Nowy Sącz zmienia się. To dobrze, ale jest też i „ale”
Część osób, najpewniej turyści, uwiecznia na pamiątkę telefonami komórkowymi sądecki ratusz i otaczające kamieniczki. Słowem starówkę w całej okazałości.
Młodzi zagadnięci o chwilę rozmowy, jakoś nie wykazują chęci.
- Spieszymy się. Przepraszamy. Może innym razem – odpowiadają dwie nastoletnie dziewczyny i szybko znikają.
Wczesne popołudnie – to taka pora, że można spotkać w Rynku dużo mam spacerujących z dziećmi. Dwie z nich podzieliły się z nami swoimi refleksjami i spostrzeżeniami na temat życia miasta.
Zapytaliśmy Beatę Bieniek i Iwonę Lelito, jak postrzegają Nowy Sącz. Co, ich zdaniem, jest dobre, a co należałoby zmienić, poprawić, ulepszyć, by mieszkańcom żyło się lepiej.
Pani Beata, przemiła osoba, zaskoczyła nas. Od szesnastu lat mieszka we Włoszech w Pawii, mieście położonym około trzydzieści kilometrów na południe od Mediolanu. Do swojego rodzinnego Nowego Sącza przyjeżdża z rodziną zawsze z ogromną przyjemnością.
- Nowy Sącz zmienia się na korzyść – mówi pani Beata. – To po prostu widać i z tego należy się cieszyć. Nowy Sącz, co mogę śmiało powiedzieć jest czystym miastem. W oczy rzuciło mi się jednak to, że mało jest w restauracjach rodzin z dziećmi. We Włoszech, gdzie mieszkam takie obrazki są na porządku dziennym. Może to wynika ze specyfiki tego kraju z tradycji. Z tego, że Włosi byli i są bardzo rodzinni. U nich rodzina jest na pierwszym miejscu. Z pewnością przydałoby się w Nowym Sączu więcej ścieżek rowerowych, w tym również takich wytyczonych dla dzieci.
- O tak – sekunduje jej Iwona Lelito. – W mieście powinno być też więcej basenów, w tym przede wszystkim odkrytych - dla dorosłych oraz dzieci, w których można by się bezpiecznie kąpać. Tego brakuje. Mało jest parkingów. Miasto kompletnie się korkuje w godzinach szczytu. Powinno być także więcej miejsc zielonych, ale – dobrze zorganizowanych do wypoczynku dla rodzin z odpowiednią infrastrukturą. Myślę też o takich enklawach wypoczynku, jak sądeckie Planty. Można przyjść, wziąć ciekawą książkę i poczytać. Tam dzieci mogą się bawić się.
Pani Iwona przyznała, że brakuje w mieście parków z terenami zielonymi, gdzie rodziny mogłyby mile spędzać czas na piknikach na trawie.
- W Brukseli takie miejsca cieszą się ogromnym powodzeniem – dodaje pani Iwona. – Nie każdy ma możliwość wyjechania w weekend na wypoczynek poza miasto. A tak można by wziąć koc, rozłożyć na trawie i trochę odpocząć.
Ale to takie nasze pobożne życzenia dodały obie panie na zakończenie sympatycznej rozmowy. Czasami życzenia się spełniają. Prawda.
(MACH), Fot. (MACH)