Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 25 kwietnia. Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki
23/06/2016 - 22:30

Sądeczanin dwa razy odebrał poród w samolocie. Ale to nie wszystko....

Dariusz Żelazko od ośmiu lat lata jako steward po całym świecie. Jak mówi, w tej pracy każdy dzień jest inny. Dwa razy odebrał już poród na wysokości, zdemaskował terrorystę, a w wigilię pożegnał się z jednym ze swoich pasażerów...

Dostać pracę w dobrych liniach lotniczych nie jest łatwo. Średnio przypada ponad 100 osób na jedno miejsce w kilkuetapowej rekrutacji. Stewardzi i stewardessy muszą być punktualni, co do minuty, mieć spakowaną walizkę na każdą porę roku i być zawsze gotowi do lotu. Jeśli myślicie, że ich praca to tylko podawanie jedzenia i napojów, to jesteście w błędzie... O nietypowych sytuacjach związanych z tą pracą rozmawiamy z nowosądeczaninem Dariuszem Żelazko, znanym też jako bloger Jakub Steward, który na kanale YouTube opowiada o tajnikach pracy na 10 tysiącach metrów.

Jak rozpoczęła się twoja przygoda z lataniem?

Jak miałem osiem lat, to odwoziłem z wujkiem na lotnisko ciocię do Krakowa. Zobaczyłem tam startujące samoloty i się zakochałem, nie mogłem od nich oderwać wzroku. Tak to się zaczęło - zainteresowałem się samolotami. W wieku dwunastu lat sam miałem okazję lecieć samolotem do Nowego Jorku. Zakochałem się w tym, co ci ludzie robią na pokładzie i uznałem ich pracę za bardzo interesującą. Potem zaczytywałem się prasą lotniczą, oglądałem filmy i seriale, a w wieku dwudziestu lat trafiłem w Londynie na ofertę pracy linii lotniczej. Udało się. Pracowałem tam sześć lat, a potem przeniosłem się do innej linii w Dubaju.

Zobacz: Kordian Cieślik – słuchają go miliony. Nowy król disco polo nadchodzi z Żeleźnikowej 

Co ciekawego jest w byciu stewardem?

W tej pracy każdy dzień jest zupełnie inny, dzieją się zupełnie inne rzeczy, spotyka się innych ludzi – około czterystu dziennie. Do tego dochodzą nowe miejsca, które można zobaczyć. Oprócz podawania kanapek i napojów robi się dużo dobrego dla ludzi. Stewardzi i stewardessy posiadają olbrzymią wiedzę i duże umiejętności, o których mało pasażerów wie.
 

Jakie ciekawe miejsca udało ci się zwiedzić dzięki tej pracy?

W dziewięćdziesięciu pięciu procentach tych miejsc nie byłbym, gdyby nie ta praca. To miasta tak odległe jak Lima, Los Angeles, Sydney, Dubaj, Tokio i mógłbym wymieniać więcej. Z reguły mamy czas co najmniej doby, a nawet dwóch na zwiedzanie.
 

Mówisz, że każdy dzień na pokładzie samolotu jest nie podobny do poprzedniego. Jakie niespodzianki przytrafiły ci się w pracy?

Raz miałem ewakuację samolotu, innym razem miałem pana, który krzyczał, że ma wokół pasa bombę. O potencjalnym zagrożeniu poinformował mnie inny pasażer. Bez robienia paniki zawiadomiliśmy antyterrorystów, którzy tuż przed startem aresztowali pasażera. Jak się okazało ten człowiek miał wokół pasa owinięty ręcznik i chciał nastraszyć innych pasażerów. Bardzo niefortunny żart. Ale są też bardzo pozytywne zaskoczenia. Dwa razy udało mi sie odebrać poród na pokładzie samolotu. Pierwszy raz podczas zaledwie godzinnego lotu z Londynu do Dublina. Kiedy poszedłem przed lądowaniem sprawdzić, czy ktoś z pasażerów nie pozostał w toalecie, znalazłem kobietę, która zaczęła rodzić. Przeniosłem ją na siedzenie i  w ciągu dwudziestu pięciu minut zdążyła urodzić. Obiecała, że da synkowi moje imię.
 

A druga sytuacja?

Lecieliśmy z Dubaju do Tajwanu. Kobieta urodziła w podobny sposób, bo nie mogliśmy lądować awaryjnie na wcześniejszym lotnisku. Zawsze trzeba lądować awaryjnie, bo poród w samolocie traktowany jest jako sytuacja zagrożenia życia. Kobiety w zaawansowanej ciąży nie powinny latać. Różnica ciśnień w samolotach sprzyja porodom.
 

