Poeci Sądecczyzny: Andrzej Warzecha
Ta sytuacja spowodowała swoisty „wysyp” poezji. O ile tych utworów drukuje się sporo, to jednak dotarcie do nich staje się coraz trudniejsze. Publikowane w niskich nakładach trafiają do najbliższego otoczenia autora, czasem do potencjalnych czytelników na spotkaniach autorskich, rzadko do bibliotek. Na szczęście istnieje instytucja tzw. „egzemplarza obowiązkowego”, dzięki której kilkanaście bibliotek w Polsce otrzymuje go bezpośrednio od wydawców (np. Biblioteka Jagiellońska, Biblioteka Narodowa, Ossolineum we Wrocławiu).
Przekonałem się o tym, kiedy gromadziłem materiały do sylwetki Andrzeja Warzechy. W Bibliotece Głównej Uniwersytetu Pedagogicznego im. KEN w Krakowie znalazłem dwa tomiki, podobnie w Bibliotece Wojewódzkiej w Krakowie przy ul. Rajskiej. Dopiero dzięki zasobnej w zbiory BJ i pomocy autora udało się zgromadzić wszystkie wydane przez poetę książki.
Andrzej Warzecha dość intensywnie poszukiwał w młodości swojej drogi życia. Urodził się 1 października 1946 roku w Nowym Sączu. Tutaj ukończył szkołę podstawową, po której podejmował naukę w Technikum Łączności (1,5 roku), w Zasadniczej Szkole Gastronomicznej, specjalność kucharz i w Nowicjacie O. Jezuitów w Starej Wsi koło Brzozowa (1 rok). Po opuszczeniu seminarium żaden dyrektor liceum ogólnokształcącego w Nowym Sączu nie miał odwagi go przyjąć. Stąd jedyną drogą do uzyskania matury była szkoła dla dorosłych. Andrzej Warzecha ukończył w roku 1969 tym trybem II Liceum Ogólnokształcące im. Marii Konopnickiej. Studiował polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim w latach 1969 do 1974. Pracę magisterską nt. Liryka miłosna poetów l. 60 napisał u prof. Mariana Stępnia. Po studiach przez rok pracował jako nauczyciel w Zasadniczej Szkole Budowlanej w Nowej Hucie, a od roku 1975 do 2015 związał się z „Dziennikiem Polskim”, gdzie był recenzentem plastycznym i literackim, drukował też tutaj swoje teksty poetyckie. Miał w biografii także epizod kelnerski i fryzjerski.
Jako poeta debiutował równocześnie w roku 1968 w dwóch pismach krakowskich: „Głosie Młodzieży Wiejskiej” i „Życiu Literackim”, jego debiut książkowy przypada na rok 1975. Należał do grupy literackiej Tylicz, założonej w Krakowie pod patronatem Jerzego Harasymowicza. Był członkiem Związku Literatów Polskich: przewodniczącym Koła Młodych ZLP (1976 – 1978), członkiem Zarządu Krakowskiego Oddziału ZLP (1985 – 1988).
Andrzej Warzecha opublikował następujące tomiki wierszy: Biały paszport (1975), Rodzinny telewizor (1977), Ciało obce (1979), Błędny ognik (1982), Zimowy spacer. Wiersze dla dzieci (1986), Pieniądze dla umarłych (1987), Przy rodzinnym stole (1991), Krótka ballada o wiecznej miłości (1992), Matka atlety (19895), Zielony ryzykant (2003), Z zawiązanymi oczami (2005), Ponad światem – wiersze dla mamy (2006), Od wigilii do wigilii (2006) oraz cztery tomy wierszy wybranych: Diabelskie koło (1986), Rajski ogród (1996), Jesień z mostem ( 1999), Poezje wybrane (2010), a także w języku bułgarskim Koniec wieku (2000).
Sądecki rodowód dawał o sobie znać, zwłaszcza w początkowym okresie twórczości Warzechy. Zresztą jeszcze w 1999 roku będzie do niego nawiązywał. W wywiadzie, jaki przeprowadziła z nim Beata Salomon-Sałata (Wielka inwentaryzacja. Rozmowy z poetami… Kraków 1999), wyznał m.in.:
„W tym moim Nowym Sączu, który był miasteczkiem powiatowym, ale klasy „A”, było ciekawe środowisko. Byliśmy nawet za bardzo utopieni w sprawach artystycznych. Nie mieliśmy jednak pola manewru.[…] Dziś moje wiersze, mimo większego może uniwersalizmu, są nadal prowincjonalne […] Ja właśnie pytałem o świat, posiłkując się realiami prowincji. […] Przecież ja ciągle jestem prowincjuszem.”
