Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
27/06/2016 - 13:55

Fakro na meczu ze Szwajcarami: To była groza i kocioł emocji

Większość polskich kibiców w ogóle nie patrzyła na rzuty karne. Ludzie albo odwracali głowy albo zasłaniali oczy rękami. To było napięcie nie do wytrzymania. Wręcz groza - tak Janusz Komurkiewicz z firmy Fakro opisuje emocje podczas sobotniego meczu Polska: Szwajcaria.

Sądeckie Fakro, które należy do grona sponsorów narodowej piłkarskiej reprezentacji z powodzeniem wykorzystuje Euro 2016 jako narzędzie marketingowe wkomponowane w tak zwane programy lojalnościowe. Na rozgrywane podczas mistrzostw mecze firma funduje wyjazd najlepszym partnerom handlowym, sprzedawcom, dekarzom i architektom.
Biznesowi prymusi Fakro kibicowali już podczas meczu biało-czerwonych z Irlandią i z Niemcami. Teraz byli świadkami nieprawdopodobnych emocji podczas walki Polaków ze Szwajcarami. To co się działo na stadionie Saint-Etienne relacjonuje szef marketingu Fakro, Janusz Komurkiewicz.

- W porównaniu ze stadionem w Paryżu czy też naszym Stadionem Narodowym, Saint-Etienne ma charakter kameralny, bo mieści około 40 tys. widzów. Wydawał się mały, ale za to był niesamowicie gorący, przy czym zaskoczyli nas szwajcarscy kibice, bo byli bardzo głośni. Wręcz agresywnie dopingowali swoich zawodników.

Jak mówi Komurkiewicz Polacy zwykle w dopingu dominują: huczą i świetnie śpiewają, co - jak podkreśla - jest czymś wyjątkowym na każdym stadionie, ale tym razem Szwajcarzy dotrzymywali kroku naszym kibicom, co zostało docenione przez obydwie strony.

- Podczas dopingu było bardzo gorąco, ale elegancko - mówi szef marketingu Fakro. - Nasze rozejście się po meczu odbyło się z okazywaniem sobie wielu gestów przyjaźni. To wszystko było wielkim świętem piłkarzy i kibiców.

Mecz Polaków ze Szwajcarami dostarczył wszystkim polskim kibicom niezapomnianych emocji. Jednak ci, którzy siedzieli na trybunach stadionu Saint-Etienne odczuwali je w dwójnasób - relacjonuje Komurkiewicz.

- Większość kibiców, w tym ekipa z Fakro, nie patrzyło na rzuty karne. Ludzie się odwracali albo zamykali oczy. Czuliśmy takie straszne napiecie! Wręcz groza! To było naprawdę nie do wytrzymania. Emocje wprost nie do zniesienia. Niesamowity mecz! To było coś niesamowite być tam na miejscu, w tym kotle emocji. Coś pięknego!

Sądeckie Fakro tak bardzo wierzyło w sukces polskich piłkarzy, że jako jedyna firma z grona oficjalnych sponsorów reprezentacji kupiła bilety na rozgrywki w ćwierćfinale.  

- Bilety musiałem zamówić na miesiąc przed mistrzostwami .Wykazaliśmy głęboką wiarę, w to, że dojdziemy tak daleko. Każdy ze sponsorów mógł zadeklarować chęć kupna biletów. Z tego co wiem, zrobiło to tylko Fakro.

-A na finał też macie bilety? - pytamy

Nie mamy, ale jako sponsor reprezentacji będziemy je mogli kupić. Oczywiście nie w takiej ilości jak przed mistrzostwami, ale wierzymy, że na ten cel pieniądze będziemy musieli wydać - mówi  Janusz Komurkiewicz, szef marketingu Fakro i członek zarządu firmy.

(ami), fot: Fakro

Fakro na Euro - mecz Polska:Szwajcaria










Dziękujemy za przesłanie błędu