Jakub Bocheński o pomocy sąsiedzkiej: czasem wystarczy tylko z kimś porozmawiać
O śmierci Jakuba Bocheńskiego pisaliśmy tutaj: Jakub Bocheński, 30-letni polityk lewicy nie żyje. Rodzina rozpoznała jego ciało
Rozmowa z Jakubem Bocheńskim była częścią cyklu „Nadzwyczajni Sądecczyzny”. Polityk lewicy i nowosądecki działacz zorganizował w mieście Sądecką Pomoc Sąsiedzką (SPS). Miała ona wspomagać mieszkańców w czasie pandemii i lockdownu. Wielu chętnych zgłosiło się do pomocy, wielu również pomoc otrzymało.
Tak o idei SPS opowiadał Bocheński: – Impulsem do powstania był oczywiście wybuch pandemii koronawirusa i sytuacja, w której się znaleźliśmy. Apelowano, zwłaszcza do seniorów, żeby pozostawali w domach. Dla osób samotnych i chorych to było trudna sytuacja. Nasza akcja jest wzorowana na inicjatywach z innych miast, gdzie powstawały tak zwane „pogotowia zakupowe”.
Sądecka akcja nie ograniczała się jednak tylko do pomocy w robieniu zakupów, a po dodaniu do nazwy wątku lokalnego powstała właśnie Sądecka Pomoc Sąsiedzka.
- Akcja szybko nabrała tempa. Wystarczył prosty apel w Internecie, stworzenie grupy na Facebooku i pomoc mediów. Dotarliśmy z naszym przekazem do sporej liczby zarówno wolontariuszy jak i osób w potrzebie – opowiadał Jakub Bocheński.
Najczęściej pomocy potrzebowali seniorzy, osoby przewlekle chore, z różnymi dolegliwościami i osoby niepełnosprawne. Sporą grupę stanowili również właściciele czworonogów, którzy z powodu kwarantanny nie mogli wyprowadzać swoich pupili na spacery.
- W pomoc angażują się ludzie w przeróżnym wieku. Dominują osoby w wieku około 30 lat, ale i starsi mieszkańcy zgłaszają się do nas – wymieniał Bocheński. – Z drugiej strony dużo jest też młodzieży nawet licealnej, która najszybciej odpowiadała na apele w Internecie.
Mechanizm działania SPS nie opiera się tylko na postach w mediach społecznościowych.
– Część próśb o pomoc przechodzi przez swego rodzaju centralę, gdzie łączymy wolontariuszy z osobami w potrzebie. Na początku podałem swój prywatny numer jako telefon kontaktowy i tak już zostało. Nie spodziewałem się wtedy, że akcja wzbudzi takie zainteresowanie wśród sądeckiej społeczności – mówił 30-latek.
Co kryje się pod hasłem „pomoc sąsiedzka”? To nie tylko zrobienie zakupów czy wyprowadzenie psa, ale także drobne naprawy czy pomoc w domu, np. skoszenie trawnika lub wymienienie żarówki w łazience. Choć z punktu widzenia młodego, zdrowego człowieka wydaje się to błahostką, dla schorowanych i mniej sprawnych osób jest to spory problem.
– Czasem wystarczy tylko z kimś porozmawiać. Ale niektórzy dzwonią do nas z prawdziwymi dramatami. Każdemu staramy się pomóc, a jeśli nie możemy, to prosimy o pomoc inne instytucje lub organizacje – tłumaczył młody polityk.
Inicjator Sądeckiej Pomocy Sąsiedzkiej był przekonany, że ta akcja nie zakończy się tak szybko. – Pandemia była tylko impulsem, który wyzwolił kapitał społeczny, który w nas drzemie – zauważał.
SPS łączy pokolenia i uwrażliwia na potrzeby innych ludzi. Mieszkańcy miasta się integrują i poznają osoby w swojej okolicy.
– Budująca jest energia, która drzemie w mieszkańcach Sądecczyzny, ta wzajemna chęć pomocy i solidarność. Tu nikt nie patrzy na poglądy polityczne ani na inne sprawy. Najważniejsza jest pomoc, którą realnie niesiemy – podkreślał Jakub Bocheński. ([email protected], fot. archiwum)