceremonią zaczęli gromadzić się wyborcy Luli z nawet najbardziej odległych stron kraju; niektóre z takich obozowisk mieściły nawet 18 tysięcy osób.

W dniu zaprzysiężenia specjalne oddziały strażaków polewały wodą tłumy oczekujące wzdłuż reprezentacyjnej Alei Ministerstw (pt. Esplanada dos Ministérios), łagodząc nieco skutki styczniowych upałów. W gotowości postawiono też inne służby porządkowe, spodziewając się prób ataków na Lulę. Od czwartku, na mocy decyzji Sądu Najwyższego, w stolicy obowiązywał czterodniowy zakaz noszenia broni. Mimo to doszło do zatrzymania kilku uzbrojonych osób, ale sama ceremonia przebiegła bez zakłóceń.

Uroczystość zaszczyciły swoją obecnością głowy państw z całego świata, m.in. prezydent Portugalii Marcelo Rebelo de Sousa, prezydent Angoli João Lourenço czy król Hiszpanii Filip VI. Wielkim nieobecnym okazał się za to poprzednik i główny polityczny przeciwnik Luli, ultrakonserwatysta Jair Bolsonaro. Były prezydent od kilku dni przebywa bowiem na Florydzie, najwyraźniej świadom, że od chwili przejęcia urzędu przez Lulę immunitet nie chroni go już od zarzutów w licznych śledztwach, które ruszyły jeszcze w czasie jego prezydentury.

Gest szacunku względem zwycięskiego rywala i uznania własnej porażki nie leży z resztą w naturze Bolsonaro, konsekwentnie unikającego konfrontacji z Lulą. Naśladując zachowanie swojego politycznego idola, Donalda Trumpa, Bolsonaro pogwałcił też usankcjonowany tradycją rytuał pokojowego przekazania władzy, jakim jest przekazanie prezydenckiej szarfy następcy na stanowisku prezydenta. Zapis o przekazaniu szarfy uwzględniony jest w prawie Brazylii, jednak niedopełnienie aktu nie wiąże się z żadnymi prawnymi sankcjami dla tych, którym wypaczone pojęcie godności przysłania szacunek dla rytów demokracji.

Obecna kadencja będzie trzecią w  karierze siedemdziesięciosiedmioletniego Luli, który sprawował funkcję prezydenta w latach 2003-2010. Kiedy opuszczał urząd, cieszył się ponad 80 proc. poparciem społeczeństwa, będąc najpopularniejszym brazylijskim prezydentem. Jednak w 2018, po głośnym procesie, napędzanym przez media i prowadzonym przez politycznie uwikłanego sędziego Sergio Moro – późniejszego ministra w rządzie Bolsonaro – Lula trafił do więzienia. Spędził w nim 580 dni, zanim Brazylijski Sąd Najwyższy nie unieważnił ciążących na nim wyroków za korupcję i pranie brudnych pieniędzy.

Decyzja nie uniewinnia Luli, zmieniła jedynie jego status ze skazanego na oskarżonego, co wystarczyło, by mógł wystartować w zeszłorocznych wyborach… i zwyciężyć. Zwolennicy Luli utrzymują, że stał się ofiarą politycznego prześladowania, a poplecznicy prawicowego eksprezydenta Bolsonaro twierdzą, że na czele kraju stanął przestępca i złodziej. Jedynym pewnym faktem jest to, że Lula będzie przewodził narodowi głęboko podzielonemu i drastycznie innemu od tego, jaki był przed dwudziestu laty, gdy rozpoczynał swój pierwszy mandat.

Już sama droga Luli do prezydenckiego fotela nie była łatwa. Brutalną kampanię wyborczą nazwał „najbardziej odrażającą kampanią kłamstw i nienawiści, obliczoną na zmanipulowanie i ograniczenie brazylijskiego elektoratu”. Zwycięstwo w październikowych wyborach uzyskał dopiero w drugiej turze, zdobywając 50,83 proc. głosów, a więc niewielką przewagą nad Jairem Bolsonaro.

Ówczesny prezydent kwestionował wynik głosowania i przebieg procesu wyborczego, co zresztą spotkało się z krytyką ze strony ministrów w jego własnym rządzie. W kraju wybuchły zamieszki, a pokojowe przekazanie władzy stanęło pod znakiem zapytania. Ostatecznie nastroje w kraju udało się ostudzić, a próby Bolsonaro , by zablokować inwestyturę Luli, spełzły na niczym.

Niemniej wielu zwolenników ustępującego prezydenta, podatnych na jego ostrą retorykę, do dziś jest przekonanych, że wybory zostały sfałszowane. Dowodem na to jest chociażby miasteczko namiotowe przed główną siedzibą brazylijskiej armii, w jakim od października zamieszkują tysiące zwolenników Bolsonaro. Rozrastające się obozowisko wyposażone jest w prysznice, stanowiska do ładowania telefonów, ponad dwadzieścia stoisk z jedzeniem, itp.

