Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 25 kwietnia. Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki
27/11/2013 - 13:34

Przyroda według Tabasza (99). Kłokoczka magiczny krzew

Szukałem jej długo na stokach Białowodzkiej Góry. Strome, przepaściste zbocza i gdzieś tam miały rosnąć krzewy kłokoczki południowej. Arcyciekawy, magiczny krzew, który ostatnimi czasy popadł w zapomnienie.
Wymyśliłem sobie, że najłatwiej będzie wypatrzyć botaniczny rarytas w krótkiej chwili, kiedy liście już opadną a charakterystyczne owoce będzie łatwiej dostrzec. Lub usłyszeć. To nie przejęzyczenie ani drukarski chochlik: kłokoczka wydaje klekoczące dźwięki. Stąd zresztą jej nazwa. Klekoce więc kłokoczka. I rzeczywiście na kraju zarośniętej ścieżki odkryłem jeden okaz. Suche mieszki z kilkoma twardymi nasionami w środku delikatnie grzechotały przy lekkim potrząsaniu. Lub na wietrze. Nic dziwnego, że pradawne ludy od razu przydały kłokoczce magicznych mocy. Celtowie i plemiona Germanów sadziły ją na mogiłach. Liście i korzenie krzewu pozwalały zawczasu wykryć zakamuflowane czarownice. Pachnące kwiaty zapewniały powodzenie w miłosnych podchodach. Twarde nasiona wykorzystywano do wyrobu różańców lub tłoczono z nich niezły olej. Trudno się dziwić, że tak znamienity krzew został przez ludzi rozpowszechniony w cieplejszej połowie Europy. Dlaczego popadł w zapomnienie? Nie mam zielonego pojęcia. Swoje zrobiły ostre zimy, które wymroziły ciepłolubną roślinę. Kilka lat temu dla kłokoczki nastały dobre czasy. W uznaniu wielowiekowych zasług i podtrzymania tradycji jedno z bieszczadzkich nadleśnictw wyhodowały tysiące sadzonek, które rozdano chętnym. Tylko patrzeć, jak na targowiskach pojawią się różańce i sznury korali z błyszczących, brązowych nasion.
Grzegorz Tabasz, przyrodnik
 






Dziękujemy za przesłanie błędu