Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
14/10/2020 - 08:05

Podcięły sobie żyły pod mostem w Nowym Sączu. Dlaczego to zrobiły?

Siedziały skulone z pokrwawionymi rękami. Dostrzegła je trójka licealistów. Mieli refleks i zachowali zimną krew. Szybko wezwali pomoc. Te dramatyczne sceny rozegrały się pod mostem heleńskim w Nowym Sączu kilkanaście dni temu, a jednak w całej tej sprawie są same znaki zapytania. Czy była to podwójna próba samobójcza? A może wcześniej coś się wydarzyło? A może było to jak wołanie o pomoc?

- Zobaczyliśmy te dziewczyny, kiedy przechodziliśmy przez Dunajec. Dostrzegliśmy, że mają pokrwawione ręce – mówili w rozmowie z „Sądeczaninem” wstrząśnięci licealiści, którzy wezwali pomoc. - Siedziały pod mostem. Pocięły się obie - mówił jeden z uczniów. - Znam je z widzenia.  Mają może trzynaście, czternaście lat. Nic więcej o nich nie wiem. Najważniejsze, że żyją.

Licealiści wykazali się refleksem i zachowali zimną krew. Natychmiast zadzwonili pod numer 112. Bardzo szybko przyjechała policja i pogotowie.  Obydwie nastolatki zostały zabrane do szpitala.

Czytaj też Podcięły sobie żyły pod mostem heleńskim. Wcześniej rozegrał się jakiś dramat?

W całej tej sprawie są same znaki zapytania. Czy była to podwójna próba samobójcza? A może wcześniej coś się wydarzyło? A może było to jak wołanie o pomoc? Sądecka policja nie ujawnia szczegółów sprawy. Wiadomo tylko, że dziewczyny mają po piętnaście lat i że ich sprawa trafiła do sądu rodzinnego.

Czy to była próba samobójcza - pytamy rzeczniczkę miejskiej komendy Iwonę Grzebyk-Dulak. - Ta kwestia jest sprawdzana. Nastolatki miały powierzchowne rany, a jedna z nich twierdziła, że się przewróciła. Sprawa jest w toku.  Co się naprawdę wydarzyło pod mostem heleńskim? Czy nieco więcej światła na ten wstrząsający czyn dwóch piętnastoletnich dziewczyn rzuca sądecki psycholog Bogdan Kajzer?

Możemy się opierać tylko na domysłach i hipotezach. Ci, którzy dokonują samookaleczeń zwykle robią to w samotności, bo to na swój sposób intymne przeżycia, wynikające ze stresu bądź silnych emocji.

To emocje, którym nie sposób sprostać? Niektórzy nie dają rady?  Ból fizyczny jest paradoksalnie sposobem zagłuszenia bólu emocjonalnego?
- Tak. Ci, którzy poddają się samookaleczeniu skupiają się na bólu fizycznym. Są przypadki, w których ból fizyczny sprawia, trudno powiedzieć, że przyjemność, ale coś w rodzaju krótkotrwałego, pozytywnego doznania.

To jak masochizm?
- W tych przypadkach ból fizyczny wyzwala endorfiny. Powoduje nie tyle euforię, co tymczasowe dobre samopoczucie. Może to prowadzić wręcz do nałogu. To sposób na radzenie sobie ze stresem.

„Potnę się i przestanę myśleć o innych zmartwieniach? Taki jest ten sposób chorego rozumowania?  
Źródeł problemów może być wiele… odrzucenie, niska samoocena czy  traumatyczne przeżycia. Ciekawe jest to, że dziewczyny tną się częściej niż chłopcy.

To wydaje się absurdalne. Przecież dziewczyny dbają o wygląd, o urodę…  Samookaleczenie oznacza blizny, które zostają na całe życie.
To nie ma znaczenia, bo tną się w takich miejscach, gdzie tego nie widać, na przedramieniu albo na udach. Potem noszą długie spodnie, długie rękawy…A dlaczego częściej to robią dziewczyny? Być może ten mechanizm jest taki, że u nich łatwiej wyzwolić endorfiny pod wpływem bólu. Są tu takie dwa piętra. Pierwsze, to ból fizyczny. Drugie, gdy ból schodzi z maksymalnego natężenia i zaczyna się odczuwać pewną przyjemność, ale nie ulgę.  

Samookaleczenie jest autoagresją wobec siebie? Może wynikać z doznanych krzywd, które były upokorzeniem? Chodzi o ofiary molestowania czy gwałtu? 
Jeśli ktoś ze skłonnością do autoagresji nie ma możliwości wykonania jakiegoś odwetu, w postaci ukarania sprawcy, ma poczucie kompletnej przegranej. I w tym poczuciu porażki i rozpaczy się tnie.

