Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 25 kwietnia. Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki
13/09/2021 - 11:40

Jeden z najbardziej niewyspanych ludzi na Festiwalu Biegowym w Piwnicznej

Mówił do mikrofonu po piętnaście godzin dziennie i zrywał się w środku nocy do pracy. Przez cały weekend uzbierało się z tego osiem godzin snu. Michał Chmielewski, który od pięciu lat jest spikerem Festiwalu Biegowego, mówi, że to impreza ekstremalnie trudna. – Tutaj nie wystarczy być zawodowcem. Trzeba mieć do tego pasję, a dla ludzi mieć serce na dłoni.

To on zagrzewał ludzi do walki, kiedy stawali na starcie i witał tych, którzy dobiegali do metry. I jednym i drugim nie szczędził dopingu. Był w tym profesjonalizm i emocje. Michał Chmielewski, na co dzień dziennikarz redakcji sportowej Telewizji Polskiej od pięciu lat jest spikerem Festiwalu Biegowego.

Kiedy pan mówił do ludzi, można było odnieść wrażenie, że niesamowicie pan to przeżywa. Ale przecież jest pan zawodowcem. Ile jest w tym wszystkim pasji, emocji , ale i ile po prostu aktorstwa?  

- Do tego, żeby to robić nie wystarczy mieć profesjonalne przygotowanie. Do tego potrzebna jest jeszcze pasja. Na Festiwalu Biegowym jest po prostu niezbędna. Trzeba lubić biegaczy, bo to impreza ekstremalnie trudna. Tutaj  motywacje czysto zawodowe czyli po prostu chęć zarobienia pieniędzy, nie wystarczy. Mówimy do mikrofonu  po piętnaście godzin dziennie.

I do tego jeszcze jest pan chyba najbardziej niewyspanym człowiekiem na Festiwalu Biegowym.
- Przez cały weekend udało mi się uzbierać ledwie osiem godzin snu. To jest wstawanie w nocy, bo ludzie uczestniczą też w nocnych biegach.  To nie wszystko, bywa że przy tego typu wielkich imprezach  biegowych, trzeba błyskawicznie zareagować, gdy coś się posypie, gdy pewne rzeczy się nie spinają.     

Pewnie, kiedy się nie spinają, trzeba zrobić tak, żeby na zewnątrz nie było tego widać.
-I to też jest moja rola. Choć cała odpowiedzialność za organizację sportowej imprezy  spoczywa na ludziach, którzy ją przygotowują i wkładają w to całe serce, to koniec końców zawodnicy widzą spikera na starcie, a nie organizatorów. Czasem jesteśmy tym wszystkim co dobre i tym co złe. Ale generalnie nie można być spikerem sportowym jeśli nie kocha się sportu.

Jest pan dziennikarzem sportowym. Więc pewnie wszystkie dyscypliny ma pan w małym palcu. Czy idealny spiker imprez biegowych teorię powinien łączyć z praktyka?. Tak jest w pana przypadku?
-
Sport – i to niezależnie od dyscypliny - trzeba rozumieć i mieć świadomość tego, z jakim to wiąże się wysiłkiem. Jeśli ktoś nigdy nie przebiegł nawet pięciu kilometrów, a chce opowiadać o tych, którzy biegają po górach, w tym co mówi będzie sztuczny. Tak więc trzeba samemu mieć trochę kilometrów w nogach.

To dlatego słychać w pana głosie tyle emocji?
- Skłamałbym, gdybym powiedział, że w każdej minucie jestem skoncentrowany i szczerze te emocje przeżywam. Ale rzeczywiście, jest dużo momentów, kiedy to jest naprawdę szczere.  Kiedy nie jest to tylko praca i teatralna strona tej roboty. 

 A więc jednak emocjonalnie pan się w to mocno wkręca.
- Ciekawostką jest, że  bardziej od tych, którzy są najlepsi i zawsze wygrywają, emocjonują mnie amatorzy, którzy docierają do mety, tuż przed końcem czasowego limitu. Bo Festiwal Biegowy, w którym startuje kilka tysięcy ludzi,  to tak naprawdę festiwal wygrywania z samym sobą. ([email protected]) fot. jm







Dziękujemy za przesłanie błędu