Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 20 kwietnia. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha
05/07/2016 - 14:35

Poeci Sądecczyzny (5): Adam Ziemianin

Rzeźbieniem w słowie nazwał ktoś pisanie wierszy, tzw. mowę wiązaną. Określenie to stało się szczególnie aktualne w XX wieku, kiedy po doświadczeniach awangardy począł dominować tzw. wiersz wolny, który w kontekście poezji Tadeusza Różewicza Zbigniew Siatkowski nazwał „czwartym systemem wersyfikacyjnym”.

Uległy bowiem rozluźnieniu dotąd rygorystyczne normy wierszowania, jak rym, rytm, podział na strofy. O tym, co jest poezją, poczęły decydować inne niż dotąd wyznaczniki, m.in. swoista ekonomika słowa, wydobywanie z niego nowych znaczeń, tworzenie zaskakujących nieraz zestawień, wers zdaniowy, itp. Szczególnym tego przykładem może być twórczość naszej Noblistki z 1996 roku, Wisławy Szymborskiej, która jest mistrzynią w operowaniu słowem, dla której proces tworzenia był wynikiem żmudnej pracy, głębokiego namysłu, a której wiersze ukazywały się rzadko. Dość wspomnieć, że w chwili otrzymania tego prestiżowego wyróżnienia była autorką zaledwie 220 tekstów. Te konstatacje przychodzą mi się na myśl podczas lektury kolejnych tomów poetów Sądecczyzny, szczególnego zaś znaczenia nabrały w kontekście twórcy z Muszyny.

Adam Ziemianin, znany i uznany poeta, zamieszkały w Krakowie,  urodził się 12 maja 1948 roku w Muszynie, przy ul. Ogrodowej. Tak o niej mówi: „Moja rodzinna ulica. Tu stawiałem pierwsze kroki. Tu w rodzinnej willi Józefa stawiałem koślawe litery. Tu wreszcie zrodziły się – ale to już znacznie  później – moje pierwsze wiersze”. Do swoich rodzinnych stron wraca, i to w dwóch niejako wymiarach: fizycznie, często odwiedzając dolinę nad Popradem i poetycko. Okolice te często goszczą na kartach jego książek. Krytycy nieraz określają go w związku z tym jako piewcę „małej ojczyzny”, rodzinnego krajobrazu, atmosfery małego niegdyś galicyjskiego miasteczka, tamtejszych ludzi, nierzadko odmieńców, dziwaków, którzy po drugiej wojnie światowej tworzyli klimat tego miejsca. Uznanie jednak Ziemianina za poetę wyłącznie regionalnego byłoby  zbytnim uproszczeniem. Jego bogata twórczość literacka, ok. 30 tomów, w tym 2 prozy, trzeci pt. Okrawki. Opowieść o Isi, o Wojtku Bellonie i o tamtym Krakowie znajduje się w przygotowaniu do druku w Wydawnictwie Edukacyjnym, jest wieloaspektowa. Została ona wielokrotnie opisana, analizowana przez krytyków literackich, toteż dla potrzeb tej sylwetki odnotujemy tylko wybrane jej aspekty.

Życie poety było dość barwne. Po ukończeniu Studium Nauczycielskiego w  Krakowie pracował jako nauczyciel i bibliotekarz w Brzuśniku koło Żywca, z kolei studiował polonistykę na UJ. Od 1977 roku pracował jako dziennikarz w piśmie „Kolejarz”, potem w „Echu Krakowa”, w „Gazecie Krakowskiej”. W swojej biografii ma doświadczenia m.in. jako flisak na Popradzie, inwentaryzator, pilot szybowcowy. W 1976 roku ożenił się z wnuczką Emila Zygadłowicza, Marią (zmarła 2 listopada 2005 – tom Przymierzanie peruki jej poświęcił). Jako poeta debiutował wierszem Święty Jan Kanty z Kasiny Wielkiej w „Życiu Literackim” w lutym 1968 roku. Po siedmiu latach ukazał się w Wydawnictwie Literackim jego debiut książkowy pt. Wypogadza się nad naszym domem.

