Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
23/09/2020 - 14:45

W pierwszej lidze tak źle jeszcze nie było! Najgorszy start Sandecji w historii

W czterech pierwszych meczach nowego sezonu Sandecja strzeliła tylko dwie bramki i z zerowym dorobkiem punktowym jest na dnie pierwszoligowej tabeli. To najgorszy początek rozgrywek w wykonianiu zespołu z Nowego Sącza, od kiedy awansował on w sezonie 2008/9 na ten poziom rozgrywkowy. A przed drużyną kolejne ciężkie mecze...

Porażki kolejno z Miedzią Legnica (1-3), Bruk-Bet Termalicą Nieciecza (0-1), GKS-em tychy (0-2) i Odrą Opole (1-2), sprawiły, że Sandecja zaliczyła najgorszy start rozgrywek od kiedy awansowała do pierwszej ligi. Nawet grając w ekstraklasie sądeczanie zgromadzili więcej punktów po czterech meczach, niż ma to miejsce obecnie. Czy przed sezonem zakładano taki scenariusz? Na pewno Sandecja przystępowała do niego w mocno zmienionym składzie, a dodatkowo przygotowania utrudnił koronawirus, jaki wykryto u dwóch zawodników. Mało kto jednak przypuszczał, że będzie aż tak źle...

Zobacz także: Sandecja nadal bez zwycięstwa, trener żałuje straty punktów

Wyjątkowo krótki okres przygotowawczy sprawił, że drużyna musiała być kompletowana w pośpiechu. W Nowym Sączu dużą bolączką zawsze był brak napastnika gwarantującego strzelenie kilkunastu bramek w sezonie. Problem ten trwa co najmniej od zakończenia kariery przez Arkadiusza Aleksandra. W poprzednim sezonie najlepszym strzelcem drużyny był obrońca Michal Piter Bućko, a bywały czasy, że najwięcej bramek zdobywali  inni zawodnicy formacji defensywnych – Kamil Słaby czy Adam Mójta.  Bez klasycznego snajpera ciężko jest wygrywać mecze. Pokazały to pierwsze spotkania nowego sezonu. Pozostaje jedynie liczyć na to, że Maciej Korzym, młody Kamil Palacz, czy nowo sprowadzony Rafael Victor, w kolejnych spotkaniach będą wykazywać się lepszą skutecznością, niż miało to miejsce do tej pory.

W meczu z Odrą w Sandecji zadebiutował wreszcie, po wcześniejszych problemach Daniel Dziwniel. Podczas starcia z Miedzią na skutek kontuzji z kadry wypadł jednak bramkarz Dominik Budzyński. Zastępujący go Szymon Tokarz spisuje się do tej pory dobrze i ciężko mieć do niego pretensje o to, że Sandecja traci bramki. Jak na konferencjach prasowych powtarza trener Piotr Mandrysz wynikają one (straty goli) z błędów w ustawieniu. Szkoleniowiec często jednak dodaje, że drużyna gra coraz lepiej i wkrótce powinna wywalczyć pierwsze ligowe punkty.

Zobacz także: Mariaż dużego biznesu z piłką nożną. Sandecja znalazła bogatego sponsora

A o te, będzie bardzo ciężko. Najbliższy weekend to bowiem wyjazd do Łodzi na mecz ze spadkowiczem z Ekstraklasy - ŁKS-em, który w tym sezonie wygrał wszystkie mecze. Spotkanie to rozpocznie maraton grania co trzy dni. Już w środę na Kilińskiego przyjedzie Stomil Olsztyn, a w następnych kolejkach „Biało-czarni” zagrają dwukrotnie na wyjeździe – z Zagłębiem Sosnowiec i Widzewem Łódź. Wydaje się, że bardzo ważny w kontekście przełamania się Sandecji będzie mecz z drużyną z województwa warmińsko-mazurskiego, która do tej pory zgromadziła na swoim koncie tylko jedno „oczko”. Oczywiście nie należy przekreślać szans podopiecznych trenera Mandrysza w starciu z ŁKS-em, jednak o jakąkolwiek zdobycz punktową w tym spotkaniu będzie bardzo trudno.

Miejmy nadzieję, że seria nieszczęść jaka w ostatnim czasie spadła na Sandecję jest już zakończona i wkrótce ponownie zobaczymy drużynę, która potrafi odnosić zwycięstwa. Po początku sezonu ciężko być optymistą, pamiętajmy jednak, że w piłce nożnej wszystko jest możliwe. Najlepszym tego potwierdzeniem niech będzie przypadek Piasta Gliwice, który w jednym sezonie do ostatniej kolejki musiał drżeć o utrzymanie, by w kolejnym zostać Mistrzem Polski… (MP), fot.: Adrian Maraś, Sandecja Nowy Sącz 







Dziękujemy za przesłanie błędu