Masz przeszkolenie położnicze?

Oczywiście, że tak. Nasze przeszkolenie obejmuje miedzy innymi: odbieranie porodu, tamowanie krwotoków, reanimację. Podajemy leki, także w formie zastrzyków i kroplówek. Mamy też specjalne urządzenie, dzięki któremu kontaktujemy się z bazą lekarzy w Stanach Zjednoczonych. Dzięki czujnikom lekarz może diagnozować pacjenta i poinstruować nas, co do podania leków.
 

Pasażerowie potrafią dać w kość?

I to jeszcze jak. Wiadomo na pokładzie są ograniczone ilości posiłków – dwa, trzy dania do wyboru. Na przykład, jeśli któregoś dania braknie, wtedy zaczyna się niezadowolenie. Zdarzają się również uwagi co do opóźnień. Jedno, co mnie kiedyś bardzo zdziwiło, to, kiedy lecieliśmy z Dubaju do Tokio. Pasażer źle się poczuł, miał atak serca i postanowiliśmy zawrócić. Kiedy na pokładzie trwała reanimacja, część pasażerów protestowała, że nie chce zawracać. Mówili, co ich to obchodzi.
 

Pasażer przeżył?

Tak, ale zdarzyło mi się, że pasażer raz zmarł w moich ramionach. Była wtedy wigilia. Mężczyzna wracał z Nowej Zelandii do Anglii przez Dubaj. Niestety dostał zawału serca. Reanimowaliśmy go, ale nieskutecznie. Jako personel pokładowy nie możemy stwierdzić zgonu. Dopiero po wylądowaniu lekarz potwierdził zgon pasażera. Wcześniej poczułem na dłoni jego ostatni uścisk. Do tej pory go czuję.
 

Kogo ze znanych osób udało się spotkać podczas lotu?

Na pokładzie często zdarzają się celebryci. Poznałem tak Victorię i Davida Beckhamów, Michelle Rodriguez, Britney Spears, a także wiele polskich gwiazd kina i telewizji.
 

I był czas na wspólne zdjęcie?

Tak, chociaż polskie gwiazdy robią to niechętnie. Tłumacza się, że nie mają make-upu. My też staramy się szanować ich prywatność. Często musimy zatajać, przed pasażerami ekonomicznej klasy, że w części biznesowej lecą znane osoby.

Przeczytaj: Piotr Pasionek: nadchodzi jego czas. Sądecki „Pudzian” ma 19 lat i tytuł mistrza

wój zawód kojarzy się raczej z kobietami niż mężczyznami? Ty dodatkowo zacząłeś go promować w postaci filmowego bloga na temat życia stewardów i stewardess?

Tak, kiedyś był to zawód w zasadzie zdominowany przez kobiety, ale teraz określiłbym proporcję 65 do 35 procent.

Co do mojego bloga, to chciałem przełamać stereotyp, że zawód kojarzony jest tylko z podawaniem kawy i herbaty na pokładzie. Tak, jak rozmawialiśmy, jest to wiele innych rzeczy, które chciałem ludziom przybliżyć. Zawsze młodzi ludzie zadają mi pytania, jak zostać stewardem czy stewardesą, w tym blogu mogę im na to odpowiedzieć. Założyłem sobie, że nakręcę 367 odcinków. Na razie mam 30. W każdym mówię o ciekawych aspektach pracy.
 

Nigdy nie miałeś obaw, że ta praca może być niebezpieczna?

Myślę o niej jak bym pracował w biurze na wysokości dziesięciu tysięcy metrów. W biurze przecież czujemy się niemal jak w domu. W tym momencie oswaja się jakieś obawy. Najtrudniejsze w naszej pracy jest ułożenie sobie życia osobistego. Ludzie, którzy pracują w dużych liniach i obsługują kilkunastogodzinne loty rzadko widują się ze swoimi połówkami. Inaczej jest w mniejszych liniach lotniczych, w których obsługuje się krótkie loty i wraca na noc do domu.
 

Na koniec spytam, bo pewnie wielu Czytelników mogłoby mi nie darować tego pytania, czy zdarzają się przypadki, w których zastajesz kochające się pary w toalecie?

Zdarzało mi się nieraz zastać ludzi w niedwuznacznej sytuacji. Część pasażerów stawia sobie seks w samolocie jako emocjonalne wyzwanie. Ze względów higienicznych totalnie wam to odradzam.

Rozmawiał Janusz Bobrek
Fot. archiwum Dariusza Żelazko







Dziękujemy za przesłanie błędu