Taka postawa zaprowadziła go w listopadzie 1969 roku w szeregi członków grupy „Tylicz”, która w opozycji do krakowskiej „Nowej Fali”, właśnie w wierszach manifestowała prowincjonalny rodowód, wartość kwestii rodzinnych (ojciec, matka) oraz wrażliwość na otaczającą przyrodę. Debiutancki tomik Warzechy Biały paszport jest tego wyraźnym dowodem. Znajdziemy tu sporo wierszy metaliterackich, o wyższości liryzmu nad deklaracjami i retoryką, raz po raz jawi się poeta przyglądający się życiu małego miasta. Teksty te mocno są osadzone w ówczesnej rzeczywistości. Często pojawiają się opozycyjne określenia: z jednej strony – szturmówka, transparent, defilada, zebrania, dyskusja, z drugiej – ołtarz, Bóg, rekolekcje, spowiedź, prałat. Warzechę interesuje rywalizacja dwóch sił w małym miasteczku: władzy świeckiej (przewodniczący) i kościelnej (ksiądz).
„Mimo wpisanego w te wiersze – stwierdził Andrzej Kaliszewski – ładunku subtelnej ironii, mimo obrony indywidualizmu i niezależności, emanuje zarazem z książki sympatia do tych prowincjonalnych społeczności, w które wkracza wprawdzie wielkomiejska cywilizacja, ale gdzie nadal rytm życia zsynchronizowany bywa z rytmem natury, gdzie można odszukać proste uczucia, pielęgnowane rodzinne obyczaje; gdzie wraca się chętnie” (Małe jest piękne, czyli o poezji Andrzeja Warzechy. W: Andrzej Warzecha, Diabelskie koło… Kraków (1986).
Zarysowany tutaj również nurt filozoficzno-aforystyczny zostanie rozwinięty w następnych tomach poezji. W Rodzinnym telewizorze obraz prowincji zastępuje sceneria wielkiego miasta, prowincjonalny dom-sacrum betonowy blok i rodzinny telewizor, który prowadzi do unifikacji życia, wypełnia go językiem medialnym. Tom trzeci Ciało obce to świadectwo ewolucji poezji Warzechy w stronę uniwersum. Stawia tutaj pytania zasadnicze o początek bytu, o metafizykę liczb, ewolucję, granice obserwacji. W kolejnym Błękitnym ogniku (Nagroda im. S. Piętaka) Boga Liczb zastępuje Bóg Historii. Nie są to jednak wiersze par excellence polityczne, interwencyjne, retoryczne. Warzecha przyjmuje postawę czujnego sceptyka, błazna (Poeta czytaj Błazen). Dokonując maksymalnej kompresji poetyckiego wyrazu, ze spokojem, rozwagą reaguje na współczesny bieg historii Polski: „Wchodzą na most który się zawali | Zapalają ogień | który ich strawi || Widzę ich z wysokiej wieży czasu | Daję im znaki | Na nic”.
Andrzej Warzecha w kolejnych tomikach nie powtarza motywów wcześniej podejmowanych, zmienia też formę wiersza. Zgodnie z Przybosiową zasadą „najmniej słów” w następnych poezjach coraz częściej mamy do czynienia z liryką o charakterze epigramatycznym, aforystycznym, coraz częściej posługuje się on skrótem, antytezą. Do perfekcji dochodzi w tym względzie w tomie Matka atlety. Oto przykłady: „przez chwilę | czuła się piękna| Była pierwsza” (Biegaczka), „Uliczka, dom | ścieżka i rzeka || tam teraz staję | Tam na nią czekam” (Wieczna stójka), „I lato | przejdzie | i ty| odejdziesz” (Panta rei).
