Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 20 kwietnia. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha
15/03/2013 - 14:38

Wielmożny Pan Nowy Sącz. Promocja pięknego albumu

- Mijały lata, zmieniała się zabudowa Nowego Sącza i język jego mieszkańców, ale duch miasta się nie zmieniał i na tych pocztówkach możemy go odczytać - mówił Sylwester Adamczyk. W czwartkowy wieczór (14 marca) w sali im. R. Sichrawy w MCK "Sokół" odbyła się promocja albumu zatytułowanego "Wielmożny Pan Nowy Sącz". Ci, co pokonali w piątek zaspy w drodze do "Sokoła" - nie żałowali, dane im było przeżyć czarujący wieczór.
Ten album, to nie tylko wspaniała kolekcja starych pocztówek Nowego Sącza, to również opowieść o ludziach, którzy w tym mieście żyli. Dość przeczytać tytuły rozdziałów: "Wokół Rynku", "Przed wiekami", "Dorożką po mieście", "Przy żelaznym trakcie", "W zaciszu świątyni", "Na Wenecję", "Blisko frontu", "Ponad rzekami", "Ku nowym czasom". Widoczki Nowego Sącza przeplatane są tekstem.
Autorzy: Sylwester Adamczyk (koncepcja albumu, projekt graficzny) i Justyna Machałowska (tekst) zastosowali ciekawy zabieg twórczy. Do współczesnego czytelnika zwracają się w formie listów pisanych przez osiadłą przed 114 laty w Nowym Sączu młodą parę małżeńską: Łucję i Klemensa (pierwowzorem była autentyczna korespondencja pary narzeczonych: Zofii i Edmunda, jak czytamy w posłowiu).
"Księżyc na powrót ten sam jak wówczas, gdyśmy przybyli w te strony. Do miasta, pod którego urokiem do dzisiaj zostajemy. Wydawać nam się zaczyna, że Nowy Sącz jest nasz, i do końca naszym pozostanie. Położony na wzniesieniu, otoczony zielenią rozmaitą, wrasta wieżami w niebo, które przez swój łagodny kolor i mglę napływającą z gór, wydaje się być tutaj bardzo nisko" - tak zaczyna się pierwszy list, datowany na 3 sierpnia 1899 rok.
W atmosferę Nowego Sącza końca XIX wieku (senne, galicyjskie miasto powiatowe, które ożywiła dopiero droga żelazna) wprowadziła publiczność para aktorów Teatru Robotniczego im. B. Barbackiego: Dorota Kaczmarczyk i Stanisław Choczewski. Zagrali nowożeńców, rzeczoną Łucję i Klemensa, którzy swoje szczęście rodzinne, utkane z małych radości dnia codziennego, znaleźli w Nowym Sączu.
Pan Klemens nastawia staroświecki patefon, z trzeszczącej płyty płynie walc wiedeński, płoną świece w lichtarzu,  w ich blasku  pani Łucja czyta  małżonkowi list, skreślony przed chwilą. Każda epistoła to osobna historia, inne ważne wydarzenia z dziejów miasta, inna znacząca postać, która chodziła po tych ulicach. Ostatni list pochodzi z sierpnia 1939 roku, kiedy w powietrzu wisiała wojna, która miała wszystko zmienić, również w życiu naddunajcowego grodu.
Po każdej takiej scence prowadząca spotkanie Małgorzata Broda, z właściwym sobie wdziękiem, rozmawiała z autorami o książce, a może bardziej o Nowym Sączu, tym sprzed 100 lat i tym współczesnym.
- Jeden rozdział poświęciliście "Wenecji", gdzie sądeczanie chętnie odpoczywali i bawili się. Jak oceniacie pomysł obecnych władz miasta rewitalizacji tego zaczarowanego miejsca ? - padło podchwytliwe pytanie.
Sylwester Adamczyk odparł jak rasowy dyplomaty. - Mam nadzieję - mówił - że "Wenecja - bis" zapisze się tak samo dobrze w pamięci sądeczan, jak zapisała się przedwojenna przystań żeglarska nad Dunajcem.
Adamczyk zwrócił też uwagę, że inż. Zenon Remi, który zaprojektował najpiękniejsze sądeckie kamienice (pół Jagiellońskiej i m.in. "brama wjazdowa na Lwowskiej) miał posadę architekta miejskiego i dzisiaj by to nazwano "konfliktem interesów", byłaby afera, ale wtedy to nikogo nie raziło.
- W ówczesnym Sączu widać było to, co specjaliści nazywają założeniem architektonicznym miasta, jakąś myśl przewodnią i plan jego rozwoju... - mówił Adamczyk, na szczęście nie kończąc myśli.
Justyna Machałowska, wytrawna prozatorka (wygrywa konkursy literackie, pisywała do nieodżałowanego miesięcznika "Nasz Beskid") mówiła, że przeczytała wiele tekstów z epoki, aby swoją "opowieść pocztówkową" wystylizować na ówczesną polszczyznę i nie rozminąć się z prawdą historyczną. Konsultacji udzielił jej Leszek Migrała, red. nacz. "Alamanachu Sądeckiego", bodaj najlepszy z żyjących znawców epoki. Tekst przełożył na angielski Łukasz Malczak.

                                                                                              ***
Sylwester Adamczyk już udowodnił, że jest nie tylko artystą fotografikiem z bogatym dorobkiem (m.in. albumy o sądeckiej Górze Tabor i katedrze tarnowskiej, wiele wystaw indywidualnych, laureat konkursów fotograficznych) - ale również miłośnikiem i nie byle jakim znawcą historii rodzinnego miasta. To jemu sądeczanie zawdzięczają niedawno wydane reprinty fundamentalnych dzieł historycznych o Nowym Sączu: "Sądecczyzna" Szczęsnego Morawskiego i "Nowy Sącz. Jego dzieje i pamiątki dziejowe" ks. Jana Sygańskiego. Teraz doszedł piękny album, "dopieszczony" w każdym szczególe (szata graficzna), co w piątek wszyscy podkreślali. Wśród publiczności dostrzegliśmy prezesa Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół" Leszka Zegzdę, honorowego prezesa PTT O/" Beskid" Macieja Zarembę, prezesa PTH Leszka Zakrzewskiego i Zbigniewa Wolanina z Muzeum Okręgowego. Był też poseł Wiesław Janczyk i dwóch radnych: Artur Czernecki i Grzegorz Fecko. Niestety, nie dotarł w czwartek wieczór do "Sokoła" Leszek Migrała, dla którego pan Sylwester przygotował egzemplarz albumu ze specjalną dedykacją.
Na koniec bohaterowie wieczoru odbierali zasłużone gratulacje i podpisywali album. Jest już dostępny w księgarniach sądeckich. Doprawdy trudno o lepszy prezent imieninowy czy urodzinowy dla człowieka kochającego to miasto.
W związku z tą niecodzienną publikacją mamy dla naszych Czytelników konkurs z nagrodami. Szczegóły w poniedziałek. 
Henryk Szewczyk
Fot. Kazimierz Fałowski, (HSZ)






Dziękujemy za przesłanie błędu