Wielu z protestujących wyrażało nadzieję, że wojsko w przypływie patriotycznych uczuć zapobiegnie ceremonii i uniemożliwi Luli objęcie urzędu, a w kraju ponownie zapanuje dyktatura wojskowa (ostatnia trwała od 1964 do 1990 roku). Pierwszy dzień roku przyniósł im więc wielkie rozczarowanie.

Inny ciekawy przykład podważania legitymizacji rządu Luli stanowi oburzenie, jakie w prawicowych mediach wywołał widok szarfy przywdzianej przez nowego prezydenta podczas ceremonii. Poplecznicy Bolsonaro dopatrzyli się bowiem, że różni się ona kilkoma detalami od wstęgi, jaką cztery lata wcześniej przepasano ich politycznego idola w 2019 roku. To wystarczyło, by aktorka i była sekretarz ds. kultury Regina Duarte propagowała w mediach społecznościowych zarzuty w stylu: „Nawet szarfa jest podrobiona!” czy „Fejkowa szarfa dla złodzieja przejmującego władzę”.

Obydwa przedmioty, choć w istocie różne, stanowią autentyczne insygnia władzy prezydenckiej. Na ironię zakrawa fakt, że szarfa wykorzystana przez Bolsonaro została sfinansowana przez poprzedni rząd Luli. Natomiast obecny prezydent zdecydował się sięgnąć po ten sam model, który przywdział przy obejmowaniu stanowiska po raz pierwszy.

Podczas uroczystej przemowy, Lula kilkukrotnie porównywał te dwa momenty objęcia prezydentury. – Przed dwudziestu laty, gdy wybrano mnie na prezydenta po raz pierwszy […] powiedziałem, że moja życiowa misja zostanie zrealizowana, gdy każdy Brazylijczyk i każda Brazylijka będą mogli zjeść trzy posiłki dziennie. To, że dziś muszę ponownie podjąć to zobowiązanie – w obliczu pogłębiania się biedy i powrotu głodu, który już udało nam się pokonać – jest najpoważniejszym symptomem dewastacji, jakiej doświadczył ten kraj w ostatnich latach.

Głównym hasłem, jakie wyłania się z przemówienia Luli, jest więc odbudowa. Powrót do demokratycznych wartości i przestrzegania zasad konstytucji, ale także solidarności w brazylijskim społeczeństwie, zdominowanym ostatnio przez dyskryminację, rasizm i wiarę w prawo silniejszego.

- To niedopuszczalne, by czarni i mulaci nadal stanowili ubogą i opresjonowaną mniejszość w kraju, który wzniesiono na pocie i krwi ich afrykańskich przodków - deklarował Lula. Z równym zdecydowaniem zapowiedział, że jego rząd będzie stał na straży praw rdzennej ludności. Za tymi deklaracjami idą działania - Lula powołał dwa nowe ministerstwa, Ministerstwo Promocji Równości Rasowej oraz Ministerstwo Rdzennych Ludów Brazylii.

Kolejny priorytet nowo zaprzysiężonego prezydenta to zaprzestanie łupieżczych praktyk w stosunku do bogactw naturalnych Amazonii, tj. nielegalnej wycinki drzew i wydobycia minerałów. Ambicją Luli jest, by Brazylia stała się światową potęgą ekologii i pionierem działań na rzecz ochrony środowiska. Jednocześnie, prezydent wyraża przekonanie o możliwości zwiększenia potencjału produkcyjnego kraju:

- Brazylia jest zbyt wielka, by zrezygnować ze swojego potencjału produkcyjnego. Nie ma sensu importować paliw, nawozów, platform wiertniczych, mikroprocesorów, samolotów i satelit. Mamy możliwości techniczne, kapitałowe i rynkowe, żeby powrócić na ścieżkę industrializacji i stworzyć kompetytywną ofertę w dziedzinie usług.

W związku z tym Lula zapowiada, że jego rząd będzie poszukiwał środków i możliwości współpracy na poziomie kraju i zagranicy, by rozwinąć rolnictwo, przemysł, handel, eksport i sektor usług, generując w ten sposób zyski oraz nowe miejsca pracy. Obiecuje też przychylne warunki dla inwestorów.

Nastawienie na odbudowę jest szczególnie widoczne, gdy wziąć pod uwagę liczbę już podjętych działań, które mają na celu wycofać się z decyzji i praw wprowadzonych za rządów Bolsonaro. Lula ustanowił nowy rekord jeśli chodzi o liczbę dekretów podpisanych w czasei pierwszych 48 godzin od objęcia władzy - aż 52. Poprzedniemu rządowi, który tak dynamicznie ruszył do działania, przewodził Fernando Collor de Mello, czyli pierwszy demokratycznie wybrany prezydent po okresie dyktatury militarnej. Wśród aktów podpisanych przez Lulę znalazł się dokument, który anuluje ułatwienia w dostępie do broni i amunicji wprowadzone przez Bolsonaro. Nowy prezydent tak argumentował swoją decyzję: „Brazylia nie chce więcej broni; chce pokoju i bezpieczeństwa dla swojego ludu”. Oby rządy Luli spełniły te oczekiwania. (Gabriela Kozakiewicz, fot. Pixabay)







Dziękujemy za przesłanie błędu