Nie sposób w tym krótkim tekście, ograniczonym rygorami (rozmiarami) cyklu, dotknąć wszystkich istotnych kwestii, jakie podejmuje dojrzała liryka Andrzeja Warzechy. Warto jeszcze zwrócić uwagę, że przyjmuje on postawę klerka, unika jednoznacznego zaangażowania politycznego czy społecznego, aczkolwiek z wielu wierszy tego typu konteksty, czy podteksty można odczytać. W latach dziewięćdziesiątych (Przy rodzinnym stole, Matka atlety) pisze wiersze z perspektywy człowieka, który przeżył szmat życia, który dźwiga poważny bagaż doświadczeń. W cyklu cztery pory roku np. stara się zatrzymać w pamięci każdy dzień. Drogowskazem poetyckiego świata staje się teraz matka (Ponad światem. Wiersze dla mamy). Podmiot liryczny jest głuchy na otaczające go ideologie, chce żyć wg swoich zasad już na początku twórczości podobnie jak Jan Lechoń na wiosnę wolał wiosnę nie Polskę zobaczyć. Toteż w Dedykacji deklarował: „Na przekór wam poeci | którzy haftujecie swój sztandar | w niezgrabne słowa manifestów wiosna | potrafi zdziwić lepiej niż wiersze.”
„Podmiot liryki Andrzeja Warzechy – napisał Janusz Drzewuski – stara się odpowiedzieć na kilka pytań: kim jestem, dokąd zmierzam, co wiem o celu wędrówki, czy rozumiem to, co dzieje się w trakcie tej wędrówki ze mną i wokół mnie? (Piękne ubóstwo. W: Andrzej Warzecha, Poezje wybrane). Na tym polega – jak sądzę – dojrzałość, wartość i… osobność tej poezji.
Bolesław Faron
BIAŁY PASZPORT
Pomiędzy trybuną a ołtarzem
(jedno i drugie bywa zbijane
z nie heblowanych desek)
stoi poeta
z białym paszportem wiersza
Metafizyk majowej manifestacji
nieślubne dziecko
siwych teologów
Pomiędzy ołtarzem
a trybuną
pobożny ministrant
wiecujących
domowy nauczyciel
swojego proboszcza
Z białym paszportem wiersza
ODEZWA
Nie wierzcie prorokom
którzy nie zgłębili ksiąg
nie wierzcie apostołom
którzy budują domy
Nie wierzcie poetom
którzy nie piszą
o miłości
Choć wiara czyni cuda
czyńcie je sami
choć wodę
zamienia w wino
wy błogosławcie deszczówkę
choć kruszy mury
uczcie się
uderzenia karate
WIELKA JEST KSIĘGA MIASTA
pamięci malarza Adama Walczyńskiego
Mocno pachną konwalie przekupki
długi jest płaszcz odmieńca
Wielka jest cnota Kingi
i Wielka jest księga miasta
Tylko widać
kiedy wiozą zioła dla lipca
słychać jak wozy turkoczą
po zeschłych deskach
do zabijania wsi
Dziewczyny
chcą spędzać wakacje na wybrzeżu
a tu rzeka z gór schodzi
po nocach
z psem się przegaduje
Daleko aż po same rogatki
wychodzi za każdym ratusz
głośno słychać na pustym rynku
wiersze samozwańca
Drzewo genealogiczne
Wiem jestem krewnym
lub powinowatym
gwiazd
księżyca
i
niewielkiego wzoru
na teorię względności
Pokonany
Przegrałem
powiedział mędrzec
zwyciężając na pięści.
Dzieciństwo
Wracaliśmy
Wracamy
wracać będziemy
młynarczyk do młyna
książątko do pałacu
parobek do stajni
naród do historii
Nasz lot codzienny
Musimy się spotkać.
Musimy porozmawiać.
Wpadniesz?
Wpadnę.
Lecisz?
Lecę.
Kronika
Kto zaczął
pyta rozgniewany król
po przegranej bitwie
Ty panie
odpowiada kronikarz
z godnym historyka
stuletnim namysłem
Ściśle tajne
Tak naprawdę to nie idzie
o ten skrawek ziemi
o większe niebo
nad nami
Chodzi o to
by gonić
zabić
1 nie wyjść z wprawy
Niewdzięczność
Przynieśli kowalowi wolność;
zabrali kowadło
zabrali kuźnię
zabrali ciężki młot
oswobodzili spracowane ręce
czemuż więc:
krzyczy
przeklina
złorzeczy
Twarz matki
Na skraju maja
śród kaczeńców
wciąż uśmiechnięta
mimo kadzideł
mimo wieńców
Wigilia 1989
Gwiazda już blade
światło sączy
i pachną wczoraj ścięte
jodły
Czy nas podzieli
czy też złączy
stół wigilijny
dziś już wolny
Andrzej Warzecha