Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 25 kwietnia. Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki
17/12/2022 - 19:50

„W czasie odsiadki dobrze żeśmy się poznali”. Andrzej Szkaradek wspomina internowanie

- No i wpadli, może ich było z pięciu po cywilnemu, jeden mundurowy i mówią mi, że mnie zabierają na komendę. Ja mówię: „o tej godzinie nigdzie nie idę”. A oni, że zabiorą mnie siłą i machają jakąś kartką o aresztowaniu – opowiada Andrzej Szkaradek na łamach kwartalnika „Sądeczanin. HISTORIA”.

W najnowszym zimowym kwartalniku „Sądeczanin. HISTORIA” można znaleźć rozmowę z Andrzejem Szkaradkiem, działaczem NSZZ „Solidarność”. Jest to kontynuacja opublikowanego w 2021 roku wywiadu.

Andrzej Szkaradek w obszernej rozmowie z Sylwestrem Rękasem wspomina czasy stanu wojennego. Materiał został opatrzony archiwalnymi zdjęciami z tamtego okresu.

Andrzej Szkaradek - czołowa postać podziemnej „Solidarności” w latach 80. Po wprowadzeniu stanu wojennego internowany w Załężu k. Rzeszowa, Uhercu i Nowym Łupkowie. Po wyjściu na wolność w listopadzie 1982 r., tworzy podziemne struktury związku (MKS w Nowym Sączu).

Członek Regionalnego Komitetu Solidarność Małopolska w Nowym Sączu. W 1983 r. dzięki niemu wznowione zostaje wydawanie „Wiadomości Nowosądeckich”. Organizuje też kolportaż wydawnictw podziemnych w regionie sądeckim. Współorganizator Duszpasterstwa Ludzi Pracy w kościele kolejowym i uroczystości rocznicowych. Organizator pomocy uwiezionym i ich rodzinom. Ponownie aresztowany w 1984 r. za wydawanie wspomnianych „Wiadomości…” Od 1988 r. zaczyna reaktywować jawne struktury związku. Członek ogólnopolskiej Komisji Interwencji i Praworządności.

Czy stan wojenny był zaskoczeniem dla pana? Czy może pan opisać okoliczności zatrzymania i warunki internowania? Jakie mieliście odczucia co do zamierzeń władz, jak oceniał pan wówczas sytuację w kraju? Czy liczyliście na wsparcie z kraju i spoza niego?

- Od początku 1981 roku wyczuwało się, że ówczesna władza komunistyczna dąży do konfrontacji z NSZZ „Solidarność”. Przecież w Nowym Sączu 11 stycznia 1980 r., użyła ona sił ZOMO po raz pierwszy od sierpnia 1980 roku czyli od chwili podpisania Porozumień, celem wyprowadzenia strajkujących związkowców z „Solidarności” z Ratusza w Nowym Sączu. Potem była ta słynna prowokacja bydgoska, która o mało co nie doprowadziła by do strajku generalnego w kraju.

Zresztą większość działaczy zdawała sobie sprawę, że w tym systemie komunistycznym nie mogą istnieć jakieś tam niezależne związki zawodowe i oni się z „Solidarnością” rozprawią to było tylko kwestią czasu! Przynajmniej ja takich złudzeń nie miałem, a już na pewno zakładanie NSZZ „Solidarność” i walkę o wolną Polskę nie traktowałem jako przygody romantycznej.

Nigdy nie miałem złudzeń, gdyż dobrze pamiętałem Poznań 1956 roku, grudzień 70. na Wybrzeżu czy Ursus i Radom 1976 r. Wiedziałem o ofiarach, torturach na komendach czy słynnych „ścieżkach zdrowia”.

Zresztą co do 1970 roku – to akurat wtedy odbywałem zasadniczą służbę wojskową, a byłem na radiostacji, więc mogłem o tych wypadkach usłyszeć w rozgłośniach zachodnich, w tym w Radiu Wolna Europa.

Przed 13 grudnia byłem bardzo zaangażowany w tworzenie struktur „Solidarności” w zakładach pracy Sądecczyzny oraz przygotowaniami na wypadek jakiegoś stanu wyjątkowego (bo wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy co by to miało być).

