Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
05/04/2019 - 16:30

Wybieranie jednego wariantu drogi do Brzeska jak thriller.To jeszcze nie koniec

Było gorąco i momentami porozumienie wisiało na włosku. Tak wyglądały trwające ponad trzy godziny negocjacje ośmiu samorządowców, którzy spotkali się w Iwkowej, żeby wreszcie dogadać się w sprawie wyboru jednego wariantu nowej drogi z Nowego Sącza do Brzeska, który skróci dojazd do autostrady A4. Udało się. Ten pomyślny finał, ma swojego cichego architekta.


Stoją w szeregu, ustawieni do wspólnej fotografii. Każdy z nich trzyma egzemplarz podpisanego porozumienia (przeczytaj jego treść) w sprawie wyboru jednego wariantu sądeczanki. Zanim do tego doszło, ucierali się ponad trzy godziny.  To nie było picie sobie z dzióbków. Ośmiu samorządowców, którzy ze swoich decyzji muszą się rozliczać przed mieszkańcami swoich gmin, musiało się dogadać.  To na nich od roku niemal wszyscy „wieszali psy”  i obwiniali za to, że nie może ruszyć z miejsca budowa nowej drogi do Brzeska łączącej Nowy Sącz z A4.

czytaj też  Przyjedziemy do was z widłami! To już wojna z Gnojnikiem o "Sądeczankę"?

Ministrowie, ważni politycy i ważni samorządowcy,  którzy przyjeżdżali na Sądecczyznę - zazwyczaj spóźnieni, bo ich eleganckie limuzyny musiały zwalniać na wąskiej, krętej jezdni - kiwali głowami i powtarzali: tak dalej być nie może. Włodarze gmin muszą się w końcu dogadać. I każdy mówił, że zrobi wszystko, żeby doprowadzić do porozumienia. I co? I nic. I nagle stał się cud w Iwkowej. To właśnie tam zakończyła się pozycyjna wojna między samorządami, które kontestowały zaproponowane przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad warianty „sądeczanki” 

Czytaj też Cud z sądeczanką? Wybrali jeden wariant drogi do Brzeska

Skąd wzięła się ta Iwkowa, w której już w lutym spotkanie „na szczycie” odbyli włodarze gmin, na terenie których ma być budowana droga zapewniająca Nowemu Sączowi szybsze połączenie z autostradą A4? - pytamy wójta gminy, Bogusława Kamińskiego.


- To pierwsze i drugie wspólne spotkanie zostało zorganizowane z mojej inicjatywy. Wcześniej byłem świadkiem tylu sytuacji, kiedy każda z gmin przedstawiała swoje argumenty. Słuchałem tego i widziałem, że jest jakaś szansa na porozumienie. No i pojawił się pomysł:  zbierzmy te wszystkie uwagi,  spotkajmy się i porozmawiajmy. Wyeliminujmy te elementy, które nie dają szans na porozumienie, szukajmy tego wariantu, który nas połączy.  No i udało się.

Przez rok wszyscy tylko mówili, że trzeba się dogadać. Ale to panu się udało. Jakim cudem?
- Myślę, że po prostu siedliśmy we własnym gronie. Nie było ani Generalnej Dyrekcji, ani projektantów…

…ani polityków?
- Nie chciałbym tego mówić. Po prostu we własnym gronie próbowaliśmy znaleźć takie rozwiązanie, żeby nas wszystkich zadowoliło, ale żeby to nie było cudzym kosztem.

To spotkanie zwieńczone złożeniem podpisów na dokumencie trwało ponad trzy godziny. To dowodzi, że nie piliście sobie z dzióbków. Ciężko było się dogadać?
- Tak jak przewidywałem przed spotkaniem. Było bardzo ciężko.

Jak bardzo ciężko?
- Diabeł tkwi w szczegółach. Wszyscy jesteśmy zgodni co do całości, ale wiadomo, że każdy musiał trochę ustąpić. Wybraliśmy wariant najlepszy z możliwych, dopuszczając później korekty w obrębie poszczególnych gmin,  z zachowaniem uzgodnień w granicach terytorialnych gmin. Kiedy już będzie dokumentacja geologiczna czy projekt techniczny, będą z tego wynikały też zmiany.

