Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
21/12/2015 - 07:00

Koszmarny prezent Newagu na święta. Zwolnili ludzi . W kolejce są następni

Zapowiadane przez zarząd Newagu zwolnienia stały się faktem. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia sądecka firma zwolniła osiemdziesięciu pracowników. Połowa z nich z zakładem rozstaje się po wielu latach pracy. W sumie do końca roku tego roku, w ramach zwolnień grupowych, z firmą rozstanie się sto osób. Liczy się tylko zysk firmy, mówi z goryczą szef zakładowej Solidarności Józef Kotarba. Jako spółka giełdowa Newag jest zobligowany, jak każde inne przedsiębiorstwo rynkowe, do optymalizacji produkcji, kosztów, oraz efektywnego zarządzania - tłumaczy zarząd firmy.

Choć sądecka firma Newag w ciągi ostatnich miesięcy podpisała kilka intratnych kontraktów i tak nie udało się uniknąć zapowiadanych wcześniej zwolnień. Tuż przed świętami z firmy musiało odejść osiemdziesięciu pracowników. Na wypowiedzenia czekają kolejni członkowie załogi. Jak informuje rzecznik prasowy Newagu Łukasz Mikołajczyk w ramach zwolnień grupowych spółka zdecydowała się zwolnić do końca tego roku maksymalnie  stu pracowników. 

firma Newag

Dlaczego mimo sfinalizowanych umów na produkcję pojazdów i remont taboru kolejowego dla firm krajowych i zagranicznych Newag pozbywa się części załogi? Czy planowanych zwolnień nie dało się zahamować? Z tymi pytaniami zwróciliśmy się do zarządu spółki. 

Jako spółka giełdowa Newag jest zobligowany, jak każde inne przedsiębiorstwo rynkowe, do optymalizacji produkcji, kosztów, oraz efektywnego zarządzania - pisze w przesłanym do redakcji e-mailu rzecznik prasowy firmy.

Przewodniczący Komisji Zakładowej NSZZ Solidarność w Neagu Józef Kotarba mówi, że to nie w porządku zwalniać ludzi tuż przed świętami. Jego zdaniem można to było zrobić trochę później i oszczędzić rodzinom pracowników smutnego Bożego Narodzenia. Związkowiec dodaje, że nie rozumie polityki kadrowej  spółki.

- Mam duże wątpliwości czy te zwolnienia są zasadne, choć przyznaję, że nie znam szczegółów dotyczących podpisanych ostatnio kontraktów. Można zrozumieć postępowanie firmy w przypadku tych członków załogi, którzy mają umowy na czas określony. Wtedy umowa wygasa i po prostu się jej nie przedłuża. To naturalny sposób ograniczenia zatrudnienia i ma to swoje ekonomiczne uzasadnienie. Ale zwalnianie ludzi, z trzydziestopięcioletnim stażem pracy i umowami na czas nieokreślony to przecież dla Newagu duży koszt, który nie daje spółce oszczędności.

Kotarba wylicza, że pracownikom należy się wówczas trzymiesięczna odprawa, a za skrócenie trzymiesięcznego okresu wypowiedzenia trzeba wypłacić odszkodowanie. Związkowiec twierdzi, ze spośród zwolnionych osób, pięćdziesięciu pracowników miało stałą umowę o pracę.

-Jeśli policzyć odprawę i odszkodowanie, to wychodzi, że firma musi zapłacić za pół roku pracy człowieka, który dla niej nie pracuje. Naprawdę trudno w tym dostrzec jakąś logikę, no chyba, że zarząd zakłada zwolnienie grupy pracowników z umów stałych, a potem jak będzie znowu praca, zaproponuje ponownie zatrudnienie, ale już na czas określony i można przypuszczać, że z obniżoną stawką zaszeregowania.

Zarząd Newagu tłumaczy, że obecne zwolnienia to konsekwencja braku zgody związkowców na roczny okres rozliczeniowy pracy w tak zwanym . równoważnym czasie.

- Takie rozwiązanie zaproponowaliśmy zgodnie z ustawą o związkach zawodowych i kodeksem pracy.  Zgodnie z nim pracownicy, którzy nie mają zadań do wykonania, nie przychodziliby do zakładu bądź pracowali w krótszym wymiarze, co miesiąc dostając dotychczasową pensję. Brakujące godziny odbieraliby później. To pozwoliłoby zachować miejsca pracy. Niestety w tej kwestii nie doszliśmy do porozumienia ze związkami zawodowymi - tłumaczy rzecznik Newagu

- Spółka zawsze musi na coś zwalać. Zawsze winne są związki zawodowe albo załoga. Od zapewnienia pracy jest zarząd, a nie związki zawodowe. Nie podpisaliśmy tego, bo nie jest to korzystne dla pracowników. W referendum zorganizowanym przez zarząd załoga wypowiedziała się jednoznacznie, że nie chce takiego systemu - mówi Kotarba.

Czy nie lepiej było pójść na kompromis, zgodzić się na takie rozwianie i utrzymać zatrudnieni? - pytamy

- Ten system oznacza pracę przez cały rok bez godzin nadliczbowych i na zawołanie w harmonogramach, które są w rocznym okresie rozliczeniowym. Można dwa -trzy miesiące nie pracować, a później od kolejnego miesiąca pracować po dwanaście godzin - tłumaczy Kotarba. Spółka kieruje się wyłącznie interesem ekonomicznym. Nie patrzy na kwestie życiowe pracowników i aspekt społeczny zwolnień.  

Nadzieją, na poprawę sytuacji w spółce jest wart trzysta milionów złotych kontrakt na dostawę elektrycznych zespołów trakcyjnych dla Kolei Małopolskich, o który Newag walczy z bydgoską Pesą. Choć Krajowa Izba Odwoławcza uznała odwołanie sądeckiej firmy w sprawie przetargu na pociągi, którego faworytem był bydgoski konkurent, to jednak sprawa nadal nie doczekała się ostatecznego rozstrzygnięcia. Pytanie, czy w ogóle jest jeszcze szansa na to, że spółka zweryfikuje swoje plany dotyczące ograniczenia zatrudnienia.Firma  jest w okresie zwolnień grupowych. Prace może stracić nawet pięćset osób.

- Wierzymy, że innowacyjność, terminowość i jakość wykonania jest naszym zauważalnym atutem, a to przełoży się na kolejne zamówienia zarówno w Polsce jak i za granicą. W konsekwencji nowe umowy pozwolą na zwiększenie zatrudnienia w przyszłym roku - odpowiada rzecznik prasowy Newagu Łukasz Mikołajczyk.

Agnieszka Michalik

Fot. archiwum







Dziękujemy za przesłanie błędu