Kpt. Jerzy Widejko, o odnawianiu cmentarza na Litwie i podróży do Jordanii
Jerzy Widejko urodził się 12 czerwca 1933 roku. Wcześnie został sierotą, ojciec zaginął we wrześniu 1939 roku, zaś matka zmarła w czasie okupacji. Jego młodszego brata Macieja adoptowała dalsza rodzina, on zaś trafił do III Wileńskiej Brygady Armii Krajowej pod dowództwem Gracjana Froga ps. „Szczerbiec” w styczniu 1944 roku.
Kpt. Jerzy Widejko jest znaną postacią w Krynicy, gdzie sprzedaje swoją książkę "Najmłodszy partyzant Wileńszczyzny", latem w pergoli na deptaku, a zimą w Pijalni Głównej. Nawiązuje w ten sposób kontakty z ludźmi i instytucjami, w tym ze szkołami, które potem odwiedza i wygłasza w nich prelekcje historyczne. Opowieści dostosuje do wieku odbiorcy, gdyż przeprowadza je również w przedszkolach.
Na Sądecczyźnie odwiedził wiele szkół, gdzie opowiadał o tym, jakie pełnił zadania w oddziale. O marnym pożywieniu, insektach. O domu dziecka, z którego uciekł do Polski. I o tym, że miał za duże odzienie i buty. Ważył 35 kilogramów, a karabin 7 kilogramów.
Panie kapitanie, gdy czynne są szkoły prowadzi pan prelekcje i pogadanki. Obecnie te placówki są zamknięte, czym się więc pan zajmuje?
- Przed restrykcjami, związanymi z pandemią, udałem się ze Stowarzyszeniem Odra Niemen, które wspiera na Wschodzie naszych rodaków między innymi żywnością, na Litwę. Jako członkowie tegoż Stowarzyszenia, wraz z innymi ludźmi dobrej woli, zbieramy pieniądze na budowę studni głębinowych, ponieważ obniżył się poziom wody, dlatego jej brakuje. Studnia taka kosztuje około 35 tyś. euro.
Jaką jeszcze działalność prowadzi Stowarzyszenie?
- Do akcji, prowadzonych przez Stowarzyszenie chętnie włączają się młodzi ludzie, dobrowolnie wyjeżdżają z nami i pomagają. Niedawno wspólnie przeprowadziliśmy renowację cmentarza w Koniuchach, w Puszczy Rudnickiej.
Na przełomie 1942/43 i w 1944 roku, na wsie napadały rozmaite bandy, liczące na przetrwanie. Grabiły, podpalały domy, strzelały do ludzi. Wioska została spalona i zniszczona, tylko kilka domów pozostało. Obecnie mieszka w niej ludność napływowa, która nie wie, kto na pobliskim cmentarzu spoczywa.
Jako Stowarzyszenie odnowiliśmy więc nagrobki, krzyże. Pomagało nam przy tym też Stowarzyszenie Serce, Tadeusza Romanowskiego, które opiekuje się sierotami z domów dziecka.
Na zakończenie odwiedził nas Zdzisław Palewicz, starosta powiatu Soleczniki, rejonu najbardziej spolonizowanego, bo aż 80-90 proc. mieszkańców to Polacy. Następnie mer zaprosił nas do siebie na spotkanie, otrzymaliśmy od niego podziękowania.
Polskość nadal jest na Litwie podtrzymywana, w wielu większych miejscowościach są polskie szkoły, jak minie zaraza udam się do nich. Będziemy też odnawiać kolejne cmentarze.