A więc przyznaje pan, że było gorąco. Kto najbardziej oponował?
- To jest sprawa między nami.

Nie chce pan zdradzać negocjacyjnej kuchni?
- Każdy wójt jest odpowiedzialny za swoich mieszkańców. Jeśli decydujemy się na jakiś przebieg, to automatycznie okazuje się, że tam mieszkają ludzie i narażamy ich na konflikt z lokalizacją drogi. Każdy się broni. Chodzi o to, żeby takich osób było jak najmniej.

Czy podczas tego spotkania były takie sytuacje, że ktoś mówił: nie zgadzam się, nie ustąpię.
- Już mówiłem. Było trudno.

Były takie chwile, kiedy ogarniało pana zwątpienie, że to wszystko weźmie w łeb?
- Tak.

Nie powie pan przez kogo to wszystko wisiało na włosku? 
- Nie. Nie powiem. Wspólnie się przekonywaliśmy. Każda decyzja, która dotyczy wielu gmin i tysięcy mieszkańców, wymaga kompromisu. Każdy gdzieś musi ustąpić i każdy też szuka takiego zapisu, żeby odpowiadał jego oczekiwaniom. To było oczywiste, że w takiej sytuacji pojawią się trudności. Niczego nie można być pewnym, dopóki coś nie zostanie ustalone czarno na białym.

Co teraz?  
- Dokument, pod którym się podpisaliśmy, wyślemy do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Uzgodniliśmy jeden, kompromisowy dla nas wszystkich wariant. Daliśmy zielone światło. Czy znajdzie się wśród trzech, które zostaną przedstawione do decyzji środowiskowej? Tutaj należy postawić znak zapytania, bo nie my jesteśmy inwestorem i to nie do nas należy decyzja. Co zrobi Generalna Dyrekcja, to już jest ich sprawa. 

Przebieg trasy w rozmowie z Sądeczaninem wójt Iwkowej Bogusław Kamiński opisał jeszcze przed podpisaniem dokumentu.

- Zacznijmy od zjazdu z autostrady w Brzesku - opisuje przebieg uzgodnionej przez samorządy drogi wójt Iwkowej. - Stamtąd droga pobiegnie między miejscowością Uszew a gminą Wiśnicz, dalej pomiędzy Gnojnikiem a gminą Lipnica Murowana. Potem ma być zbudowany tunel pod górę Bukowiec, następnie trasa poprowadzi pomiędzy gminami Iwkowa, Czchów i Lipnica Murowana. Wchodzi w obszar mniej zamieszkały pomiędzy Iwkową a Czchowem, potem biegnie na Wytrzyszczkę.

- Dalej – opisuje Kamiński - wychodzi koło zamku w Tropsztynie, potem biegnie wzdłuż rzeki Łososina, dalej skręca w lewo, prowadzi tunelem pod Justem, wzdłuż brzegu Jeziora Rożnowskiego, mostem na Dunajcu w Kurowie,  wzdłuż rzeki, aż do kolejnego,  mostu na Dunajcu, który trzeba będzie wybudować na wysokości kamieniołomu, do gminy Chełmiec.

Tak wygląda to na przygotowanej przez samorządowców mapie. kliknij powiększenie

Co dalej? Wszystko się może zdarzyć. Mieszkańcy Nowego Sącza, którzy już tyle lat walczą o wyrwanie się z komunikacyjnego getta mogą się spodziewać dalszych odcinków telenoweli o „sądeczance”, która momentami zamienia się w dreszczowiec.

Czy Generalna Dyrekcja zgodzi się na kosztowny wariant nowej drogi do Brzeska z dwoma tunelami? Ile potrwają kolejne negocjacje? A potem jeszcze zaczną się żmudne uzgodnienia związane z decyzją środowiskową, co zwykle zajmuje blisko rok. Dopiero wtedy będzie można wystąpić o pozwolenie na budowę.

Kiedy wreszcie inwestycja się rozpocznie? Zdaniem drogowców z Generalnej Dyrekcji możliwa jest realizacja wcześniej przyjętego harmonogramu prac z perspektywą wbicia pierwszej łopaty w 2025 roku. Rząd na budowę nowej drogi do Brzeska zarezerwował niespełna półtora miliarda złotych. 

[email protected]  fot. UG Iwkowa







Dziękujemy za przesłanie błędu