Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
25/05/2013 - 11:40

Ten rachunek się opłaca – o sporcie w „ekonomie”

- Nie każdy jest predestynowany, by trenować wyczynowo, ale każdy zdrowy człowiek rekreacyjnie jakiś sport uprawiać może – mówił otwierając wczorajszą (24 maja) sesję popularnonaukową „Różne rodzaje sportu wyczynowego” dyrektor Zespołu Szkół Ekonomicznych, Gracjan Fołta. Wśród zaproszonych gości znaleźli się zarówno sportowcy, jak i ci, którzy sportowców szkolą. I to jedni z lepszych.
Na konferencję zaproszeni zostali goście specjalni - Andrzej Sołdra – zawodowy bokser, z wieloma sukcesami na koncie, Tomasz Brzeski – wszechstronny sportowiec, maratończyk, triatlonista i ski-alpinista, Marcin Dorna – trener piłkarski, selekcjoner reprezentacji Polski do 21 lat, czy wreszcie – Stefan Majewski, zawodnik piłki nożnej, trener, dyrektor sportowy PZPN. Ich obecność była dla szkoły wyjątkowym wyróżnieniem, a dla obecnych na sali – okazją do wysłuchania interesujących ludzi, mówiących o swoich pasjach, życiowych sukcesach i codziennej pracy.
O sukcesach i trudnej drodze do ich osiągnięcia dużo wie Andrzej Sołdra, bokser, wychowanek nowosądeckiego klubu Golden Team. Nim osiągnął to, co ma teraz – kontrakt z grupą promotorską Babilon Promotions, siedem wygranych walk zawodowych i ambicje, by sięgnąć po pas mistrza świata – przez kilka lat pracował w Irlandii. Musiał godzić dziesięciogodzinną pracę w rzeźni z treningami, i dał radę.
– Było ciężko – mówi Sołdra. – Do pierwszej zawodowej walki w Stalowej Woli przygotowywałem się jeszcze w Irlandii. Wygrałem. Potem były jeszcze walki, do których przygotowywałem się równocześnie pracując. Też wygrałem. I wtedy podpisałem kontrakt z grupą Babilon Promotions.
Andrzej Sołdra dopiero rok temu, po sześciu latach życia w Irlandii, wrócił do Polski. – Na szczęście teraz już cały swój czas mogę poświęcić karierze.
O ciężkiej drodze do sukcesu mówił też Tomasz Brzeski, trenujący nie w jednej, ale w wielu dyscyplinach. Sportowiec wszechstronny, ale wszechstronność ta ukierunkowana jest ku jednej, koronnej dyscyplinie – narciarstwu wysokogórskiemu, ski-alpinizmowi.
– Zacząłem od zwykłego biegania, w szkole. Potem był AWF w Krakowie, tam zacząłem biegać na dłuższe dystanse, 10 kilometrów, półmaratony – opowiada Brzeski. - Po studiach biegałem już maratony, potem przyszedł czas na coś cięższego – biegi górskie, takie z dużymi przewyższeniami, minimum 1000 metrów w górę, i w dół. I wtedy przyszedł czas na narciarstwo wysokogórskie.
Narciarstwo wysokogórskie - ski-alpinizm - to połączenie narciarstwa biegowego i zjazdowego. Zawody odbywają się w najcięższych warunkach, po oblodzonych terenie, czasem po puchu, są elementy wspinania się po skałach, zjazdów linami. Nie każdy sobie z tym radzi.
- W Polsce w grę wchodzą tylko Tatry, ewentualnie Bieszczady - mówi Brzeski. - Żeby być dobrym w narciarstwie wysokogórskim, zacząłem bawić się w nordic walking, który jest pokrewną konkrencją.
Tomasz Brzeski zdobył podwójne Mistrzostwo Polski w nordic walkig - na odcinku płaskim i na odcinku wyłącznie pod górę.
- Iron mana zaliczyłem specjalnie dla siebie, żeby sprawdzić, co bardziej męczy: 9,5 godzin iron mana, czy 4-5 godzin ski-aplinizmu - mówi Brzeski.
Iron man to triatlon na najdłuższym dystansie - 3800 metrów pływania, 180 kilometrów jazdy na rowerze i pełny maraton, czyli 42,195 metrów biegu. - W tamtym roku bylem czwarty, z czasem 9 godzin i 52 minut.
Dla Brzeskiego było to przygotowanie do skialpinizmu. Bo, jak mówi, nie ma cięższej dyscypliny niż narciarstwo wysokogórskie. - Chodzi w zasadzie o to, kto się pierwszy zmęczy psychicznie, nie fizycznie - mówi. - Bo fizycznie męczą się wszyscy.

KID






Dziękujemy za przesłanie błędu