Uważaj, z tych szlaków turystycznych możesz trafić wprost na kwarantannę
Pisaliśmy niedawno o turystach ze Szczawnicy, którzy wprost ze szlaku w Pieninach trafili wprost na kwarantannę, bo w czasie wyprawy przekroczyli słowacką granicę. Okazuje się, że i Beskidzie Sądeckim czai się nie lada zasadzka, choć w tym wypadku zręczniej byłoby powiedzieć – ciekawostka i niespodzianka. O co chodzi? Już spieszymy z wyjaśnieniami.
Otóż idąc na przykład z Piwnicznej-Zdroju czy Obidzy na wieżę widokową na Eliaszówce, wchodzimy na szlak, z którego wystarczy tylko nieznacznie zboczyć, zejść na równoległą do szlaku ścieżkę, by kilka razy znaleźć się po słowackiej stronie granicy. Słupki graniczne ślą się tu gęsto i Słowację będziemy mieli raz po lewej, raz po prawej stronie nigdzie wcale nie skręcając – idąc wprost do wieży.
Jak na takie okoliczności złamania zakazu popatrzyliby pogranicznicy? Dociekać nie będziemy. Pewnie tu z paragrafami wygrałby zdrowy rozsądek. Przy okazji jednak chcemy przestrzec wszystkich przed zapuszczaniem się w stronę słynnego sanktuarium w słowackiej Litmanowej. Taka wyprawa na pewno nie uszłaby na sucho…
Zobacz też: Wycieczka do Szczawnicy zakończyła się czternastodniową kwarantanną
A nadleśniczy Piwnicznej-Zdroju Andrzej Michalik, którego jurysdykcja obejmuje wszystkie nadgraniczne lasy ostrzega, że piechurzy muszą mieć się na baczności również w okolicy Muszynki i okopów Konfederatów Barskich. – Tu szlak jest w lesie a las wygląda tak samo i po polskiej i po słowackiej stronie więc łatwo granicę przeoczyć. Ale tu nigdy nie było zbyt wielkiego ruchu turystycznego więc pewnie i teraz dużo osób się w te okolice nie zapuszcza – komentuje nasz rozmówca.
Przy okazji przypomina, że granica polsko-słowacka, ta sądecka, obejmuje aż 60 kilometrów. – Ale na szczęście 80 procent tej granicy wyznacza Poprad a rzekę trudno przez przypadek przekroczyć. My jednocześnie zachęcamy Was – przed każdym wyjściem na szlak sprawdźcie dokładnie jego przebieg.
ES [email protected] Fot.: archiwum sadeczanin.info