Śmierć nie mieści się w kanonach współczesnego życia
Jakie emocje ona budzi? Czy jesteśmy na nią przygotowani? O tym rozmawiamy z Teresą Wojtas-Kieljan, psychologiem Sądeckiego Ośrodka Interwencji Kryzysowej w Nowym Sączu
Słowo śmierć budzi w człowieku.....
- Lęk najbardziej pierwotny, oparty na oczywistości i nieuchronności śmierci. Wydaje się, że ten rodzaj lęku przeważa nad wszystkimi innymi. Boimy się często nawet pomyśleć o tym, że może nas nie być, że umrzemy, że nie jesteśmy wieczni…..
Czy śmierć jest tematem tabu, czy może coś zmieniło się w świadomości ludzi, by o niej mówić, rozmawiać?
- Słowo – śmierć wywołuje wiele przykrych emocji. Żyjemy w czasach, w których słowo śmierć nie jest modne. Jakoś nie pasuje ono do szybkiego tempa życia. Do tego, kiedy kupujemy nowy samochód, kiedy walczymy o nowe stanowisko w pracy, kupujemy w galerii handlowej kolejne modne ubrania, planujemy, gdzie pojedziemy na wczasy w następnym roku… Ono nie wpisuje się w ten model. Życie nastawione na branie z niego garściami, na sprawianie sobie przyjemności, wyrzuca śmierć poza jego nawias. Śmierć spychana jest do szpitala, hospicjum.
Unikamy, zatem tematu śmierci?
- Niestety
...Bo jest on krepujący, niewygodny, a może mało wiemy o majestacie śmierci?
- Temat śmierci wywołuje emocje, często bardzo trudne, z którymi nie chcemy się konfrontować. To słowo już samo w sobie wywołuje strach, smutek, brak zgody na przemijanie, wywołuje lęk przed utratą bliskich. I to często powoduje, że raczej staramy się nie poruszać tego tematu. Jest on wywoływany zazwyczaj w sytuacjach związanych z przemijaniem, chorobą, wypadkiem samochodowym, śmiercią kogoś bliskiego, sąsiada, znajomego.
Czy każdy z nas jest przygotowany na śmierć i czy się z nią godzi?
- Rzadko, kto jest przygotowany na śmierć, choć mamy przecież całe życie, aby się do niej przygotować. Brakuje czasu na refleksję, przystanek. Sytuacja jest inna, kiedy ktoś zmaga się z własną chorobą terminalną i temat śmierci jest wywoływany bólem, cierpieniem a często też separacją od codziennych obowiązków. To często czas do rozmowy o śmierci w wymiarze fizycznym, ale też duchowym po to, żeby się do niej przygotować, pożegnać z bliskimi, załatwić ważne sprawy.
Jak ludzie podchodzą do tematu śmierci?
- Różnie. Wszystko zależy od człowieka. Jedni podchodzą do niej z dystansem, niechętnie, inni z lękiem, a jeszcze inni z ulgą.
Dlaczego jedni boją się jej panicznie, inni traktują obojętnie, a jeszcze inni czekają na nią z nadzieją?
- W dużej mierze to zależy od sytuacji życiowej człowieka, jak też od jego cech indywidualnych. Człowiek, który zmaga się z chorobą i cierpieniem bliskiego od lat, będzie śmierci wyglądał z nadzieją poszukując w niej ulgi, zakończenia bólu oraz walki z chorobą. Ktoś, kto doświadcza różnych lęków i nie chce się konfrontować ze swoją śmiertelnością, będzie reagował na słowo - śmierć paniką i wycofaniem.
W kulturze chrześcijańskiej śmierć kogoś bliskiego jest traumatycznym przeżyciem. Opłakujemy zmarłą osobę, tęsknimy za nią. Długo po jej śmierci nie możemy „pozbierać” się. W innych kulturach jest ona radosną chwilą, momentem odrodzenia się „w innym życiu”. Dlaczego jest ona tak odmiennie postrzegana?
- W istocie, to zależne jest od kultury, w której żyjemy. Z niej przejmujemy rytuały i sposób przeżywania ważnych wydarzeń. Kultura chrześcijańska mówi o sytuacji śmierci, jako o etapie przejścia z życia ziemskiego do wiecznego, ale rytuały wokół ceremonii pogrzebu są przepełnione smutkiem, tęsknotą, zabarwione kolorem czarnym. W Chinach żałobnicy np. żegnają bliskich ubrani na biało tańcząc, śpiewając, podobnie również Romowie śpiewają przy grobach bliskich, jedzą, tańczą, piją.
Czy mówienie otwarcie o śmierci, jej majestacie, oswajanie ludzi ze śmiercią, mówienie o tym jak się do niej przygotować i jak przygotować innych, jak to robił nieżyjący już ks. Jan Kaczkowski, współtwórca i dyrektor Puckiego Hospicjum im. Ojca Pio jest dobrym kierunkiem, by przełamywać lęk, jaki odczuwa większość osób, przed momentem, gdy stwórca powoła nas do siebie?
- Ksiądz Jan Kaczkowski przede wszystkim swoim życiem wywoływał mało modny temat choroby i śmierci. Zachęcał ludzi do konfrontacji z nią, zatrzymania się w biegu życia, aby przystanąć i przypomnieć sobie o nieuchronności śmierci. Przypomniał i uczył, że można i należy rozmawiać w sposób otwarty o przemijaniu i śmiertelności.
Dziękuję za rozmowę.
Całą rozmowę można przeczytać w listopadowym miesięczniku „Sądeczanin”.
Iga Michalec. Fot. arch. Teresy Wojtas-Kieljan.