To jak wołanie o pomoc? „Zobaczcie, że ze mną jest źle. W końcu w to  uwierzcie”!
Czasem taki nastolatek wysyła wcześniej komunikaty, ale nikt nie zwraca na to uwagi albo zwyczajnie je bagatelizuje. Bardzo wielu dorosłych popełnia ten sam błąd. Nie słuchają swoich dzieci tylko powtarzają:  „Musisz być silny i sobie poradzić”. Dzieciom, szczególnie nastoletnim, ciągle się tylko coś nakazuje, wydaje polecenia i stawia wymagania. A niektóre z nich sobie z tymi wymaganiami nie radzą.

I samookaleczenie jest próbą zwrócenia na siebie uwagi?
Tak, choć oczywiście nie można generalizować. Nie ma jednoznacznej przyczyny, dla której młodzi się tną. To złożony mechanizm.

Co się takiego mogło wydarzyć w przypadku dwóch piętnastolatek które okaleczyły się pod mostem helleńskim na Dunajcu.
Trudno powiedzieć, czy chodziło tylko o samookaleczenie się czy też była próbę samobójcza. To bardziej złożony przypadek. W psychiatrii jest taka kategoria jak obłęd udzielony. Długie przebywanie, rozmawianie i słuchanie kogoś, kto „świruje” sprawia, że ktoś drugi też zaczyna „świrować”. Choroba psychiczna może się rozwinąć, mimo, że zaczęło się od kogoś innego. Nie jest to zasadą, ale bywają takie przypadki. To odbywa się na zasadzie analogii. Dzieci uczą się od siebie wzajemnie nie tylko zachowań, słów czy mody, ale też przyzywania pewnych sytuacji, w których się nawzajem dołują.

Samobójstwo pod mostem, w miejscu, które bez trudu można dostrzec. To nielogiczne.
-
W sytuacji nagłej, a mogło tak być, czegoś takiego nie planuje się detalicznie. Poszły pod most. Mogło im się wydawać, że nikt ich tam nie znajdzie. Nie można przyjmować, że było to planowane przez zdrowy, racjonalny umysł, który wszystkie takie czynniki brałby pod uwagę. Ale to oczywiście tylko spekulacje.

I same znaki zapytania…
-
Oczywiście, choć w przypadku tych dwóch nastolatek musiała istnieć między nimi jakaś zależność, wpływ jednej na drugą. Rzadko się zdarza, by panowała idealna równowaga emocjonalna pomiędzy dwiema osobami. Pytanie, która z nich dominowała? I dlaczego ten wpływ tak łatwo się udzielił.

Czy w Nowym Sączu często dochodzi do samookaleczeń dzieci?
-
Nie rzadziej niż gdzie indziej. To nie są wydarzenia masowe, ale w pewnej kategorii nastolatków spotyka się to częściej. To zwykle dzieci z rodzin zaburzonych. Przypominam sobie bardzo ładną dziewczynę, która mimo upału zawsze chodziła w bluzkach z długimi rękawami. Miała obie pocięte ręce w bliznach. Robiła to od lat. Była z trudnej rodziny, z problemami z alkoholem i przemocą. Nikt jej nie słuchał, nikt z nią nie rozmawiał.

A więc wracamy do kwestii relacji rodziców i dzieci. Jednak owo niesłuchanie nastolatków to nie jest przecież tylko problem rodzin patologicznych. Samookaleczenia, samobójstwa zdarzają się też w tych, tak zwanych porządnych domach. Co powinno zwrócić uwagę rodziców? Jak zapobiec nieszczęściu?
-
Na sto procent wiemy to, że jeżeli dziecko zaczyna się ciąć, to jest samotne i ma obniżony nastrój. Pytanie, czy jest to przejściowe, czy długotrwałe i wymaga już badania, a potem być może leczenia. Ale to nie chodzi o to, że rodzice oddają swoje dziecko do lekarza i mają problem z głowy. Dziecko daje sygnał, że się go nie słucha.

A więc kluczem są sami rodzice, którzy powinni zmienić nastawienie do swoich dzieci
-
Trzeba rozmawiać, nie prawiąc kazania. Trzeba słuchać, słuchać i jeszcze raz słuchać.

 Bywa, że ten brak rozmówi słuchania znajduje tragiczny finał, co ma odzwierciedlenie w policyjnych statystykach dotyczących samobójstw wśród dzieci. W  naszym regionie najmłodsze z nich miało siedem lat!

Czytaj dalej na następnej stronie kliknij TUTAJ







Dziękujemy za przesłanie błędu