Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 19 marca. Imieniny: Aleksandryny, Józefa, Nicety
26/11/2020 - 10:00

Piotr Świerczewski o Sandecji: stadionu nie będzie, drużyny nikt nie kupi

Pochodzący z Nowego Sącza Piotr Świerczewski w poprzednim sezonie w duecie z Marcinem Jałochą uratował Sandecję przed spadkiem z pierwszej ligi. W klubie jednak nie został. W rozmowie z "Sądeczaninem" były reprezentant Polski wyjaśnia powody tej decyzji oraz mówi dlaczego jego zdaniem klub ma kłopoty, a stadion w Nowym Sączu nie jest budowany.

Panie Piotrze, jakie są według pana przyczyny słabości Sandecji?
- Kryzys jest w dużej mierze spowodowany działaniami ludzi, którzy zarządzają Sandecją - mówi Piotr Świerczewski. Piłkarze nie są winni, aż tak bardzo. Niezrozumiałe są dla mnie decyzje o likwidacji drugiej drużyny czy zmniejszeniu klubowego budżetu. Można go było zredukować w rozsądny sposób, ale w tym przypadku tego nie uczyniono. Bardziej logiczne byłoby uszczuplenie kadry zespołu, która była bardzo szeroka. Wydaje mi się, że są to główne powody, przez które klub i kibice teraz cierpią.

Według pana w klubie panuje zatem duży bałagan?
- Nie wiem czy panuje on teraz, ale na pewno stworzył się na samym początku sezonu. Wynikało to z braku podpisywania umów z zawodnikami. Rada Nadzorcza zabroniła tego robić. Było spotkanie w klubie z radnymi, gdzie powiedziano jasno - kto chce zostać niech zostaje, a kto nie, to ma wolną rękę. Tak się nie buduje drużyny.

Zobacz także: Dlaczego Sandecja tak się stacza? Sądecki "Pele" stawia diagnozę [WIDEO]

Czy kiedy odchodził pan z klubu po zakończeniu poprzedniego sezonu to spodziewał się pan tak słabej postawy drużyny w obecnych rozgrywkach?
- Spodziewałem się, że będzie gorzej, bo wiedziałem o zmniejszeniu budżetu. Nie sądziłem jednak że będzie, aż tak tragicznie. W klubie za bardzo zaczęli się rządzić radni miejscy. Wiadomo, że są to jego właściciele i mogą zarządzać jak chcą, ale zbyt dużo osób zaczęło się w to mieszać. Stworzył się przez to bardzo duży chaos, który próbuje się teraz wyprostować. Zmniejszenie budżetu niewiele zatem dało, bo wyjście z tej sytuacji będzie teraz bardzo kosztowne. Na sprowadzenie nowych zawodników trzeba będzie wydać kolejne pieniądze. W przyszłym roku żadne miasto w Polsce z wiadomych względów nie będzie miało takiego budżetu, jak w obecnym. Jeszcze większe obcięcie finansów w Sandecji oznacza prawdziwą katastrofę.

Czy to, że w klubie zrobiło się tak duże zamieszanie było głównym powodem pana odejścia z Sandecji?
- Nie do końca. Zostałbym w klubie, ale na bardziej przejrzystych warunkach. Byłem trenerem za darmo, bo chciałem pomoc w utrzymaniu Sandecji w pierwszej lidze. Miałem dobry kontakt z prezesem, który fajnie chciał ułożyć klub, ale cały czas pod jego nogi były rzucane kłody. Wiedziałem, że z takiego postępowania nic nie będzie, czego efekty widzimy teraz. Sandecja ma 3 pkt, jest prawie grudzień i nie wygrała jeszcze meczu. Oby się to jak najszybciej zmieniło, bo nie wiem czy kiedykolwiek w historii była drużyna, która w 13 kolejkach ani razu nie zwyciężyła.

Czy zamieszanie z budową stadionu ma według pana duży wpływ na drużynę?
- Tego nie wiem, ale na pewno za dużo się o tym mówi, a nic nie robi. Miałem trochę kontaktu z ludźmi, którzy chcieli budować stadion w Nowym Sączu. W mieście jest robione wszystko żeby on nie powstał. Kompletnie tego nie rozumiem. Poznałem osoby, które chciałyby taką budowę sfinansować, ale nie zostały one nawet dopuszczone do rozmowy. Tak samo uczyniono z tymi, którzy chcieli kupić klub. Ratusz nie chciał na ten temat rozmawiać. Nie rozumiem czego się zatem oczekuje. Budowy pewnie nie będzie, a drużyny nikt nie kupi, bo jak wspomniałem zablokowana została możliwość dyskusji na ten temat. Ciężko mi jest zrozumieć takie postępowanie.

Zobacz także: Jak będzie wyglądał stadion Sandecji? Z wizualizacji się tego nie dowiemy...

Jakie proponowałby pan rozwiązania żeby wyjść z tej trudnej sytuacji, w której znalazła się Sandecja?
- Po pierwsze przerwałbym dziwne zarządzanie klubem. Ludzie z Rady Miasta nie powinni nim rządzić. Był znający się na tym najlepiej prezes i to od niego powinno wszystko zależeć. Artur Kapelko zrobił dużo dobrego, wyprostował finanse i zarobił spore pieniądze dla Sandecji. Teraz nie chciałbym jednak szukać winnych, ani proponować żadnych rozwiązań, bo nie są to też za bardzo moje kompetencje. Nie jestem na tyle blisko drużyny, aby to trafnie zdiagnozować. W klubie są inni ludzie i jestem przekonany, że sobie poradzą. W tym sezonie spada z pierwszej ligi tylko jedna drużyna, więc gdyby okazała się nią Sandecja, byłoby to katastrofą.

Jeśli chodzi o stronę piłkarską, to jakie ma pan przemyślenia na temat gry Sandecji?
- Za trenera Mandrysza gra była bardzo bezbarwna. Nie funkcjonowało nic. Próżno było szukać przebłysków w ataku czy obronie. Nowi zawodnicy również nie pokazywali się z dobrej strony. Teraz jest już trochę lepiej. Udało się w krótkim czasie zdobyć dwa punkty, czekamy więc na pierwsze zwycięstwo.

Jaką przyszłość pan więc przewiduje dla Sandecji?
- Sandecja musi się utrzymać. Nie powinno być o to trudno, bo są zdecydowanie sportowo słabsze drużyny. Na ten moment mają jednak więcej punktów. Wierzę w piłkarzy pochodzących z Nowego Sącza, których jest dużo. Są oni sercem oddani klubowi i mam nadzieję, że utrzymają pierwszą ligę. Jest to kwestia czasu aż Sandecja się odbuduje. Tego właśnie jej życzę i trzymam kciuki. Rozmawiał: Mateusz Pogwizd, fot.: Fryta 73 from Strzegom - CC BY-SA 2.0 via Wikimedia Commons.







Dziękujemy za przesłanie błędu