Przypomnijmy dla porządku bibliograficznego pozostałe tomy Adama Ziemianina:

Pod jednym dachem (1977), Nasz słony rachunek (1980), W kącie przedziału (1982), Makatka z płonącego domu (1985), Wiersze dla Marii (1985), Zdrowaś Matko – łaski pełna (1987), Dwoje na balkonie (1989). Wybór wierszy ze wstępem Krzysztofa Lisowskiego, Boski wieczorny młyn (1990), List do zielonej ścieżki (1993), Dom okoliczności łagodzących (1995), Ulica Ogrodowa (1996), Nosi mnie (1997), A Weaver From Radziszów (1997), Plac Wolności (1999), Gościniec (1999), Na głowie staję (2002), Modlitwy mojego wieku (2004), Notesik amerykański (2004), Makatki (2005), Dzikie zapałki (2006), Przymierzanie peruki (2007), Co za szczęście! (2008), Bieszczadzkie anioły (2015) oraz dwa tomy prozy Chory na studnię (2008) i Z nogi na nogę (2012).

Dużą popularność przyniosły Ziemianinowi wiersze śpiewane przez artystów Piwnicy Pod Baranami, „Wolną Grupę Bukowina”, „Stare Dobre Małżeństwo”. Dzięki nim odwiedził wielokrotnie Stany Zjednoczone i Kanadę, jak również wiele miejscowości w Polsce.

Młody poeta przystąpił w roku 1970, po powrocie do Krakowa, do założonej z inspiracji Jerzego Harasymowicza grupy literackiej „Tylicz”, która nie publikując specjalnego manifestu, niosła na sztandarze poezji hasła prowincjonalizmu i regionalizmu. Jej podstawowy trzon, oprócz Ziemianina, stanowili: Wiesław Kolarz, Andrzej Warzecha, Andrzej Krzysztof Torbus, Jerzy Gizella. Dla autora Ulicy Ogrodowej region to przede wszystkim Muszyna, jej okolice, Sądecczyzna. Tu najczęściej wraca w swej poezji, niezależnie od wędrówek po Polsce czy świecie. Krytycy uznali, że ów powrót do codzienności, sakralizacja rodziny, odzieranie rzeczywistości ze złudzeń był w przypadku „Tyliczan”, w tym Ziemianina, wyrazem niezgody na otaczający świat.

W jednym z wywiadów oświadczył: „Poezja to życie łapane łapczywie, trzeba być w środku tego życia”. Zaczynał od wierszy delikatnych. Niebawem jednak zauważyć możemy język pełen kolokwializmów, aluzje polityczne, poeta sprzeciwia się socjalnym wynaturzeniom, z pasją rejestruje symptomy polskich przesileń. W konsekwencji staje się wnikliwym obserwatorem życia, kronikarzem codziennych, drobnych radości bytowania, co nie zwalnia go z prywatności, miłości, małżeństwa, budowania domu, życia rodzinnego (córka, syn), zdarzają się smutki, bieda, szara rzeczywistość. A wszystko jakby z perspektywy W kącie przedziału:

 „siedzę i ja w kącie przedziału

jeden z was jeden z wielu

podpatruję siebie i ciebie i ich

płakać czy śmiać się przyjacielu”

Śmiać się. Nieodłącznym atrybutem poezji Ziemianina jest humor. „[…] połączenie dowcipu i czystego liryzmu, stopienie ich w całość jednorodną udało się niewielu. Ziemianinowi tak” – napisał poeta i krytyk Bronisław Maj. Źródeł tej postawy dopatrywali się krytycy w doświadczeniach literatury sowizdrzalskiej, Szwejka, a ja bym dodał również Noblistę Romain Rollanda z jego powieścią Colas Breugnon, zwłaszcza że ten tytuł pojawia się w wierszach naszego autora. Bohater francuskiego pisarza wyraża ufność i radość życia, pije, smakuje potrawy, kocha kobiety, przyrodę i swój zawód stolarza-artysty. Wiele tych aspektów łatwo zauważyć u podmiotu lirycznego wierszy Ziemianina…

