Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Środa, 24 kwietnia. Imieniny: Bony, Horacji, Jerzego
27/08/2018 - 08:00

"Bieg 7 Dolin i Iron Run to ekstremalne przygody. Na zawsze zostają w pamięci!”

Zaledwie 50 osób ukończyło pierwszy Bieg 7 Dolin 100 km w 2010 r. Wśród nich Emanuel Zimny, który zajął 15. miejsce z wynikiem 15:31:57.

Dla biegacza z Sochaczewa był to debiut na dystansie ultra. W biegu długodystansowe i samą imprezę w Krynicy-Zdroju wciągnął się tak bardzo, że został Ambasadorem Festiwalu Biegów.

Przygodę z biegami rozpoczął jeszcze w latach 90 ubiegłego wieku, od startów na bieżni. Bliższe mu były wtedy sprinty, bo głównie brał udział w zawodach na 100, 200, czy 400 m, a nawet w skoku w dal. Z wiekiem coraz częściej zaczęły się pojawiać starty w biegach ulicznych. Jego obecne rekordy życiowe to 1:18:37 w półmaratonie i 2:49:15 na królewskim dystansie.

– Przez lata „ubijałem asfalt”, na różnych dystansach, od 5 km po moje moje ulubione półmaratony. Tak wciągało mnie jeszcze dalej. W końcu pobiegłem swój pierwszy maraton - Maraton Warszawski w 2006 roku. Uzyskałem wynik 3:47:48 i czułem ogromną satysfakcję! – wspomina Emanuel Zimny.

Cztery lata po debiucie w maratonie nasz rozmówca stanął na starcie biegu na 100 km w Krynicy-Zdroju. Chciał rozliczyć się z tym dystansem jeszcze przed swoimi 30. urodzinami. Warunki pogodowe nie rozpieszczały wówczas uczestników. Było chłodno, mgliście, czasami padał deszcz. Mimo startu w późnych godzinach nocnych, lub jak kto woli nad ranem, atmosfera była gorąca. Wszyscy ruszali nieco w nieznane i rozpoczynali historię jednego z najważniejszych biegów ultra w Polsce.

– Zadziwiło mnie, że o tak wczesnej porze na starcie pojawili się też kibice, którzy wspierali nas dobrym słowem. Jak na debiutanta przystało popełniłem kilka błędów. Nie wziąłem ze sobą latarki i nie miałem też żadnych ubrań na zmianę. Dlatego musiałem trzymać się „świecącej grupy”. Samotny bieg w ciemnościach i mgle, po górskich szlakach groziłby narażeniem życia – opisuje Emanuel.

– Kryzys miałem przed 50. kilometrem. Coraz mniej biegłem i nie potrafiłem się zmobilizować na wykorzystanie krótkich, prostych odcinków szlaku. Ale po kilkunastu minutach było już lepiej. Znalazłem się na trzecim punkcie kontrolnym. Zjadłem bułki, uzupełniłem płyny i energia wróciła… – wspomina nasz rozmówca.

– Takie ekstremalne przygody jak B7D 100 km czy Iron Run (ponad 140 km w 3 dni - red.) zawsze pozostają w pamięci. Na treningach często się do nich wraca. Zwłaszcza gdy pojawia się kryzys rodzi się myśli "przebiegłeś setę po górach - dasz radę jeszcze jedną serię 3 x 500 m”.

– Znajomi koledzy podziwiali i nadal szanują to, że ukończyłem te starty i nie szkodzi, że ultra jest już w sumie popularne i powszechne. Często pytają jakie jest to uczucie zmęczenia, co się je po drodze, o czym się wtedy myśli... Być może i niektórzy zazdroszczą, ale nigdy nie czułem że skoro biegam ultra to jestem w jakiejś „elicie” – opowiada Emanuel Zimny.

A propos Iron Run. W 2015 roku nasz bohater wziął udział w etapowych zmaganiach. Zajął 40. miejsce z wynikiem 16:49:13. Przyznał wtedy, że rozsądek mówił mu, by przestać się tak forsować, zwłaszcza, że ciągnie go do biegania na stadionie. Coś było na rzeczy, bo w 2016 i 2017 roku nasz rozmówca został Halowym Mistrzem Polski Masters w biegu na 400 m!

RZ








Dziękujemy za przesłanie błędu