Więc 12 grudnia w sobotę późno wróciłem z terenu do domu, zjadłem kolację, wykąpałem się i szybko usnąłem. Na nie długo, bo tuż przed 24:00 bardzo mocno pukano do moich drzwi. Mocno zaspany nie namyślając się, gdyż po głosie myślałem, że to znajomy ksiądz woła: „Andrzej otwórz” i otworzyłem.

No i wpadli, może ich było z pięciu po cywilnemu, jeden mundurowy i mówią mi, że mnie zabierają na komendę. Ja mówię: „o tej godzinie nigdzie nie idę”. A oni, że zabiorą mnie siłą i machają jakąś kartką o aresztowaniu. Wymogłem na nich, że pójdę, ale muszę się ubrać, bo wiedziałem, że na zewnątrz jest zimno bo wieczorem zapowiadali mróz i śnieg.

Zawieźli mnie na Komendę i zaprowadzili na tzw. dołek (cele w piwnicy), gdzie spotkałem już tam Tadeusza Junga z WPK i rolników, którzy prowadzili protest w siedzibie „Solidarności” robotniczej na ul. Pijarskiej, po opuszczeniu siedziby ZSL. Do rana dowozili kolegów z sądeckich zakładów.

Rano zaczęto nas wyprowadzać z cel. Mnie skuto z Grześkiem Sajdakiem i pod eskortą ZOMO zaprowadzono nas na parking z tyłu komendy i załadowano nas do więźniarki. Ryśka Zagórskiego zabrali z hotelu przy SZEW-ie w samej piżamie. Przez otwory w wywietrznikach zorientowaliśmy się, że jedziemy na wschód. Miny nam trochę zrzedły.

Po drodze śpiewaliśmy „Boże coś Polskę”, hymn i inne pieśni kościelne. Po jakimś czasie zatrzymaliśmy się w Gorlicach, w których dołożono nam aresztowanych w Grybowie – pana o nazwisku Kandler ze „Stolbudu” oraz mieszkającego w Grybowie pracownika „Glinika” Krzysztofa Holendra.

Kiedy mijaliśmy Rzeszów to niektórzy wpadli w panikę, że jedziemy na Syberię. Okazało się, że za Rzeszowem wybudowano nowe więzienie o którym nie wiedzieliśmy, bo myśleliśmy, że jak Rzeszów, to więzienie mieści się na zamku, więc w centrum.

Czytaj również: Dziadku, a ty co robiłeś w czasie stanu wojennego? Trudno wnuczkowi wytłumaczyć...

Warunki więzienne jak na tamte czasy to raczej były dobre, bo ubikacja była w celi, kran z zimną wodą też był i wszystko byłoby znośne gdyby nie panujące zimno. Jeszcze przed osadzeniem nas w celach służba więzienna, na pewno na rozkaz funkcjonariuszy SB, pozabierała nam okna i pomieszali tak, że długo nie mogliśmy dopasować, które było z której celi, więc przez jakiś czas potężnie wiało, bo się nie domykały. Jak żeśmy się z tym uporali, to było już w porządku.

Była to taka złośliwość UB-ecka, by nam na początku dokuczyć, byśmy nie byli tacy hardzi. Ja nie miałem złudzeń, że to tak może się skończyć, więc na początku starałem się porządnie odpocząć i przede wszystkim wyspać, dopiero potem przyszła refleksja nad półtoraroczną wolnością, rozmowy nocne Polaków w celi, w tym z Grześkiem Sajdakiem, z którym o dziwo, zamknęli nas razem, tak jak jechaliśmy, tak też trafiliśmy do jednej celi.

Długo zastanawialiśmy się z nim jaki był klucz kogo internować, a kogo nie. Bardzo zastanawiał nas brak w większości głównych inicjatorów strajku w ratuszu sądeckim. Jedynym, który był internowany to Jerzy Wyskiel z WPK – przewodniczący słynnego strajku. Nie było też w Załężu kolegów, którzy chcieli, wbrew większości, tworzyć MKZ w Nowym Sączu, odłączyć się od Krakowa i nawet na ten temat rozmawiali z KW i KM PZPR, mimo tego, że w tamtym okresie ustaliliśmy, że ani z nimi ani z SB nie rozmawiamy. Dzisiaj to bardziej rozumiem.

