Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 23 kwietnia. Imieniny: Ilony, Jerzego, Wojciecha
15/03/2012 - 14:28

Józef Leśniak: Wierzę, że Edward Ciągło wróci do klubu PiS

Sądecczyzna ma w sobie jeszcze pewną swojskość, dbanie o rodzinę i przyjaźnie, dlatego wybrałem ją na swoje miejsce do życia – mówi Józef Leśniak, nowy przewodniczący Klubu Radnych Prawa i Sprawiedliwości w Radzie Powiatu Nowosądeckiego. Zapowiada, że po następnych wyborach PiS obejmie władzę w powiecie i ma nadzieję, że Edward Ciągło, poprzedni szef klubu radnych a dziś niezrzeszony, wróci do kolegów z Prawa i Sprawiedliwości.

– W zeszłym roku na stałe przeniósł się pan na Sądecczyznę, wcześniej pracował we Francji i wiele lat w Warszawie. Dlaczego, wybierając między Paryżem a Warszawą, postawił pan w końcu na gminę Chełmiec?

– Dlatego, że już się najeździłem po świecie. Mój francuski wątek trwał sześć lat. W samej Polsce zmieniałem miejsce kilka razy: trzy lata mieszkałem w Katowicach, rok w Sopocie, kilkanaście lat w Warszawie. Przez kilka lat w pracowałem ciągu tygodnia w Warszawie, a na weekendy wracałem na Sądecczyznę. Decyzję podjęliśmy wspólnie z żoną: nasze miejsce jest tutaj.

– Pan się urodził w Limanowej, więc to żona jest z Chełmca?

– Tak, mieszka w gminie od urodzenia. Skończyła Wyższą Szkołę Biznesu, tworzyła tutaj jedno z biur rachunkowych. Ja pochodzę z Limanowej i wżeniłem się w rodowitą sądeczankę. Nasz wybór był świadomy i to dla nas najlepsze miejsce.

– Z powodu ludzi, tradycji, konserwatyzmu, a może krajobrazów? Co pan ceni w Sądecczyźnie?

– Przede wszystkim czuję się tu u siebie, swojsko. Kiedy na przełomie lat 80. i 90. wyjechałem do Francji, nie miałem problemu z odnalezieniem się w nowym środowisku. Nigdy nie miałem. Spotykałem wiele życzliwych osób, miałem sporo znajomych i przyjaciół, z którymi nadal utrzymuję kontakty. I choć odnajdywałem się bezproblemowo wszędzie, to brakowało mi jednej rzeczy: tej naszej polskiej, zwykłej swojskości. Takiej, jaka jest tu u nas na południu. Mieszkając w Warszawie czy w innych miejscach traci się ten sposób bycia, tą tradycyjną swojskość. Tutaj jest ona nadal.

– W czym ją pan widzi?

– Na przykład gdzie indziej ludzie mają zdecydowanie za mało czasu, by odwiedzić znajomych, przyjaciół, zwyczajnie wpaść do kogoś. Umawiają się na telefon, przekładają po dwa – trzy razy, bo ciężko się umówić. Plusem bycia tutaj jest to, że o godzinie 17 praktycznie wszystkie sklepy są pozamykane, poza galeriami handlowymi. W Warszawie to rzecz nie do pomyślenia, do godziny 22 mogę zrobić zakupy koło domu. A u nas mamy styl rodzinny i przyjacielski, popołudnie to moment, kiedy mamy dla siebie więcej czasu i poświęcamy go sobie.

– Jest coś, co z tych aglomeracji, innego stylu życia chciałby pan przenieść na Sądecczyznę?

– Po co, skoro tutaj widzę same dobre cechy?

– Są różne cechy, lepsza komunikacja, zarobki

– No tak, to są kwestie, które warto poprawić. Gdybym tylko mógł, to bym to zrobił.

– A jak pan ocenia tutejszą kondycję Prawa i Sprawiedliwości? Kto pana zdaniem wygrał ostatnie wybory, PiS czy poseł Arkadiusz Mularczyk?

– Prawo i Sprawiedliwość uzyskało w naszym okręgu najlepszy wynik, jak do tej pory: siedem mandatów poselskich, z czego nadal cztery pozostały w PiS. To coś oznacza.

– Ale są poważne ubytki. W powiecie też, odszedł były przewodniczący klubu radnych. Będzie pan namawiał Edwarda Ciągłę do powrotu do klubu PiS?

