Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
05/05/2016 - 06:25

Demograficzny deficyt czyli pierwszak na wagę złota. Czy w gminie Korzenna będą zwalniać nauczycieli?

Czy w niektórych podstawówkach w Gminie Korzenna zabraknie w przyszłym roku szkolnym pierwszych klas? Czy część nauczycieli straci pracę? Takie obawy rodzi w niż demograficzny, który wpędza w oświatowe tarapaty kolejne miejscowości. Niektóre placówki decydują się na łączenie klas, a samorząd trzyma wydatki na szkoły w żelaznej budżetowej dyscyplinie.

Wójt Korzennej Leszek Skowron od blisko dziesięciu lat skrzętnie liczy dzieci w szkołach w swojej gminie. Z roku na rok jest ich coraz mniej. Ale we wrześniu szykują się prawdziwe kłopoty. Naukę w miejscowych podstawówkach rozpocznie o stu dwudziestu uczniów mniej niż w roku ubiegłym. W niektórych szkołach może w ogóle nie być pierwszych klas. Być może niektórych najmłodszych trzeba będzie dowozić do innych miejscowości. Nauczyciele obawiają się redukcji etatów.

- Te obawy towarzyszą naszym nauczycielom już od kilku lat. Sytuacja rzeczywiście jest trudna. Wszystko zależy od tego jak ten demograficzny deficyt się rozłoży. Jeśli pozostałaby taka sama liczba oddziałów, to wtedy takie obawy można odsunąć. Ale to raczej niemożliwe, bo niedobór pierwszaków w przyszłym roku szkolnym będzie zbyt duży - mówi Leszek Skowron.

W gminie Korzenna niektóre podstawówki należy uznać po prostu za mikroskopijne. Są cztery placówki, do których - nie licząc maluchów z zerówki - w sześciu oddziałach uczy się zaledwie trzydziestu uczniów.

- Nasza gmina jest pod tym względem wyjątkowa. Często słychać o zagrożeniu likwidacją szkół, które mają nieco poniżej setki uczniów. Dla naszej gminy taka szkoła byłaby ogromna. O tak liczebnej placówce po prostu bym marzył -  dodaje wójt.

Bo im mniejsza szkoła, tym wyższe są jej koszty utrzymania. W niektórych miejscowościach  placówki funkcjonują dzięki zachowywaniu przez korzeński samorząd żelaznej, budżetowej dyscypliny i łączeniu klas. Inaczej się po prostu nie da - mówi Skowron. Tak jest w Siedlcach, Łyczanej, Janczowej, Miłkowej i Posadowej.

W podstawówce w Siedlcach, na takie rozwiązanie zdecydowano się już kilka lat temu, choć na tle całej gminy placówka należy do tych większych, bo w sześciu oddziałach uczy się siedemdziesięciu uczniów. Ale w tym roku szkolnym było jedynie trzech pierwszoklasistów. Zdecydowano się więc na połączenie klasy pierwszej z drugiej, co w sumie dało odział liczący osiemnaścioro dzieci.  

- Nasi nauczyciele opanowali technikę nauki w klasach łączonych, bo robimy tak od kilku lat, choć oczywiście nie dotyczy to każdego rocznika - mówi dyrektor szkoły Andrzej Bogdał. - Gdybyśmy nie pozwolili na takie rozwiązaniem, to tych uczniów szkoła straciłaby bezpowrotnie. Wiadomo, że jeśli dziecko zacznie chodzić do jakiejś podstawówki, to potem nie chce się z nią rozstawać. No i chodzi też o rodziców. Dowożenie dziecka do innej miejscowości to  duże utrudnienie w funkcjonowaniu rodziny.

O to jaka przyszłość przyniesie podstawówkom w gminie Korzenna liczący sto dwadzieścioro  pierwszoklasistów demograficzny deficyt martwią się rodzice. Jeszcze nie wiadomo jaki czeka ich wariant. Łączenie klas czy dowożenie dzieci do innej miejscowości.

- W naszej gminie były już delegacje rodziców, którzy zdają sobie sprawy z tego, że sytuacja jest trudna i że dzieci w szkołach jest coraz mniej - mówi wójt Skowron. Rozumiem ich obawy i będę dążył do tego, żeby podjąć jak najbardziej wyważone decyzje. Przeprowadziłem też rozmowy z dyrektorami, rozmawiam z radnymi, ale przy takiej niemałej gminie jak nasza nie jest wcale łatwo w systemie oświatowym podjąć decyzje, które wszystkich by satysfakcjonowały.

O nowym roku szkolnym z niepokojem myślą też nauczyciele. Od przyjętych rozwiązań uzależniona jest ilość etatów w szkołach.

To oczywiste, że obawiamy się o pracę, ale na razie po prostu czekamy co będzie dalej. I chodzi nie tylko o decyzje związane z demograficznym deficytem w naszej gminie, ale także zapowiadaną reformę oświaty i los gimnazjów, z których jedno jest częścią Zespołu Szkól w Siedlcach. Ich istnienie jest też ściśle powiązane z funkcjonowaniem wielu małych szkól podstawowych. Mamy nadzieję, że czerwcu usłyszymy od szefowej resortu oświaty jakieś konkret. Musimy mieć jakieś szczegóły i pomyśleć jak to wprowadzić w życie w takich małych miejscowościach jak nasza - mówi Andrzej Bogdał dyrektor Zespołu Szkól w Siedlacach.

Agnieszka Michalik

Fot: sxc.hu







Dziękujemy za przesłanie błędu