Adam Ziemianin był pod urokiem poezji Jerzego Harasymowicza, jednak w swym doświadczeniu poetyckim poszedł własną drogą, odrzucił baśniowość Broniuszyca czy jego nadrealizm. Stał się poetą codzienności, zwykłych ludzi i rzeczy. Wspomniałem na początku szkicu, że poezja to rzeźbienie w słowie. Ziemianin okazuje się tutaj mistrzem. W skrócie rzecz ujmując, jego wiersze cechuje redukcja metafory, oszczędność w doborze środków ekspresji, nawiązanie do języka codziennego, humor i wspomniana wyżej wyrażona w stylu Colas Breugnon pogoda ducha, którą zresztą poeta potwierdza również swoim własnym życiem.

Z bogatego dorobku poetyckiego Adama Ziemianina wybrałem tutaj parę wierszy, obrazujących różne aspekty tej twórczości. Ułożone są one z zachowaniem chronologii.

Bolesław Faron

**

Rodzina

moja matka nie miała sił
aby dojść do miasta
zamieniła już wszystkie prześcieradła
na żytnią mąkę
pozostało jedynie czekać na józefa
który wracał z niewoli niemieckiej

I ojciec przyszedł
mówił że na świecie
dużo herodów
a choć chodzą bez korony
to co wioska rzeź niewiniątek

potem ojciec poszedł na kolej
bo ciesielka nie była na czasie

a ja zacząłem nauczać

Gliniaki

materiał pierwszych
rozdziałów biblii
układa się od wieków
w tęczę na sądeckim rynku

są i misy kraszone
polewane flakony
malowane dwojaki
a na końcu kobieta
też z gliny
sprzedająca to wszystko

***

przyjeżdżam jeszcze czasem

do miasteczka – naparstka galicji

mało kto mnie poznaje

już nie jestem ich

czas tu powozi dorożką

i wciąż wychodzi na swoje

ludzie maja się dobrze

jeszcze lepiej konie

tak blisko a tak daleko

jesteśmy ze sobą

nawet wódka wypita

tkwi we mnie jedną nogą

nie udałeś się nam

mówią rozgoryczeni

jesteś ziemianinem

lecz ciągle bez ziemi

Wiosna pod Żegiestowem

Pani Petroneli Gawlikowej

jaskółka zaczynia wiosnę
miota się między niebem a ziemią
skrzydłem swym niczym wiosłem
pomaga mieszać zieleń Panu Bogu

mieni się w oczach
bo lot swój zniża to podnosi
kaczeńce całkiem w dole
zupełnie żółte z zazdrości

i my oniemiali w zachwycie
tak jak każdej wiosny
stoimy przed wielką tajemnicą
jak na początku ludzkości

Przy ognisku nad Szczawniczkiem

Busi i Leszkowi Kłeczkom

siedzimy razem przy ognisku
gwiazdy spadają nam na głowę
ogień jest wielki i okrutny
gałęziom ogryza młodą korę

rzucamy do ogniska listy
te najpiękniejsze – nigdy nie napisane
płomienie wciąż w upartym szepcie
same składają się na amen

czasem kieliszek z wódką czystą
na cienkiej nóżce przejdzie między nami
i chce się śpiewać chce się wyć
ze szczęścia które właśnie mamy

siedzimy razem przy ognisku
gwiazdy spadają nam na głowę
konary siwieją mocno nadpalone
Bóg sypie włosy nam popiołem

Malnik

Z okien Ogrodowej

mam jeszcze Malnik

górę malinową

Ona wchodzi

do wiersza

leniwie

bo malin

ma tyle

że trzeba spokoju

aby je ogarnąć

Kompas

Maria kiedyś zdobyła

Czuły kompas domowy

I w naszym nowym mieszkaniu

Oswaja serdeczne strony

A kompas jak kompas

Na północ tylko zerka

Igła jego wciąż czuła

Jak mroczna iskierka

Dziś Maria wróciła

Z tamtego świata

Inną igłą ją kuli

To chemioterapia

Bieszczady 2002

Warto było

Tu przyjechać

Bania z poezją

To jest małe piwo

Adam Ziemianin







Dziękujemy za przesłanie błędu