– Bardzo cenię Edwarda Ciągło, jako kolegę, radnego, ceniłem jako szefa klubu radnych PiS w naszym powiecie. Szanuję jego decyzję, ale cały czas wierzę, że wróci do nas. Myślę, że to może trochę kwestia czasu, przemyślenia paru rzeczy. Niewątpliwie nawarstwiło się szereg spraw, które zaważyły na jego decyzji…

– Był zawiedziony, że nie otrzymał od PiS mocnego wsparcia w kampanii na burmistrza Starego Sącza.

– Radni PiS w powiecie wszyscy poparli jego kandydaturę. Nie było dyskusji. Edward Ciągło nawet o to nie musiał prosić, nasza decyzja była jednoznacznie „za”. Przyczynił się do tego zwłaszcza radny i przewodniczący PiS w powiecie Antoni Poręba, który był największym zwolennikiem kandydatury Edwarda Ciągły.

– Może kandydat liczył, że liderzy PiS będą jeździć, popierać go, namawiać do głosowania.

– Nie wiem, nie wchodziliśmy w szczegóły. Z tego co wiem, to zyskał poparcie władz PiS w regionie. Ja z powodu braku czasu nie miałem możliwości szerzej wziąć udział w jego kampanii.

– Będzie pan go namawiał do powrotu?

– Na pewno się spotkamy. Zasiadamy w jednej radzie, bierzemy udział w komisjach i byłbym szczęśliwy słysząc, że Edward Ciągło będzie nadal z nami.

– Czuje się pan na siłach spowodować, żeby PiS wygrało wybory i objęło władzę w powiecie?

– Prawo i Sprawiedliwość wygrało ostatnie wybory do powiatu, dostało najwięcej mandatów…

– Ale nie miało zdolności koalicyjnej.

– To dziś modne sformułowanie wobec PiS. Wierzę, że najbliższe wybory też wygramy i obejmiemy władzę.

Szkoda, że po ostatnich wyborach nie dochowano obyczaju zaproszenia przedstawiciela opozycji, silnej, do objęcia części funkcji, na przykład wiceprzewodniczącego Rady. Na razie nie mamy możliwości realizowania programu, bo w kluczowych sprawach jesteśmy przegłosowywani. Co nie oznacza, że negujemy propozycje większości, jeśli uważamy je za słuszne. Choćby jak w ostatnim głosowaniu w sprawie szkół. To nie było zresztą głosowanie przeciwko szkołom zawodowym, tylko sprzeciw na to, że ustawodawca nakłada na samorządy coraz więcej obowiązkom, a za tym nie idą dodatkowe środki.

– Ma pan dzieci?

– Syna. Piotr ma 19 miesięcy.

– Oj, to kiedy dorośnie może być kłopot ze szkołą, bo gmina Chełmiec część placówek likwiduje.

– No właśnie! Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem byłoby zawieszenie działalności szkoły, jak robią to niektóre gminy. Nauczyciele przechodzą do innych, budynek generuje tylko niezbędne koszty. Bo trudniej jest założyć ponownie szkołę niż ją zamknąć. A małe szkoły są korzystniejsze dla ucznia od molochów. Znam wiele osób, które zrobiły kariery, a kończyły małe wiejskie szkółki.

– Gmina Chełmiec robi przecież to samo co powiat, zamyka szkoły, bo subwencje oświatowe są za małe.

– Nie do końca, bo szkoły zawodowe zostaną tak naprawdę tylko przekształcone, przemianowane, a nie całkiem zlikwidowane. Natomiast w sytuacji szkoły w Niskowej, ale nie tylko, chodzi naprawdę o likwidację. Zamknięcie szkoły, która ma tradycję ponad stuletnią, którą rodzice doceniali, gdzie dzieci uczyły się i czuły dobrze. To była po prostu dobra szkoła. I jej naprawdę szkoda.

– Wracając do PiS, komu pan będzie kibicował w najbliższych wyborach szefa okręgu: senatorowi Stanisławowi Kogutowi czy radnemu Arturowi Czerneckiemu?

– Na razie wiemy oficjalnie, że jest jeden kandydat na szefa regionu. Tylko słyszałem, że pan Czernecki też chce kandydować. Wstrzymam się więc z komentarzem.

Rozmawiała Bernadeta Waszkielewicz







Dziękujemy za przesłanie błędu