Paciorkowce kałowe, zgorzel gazowa, E.coli... To pływa u nas w wodociągach!
To już jak epidemia. Był już Mystków, Gródek nad Dunajcem Chełmiec, Hala Łabowska, Muszyna, ostatnio Bobowa… Dlaczego okoliczne wodociągi tak często są skażone? Kto jest Temu winien? My sami, bo zamiast do szamba spuszczamy ścieki do potoku, czy też ci, którzy siecią zarządzają.
Czytaj też Tego jeszcze w kranach nie było. Straszna bakteria zaatakowała wodociąg
Odpowiedź na pytanie wcale nie jest taka prosta. Nasz region był przez wiele lat zatruwany, przez to, że nie było sprawnego systemu kanalizacji. To się poprawiło dzięki inwestycji zrealizowanej przez Sądeckie Wodociągi, co nie znaczy, że zanieczyszczenia, które się pojawiły w glebie, nie zniknęły. One mogą przenikać szczególnie do ujęć wody, które są płytsze. Nie można jednak powiedzieć, że tylko my jesteśmy winni, albo że winne są samorządy. Takiego sformułowania na pewno bym nie używał. Z tym się wiążą nieubłagane finanse.
Czy to jest tak, że nasze zdrowie zależy od pieniędzy jakimi dysponują gminy? To ma zapewne związek z technologią uzdatniania wody. W tak nowoczesnych wodociągach to cały system. To między innymi ozonowanie, stosowanie filtrów węglowych i dezynfekcja lampą ultrafioletową.
Czytaj też Będzie podwyżka czy obniżka? Ceny wody i ścieków w Nowym Sączu jak czeski film
Czy najlepszym wyjściem dla gminnych wodociągów jest podpięcie się do dużej miejskiej sieci. Ile to może kosztować? A może najlepiej mieć własną studnię? Na te i inne pytania w rozmowie z „Sądeczaninem” odpowiada prezes Sądeckich Wodociągów Tadeusz Frączek.