Śladem naszych publikacji: Karetka jechała 6 minut
Wczoraj opisaliśmy dramatyczną akcję ratowania starszej pani na przystanku na przeciw ratusza, która zasłabła po wyjściu z kościoła, w co zaangażowali się także kontrolerzy biletów MPK, w tym radny Tadeusz Gajdosz. Twierdził, że czekali na karetkę 13 minut, a o tej porze dnia ulice były puste.
- Sprawdziłem wszystko dokładnie - mówi Józef Zygmunt. - Zlecenie wyjazdu karetki od dyspozytora z Tarnowa przyjęliśmy o godzinie 6.44. W minutę później, czyli o 6.45 wyjechała karetka typu S" z lekarzem z naszej bazy przy ulicy Śniadeckich. Na miejsce zdarzenia karetkę dotarła po sześciu minutach, o godzinie 6:51. Zatem z naszej strony nie było żadnego opóźnienia, GPS nie kłamie.
Oczywiście, nie wiem, o której godzinie przyjęto zgłoszenie w Tarnowie - zastrzega się szef Pogotowia.
- Przy takich dramatycznych zdarzeniach minuty bardzo się dłużą i ludziom się nieraz wydaje, że czekali dłużej na karetkę niż to było w rzeczywistości - dodał Zygmunt.
Kobieta była reanimowana w karetce przez kilkanaście minut, potem akcja przeniosła się do szpitalnego oddziału ratunkowego. Wszystko na nic. Starsza pani zmarła po około półtorej godziny na skutek niewydolności krążeniowo-oddechowych.
Kobieta miała 71 lat, rodzina nie chciała sekcji zwłok, gdyż chorowała od dłuższego czasu.
(s)