W początkowym okresie to nie mieliśmy żadnej informacji co się dzieje na zewnątrz. Nie wiedzieliśmy nic o strajkach, aresztowaniach, co się dzieje z naszymi rodzinami, wiedzieliśmy tylko, że jest stan wojenny i na czele WRON stoi Wojciech Jaruzelski. Wiedzieliśmy, że władza komunistyczna wypowiedziała wojnę własnemu narodowi.

Dopiero 1 stycznia 1982 roku odwiedził nas arcybiskup Diecezji Tarnowskiej ks. Jerzy Ablewicz z księżmi. Ta wizyta była ważnym elementem w naszym życiu, bo podniosła nas na duchu! Wtedy też pierwszy raz zostały pootwierane cele na poszczególnych piętrach i odbyła się dla internowanych Msza Święta.

Wyszliśmy z cel pozarastani tak, że nie mogliśmy się poznać. Od tego dnia wizyty księży odbywały się co tydzień w każdą niedzielę. Te odwiedziny trwały cały okres internowania i byli to księża z całej Polski. Mogliśmy się wyspowiadać, przyjąć Komunię Świętą, a w szczególności dowiedzieć się głównie w początkowych dniach co z naszymi rodzinami i jaka jest sytuacja w kraju, w naszych zakładach pracy. Głównie nas interesowało czy są strajki, czy jest opór społeczny, czy w ogóle społeczeństwo wie, że siedzimy w więzieniu!

Bardzo byliśmy ciekawi co na to kraje Zachodu, w tym Ronald Reagan prezydent Stanów Zjednoczonych, bo przecież na niego najbardziej liczyliśmy. Nie zawsze dochodzące informacje były optymistyczne. W późniejszym okresie mieliśmy już swoje małe radia przemycane przez rodziny w czasie odwiedzin, więc mieliśmy już swoją informację.

Jak wyglądały przesłuchania podczas internowania? Czy były jakieś propozycja ze strony funkcjonariuszy, np. propozycje opuszczenia kraju?

- Gdy tak mijały dni, jakoś właśnie po Nowym Roku funkcjonariusze zaczęli nas wzywać na przesłuchania. Najpierw wzięli Grześka Sajdaka. Po powrocie powiedział, że interesowała SB-eka głównie struktura zatrudnienia w Delegaturze i czym kto się zajmował, a w szczególności chodziło mu o to by go wciągnąć w rozmowę.

Gdzieś po 15 stycznia i mnie wezwano na rozmowę i pierwsze o co zadbałem to abym zapamiętał nazwisko kto mnie wezwał i oczywiście zapamiętałem, był to Edward Bilik. Oczywiście pytał mnie o to samo co Grześka, z tym, że jeszcze pytał o moją rodzinę, pewnie chodziło mu czy za nią tęsknię.

Przy następnym spotkaniu, pod koniec lutego i zarazem ostatnią rozmową z SB miałem z por. Brzezińskim, który próbował mnie sprowokować do dyskusji z nim, a ja się nie dałem, zdenerwowany dał mi papier, długopis, kazał mi spisać moją działalność i następnie wyszedł.

Siedząc w tym pokoju sam, nudząc się, wyjrzałem na korytarz, na którym nie było nikogo, podszedłem do kraty na oddział i powiedziałem żeby mnie oddziałowy wpuścił i tyle SB-cy do końca internowania mnie widzieli, więcej z nimi nie rozmawiałem.

Od innych kolegów, którzy chodzili na rozmowy z SB- -ekami wiedziałem, że za wypuszczenie obiecywali paszport w jedną stronę, niektórzy to już nawet robili zdjęcie do paszportów. Obiecywali wypuszczenie za podpisanie „lojalki”, a byli też tacy, którzy w Załężu podpisali współpracę.

Stanowisko większości internowanych już gdzieś od marca było takie, że nie chodzimy na przesłuchania, nie bierzemy żadnych przepustek, jesteśmy przeciwko podpisywaniu lojalek oraz co najważniejsze, nie udajemy się na emigrację prosto z więzienia za cenę zwolnienia!

Dalszą część rozmowy z Andrzejem Szkaradkiem, można znaleźć w najnowszym, zimowym kwartalniku „Sądeczanin. HISTORIA”. Czasopismo znajdziecie w kioskach i księgarniach. Kwartalnik historyczny jest również dostępny w e-wydaniu.

(oprac. [email protected], fot. z archiwum Andrzeja Szkaradka)







Dziękujemy za przesłanie błędu